53

637 56 14
                                    

Natłok pracy pomógł mi w odwlekaniu tego rozdziału, ale mimo tego nadal nie jestem w pełni gotowa, żeby go wstawić... 

________________________________


-W końcu wracasz do żywych. Nie ukrywam, trochę to trwało. Już się zaczęłam martwić – Laura od razu zatrzęsła się, gdy do jej uszu dotarł głos Rachel. Z trudem otworzyła oczy i gwałtownie się odsunęła. Ku swojemu zdziwieniu siedziała na ławce na jakimś osiedlu. – Jak byłyśmy razem, to takie utraty przytomności krócej trwały.

-Na ile mnie odcięło? – dla nich obu nie było to nic nowego, a to Laurę przerażało jeszcze bardziej. Za dobrze pamiętała, co Rachel potrafiła jej zrobić. Gdy biła ją tak, że odcinało jej świadomość, nie przestała, nawet gdy Laura leżała nieprzytomna. – Gdzie jesteśmy?

-Spokojnie Kotku. Byłaś przy głównej drodze, a tam mnie postawili żadnych ławek. Dałam radę cię zanieść tutaj. Jak tam pójdziesz – wskazała dłonie na kamienną bramę – to dostaniesz się do głównej ulicy. Jednak będę nalegać, żebyś dała się odprowadzić do domu albo chociaż do taksówki.

-Zadzwonię po pomoc. Dziękuję, że się mną zajęłaś, ale już nie trzeba. Proszę. Zostaw mnie w końcu – szepnęła i szybko wyciągnęła telefon z kieszeni. Cieszyła się, że cudem miała go przy sobie. Obwiała się, że straciła go podczas utraty przytomności.

-Dlatego mówię, że jesteś niewdzięczna. Gdyby nie ja, cholera wie, co by się z tobą stało. Leżałabyś na ulicy i każdy miałby to gdzieś – Laura nawet nie zareagowała. Wolałaby zostać tam, nawet jeśli coś miałoby ją przejechać, byle tylko nie być przy byłej. – Powiedziałam, że odprowadzę cię do domu. Jeśli coś by ci się stało, posądziliby minie, a nie mam zamiaru przez ciebie mieć jeszcze dłuższego wyroku.

-W takim razie poczekaj. Zadzwonię do Sandry. Odbierze mnie, a ty będziesz mogła wrócić do mieszania. Wszyscy zadowoleni – wybrała numer i rozpoczęła połączenie, ale Rachel wyrwała jej telefon z dłoni. – Oddaj mi to.

-Nie zrozumiałyśmy się Laura – westchnęła. Szybko rozłączyła połączenie, zanim zostało odebrane przez Sandrę. Laura jednak liczyła na to, że przyjaciółka zauważyłaby puszczony sygnał. W duszy błagała, aby cudem połączyła fakty. Mogła sprawdzić jej lokalizacje bez problemu i przyjechać. Dla Laury ten plan wydawał się jedynym ratunkiem od byłej. – Po pierwsze, nasz wcześniejszy temat jest nadal aktualny. Po drugie, teraz mi jeszcze wisisz podziękowanie na to, co dla ciebie zrobiłam. Mogłaś tam zostać jak niechciany śmieć. W sumie tematycznie, jesteś nim.

-To trzeba było mnie tam zostawić. Nie musisz się ze mną męczyć, skoro jestem tak chora i zła – wyciągnęła dłoń po telefon. – Oddaj to Rachel. Nie bawmy się jak dzieci.

-Nie mam zamiaru. Dlatego zacznij się mnie słuchać, bo dobrze wiesz, że sama sobie nie radzisz. Mogę cię odprowadzić na postój taksówek. Nic złego ci się przecież przez to nie stanie – syknęła. Laura dobrze wiedziała, że nie miała prawa wyboru. – To jak?

-Chodźmy, ale nie wsiadasz ze mną do taksówki. I oddajesz mi w tej chwili telefon – podniosła się niepewnie. Sprawdzała przy tym, na ile mogła sobie pozwolić. Utrzymywała pion, a to dobrze wróżyło. Czuła jednak, że potrzebowała wody. Było zdecydowanie za gorąco, żeby mogła bez tego funkcjonować.

-Jakaś ty się nagle stanowcza zrobiła – zachichotała Rachel. Laura jednak była pewna, że w ten sposób sobie z niej kpiła. – Chodź. Zobaczymy, czy dojdziesz – te słowa były celowo powiedziane tak, by zabolały blondynkę. Nie miała jednak zamiaru tego komentować. Zabrała telefon i powoli ruszyła do bramy. Marzyła tylko o tym, żeby dostać się do ludzi. Na osiedlu było praktycznie pusto. Nie licząc jednego mężczyzny, który spacerował z psem.

Can you fix the broken?Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon