― A co, nie wolno? 

― Wolno, wolno. Chodź jarać.

Odeszły nieco dalej, za teren szkoły, by nie narażać się na ryzyko. Kwietniowa pogoda wywabiała coraz więcej potencjalnych słuchaczy przed budynek. Świat pachniał wiosną, a Eliza po raz pierwszy od lat nie była o tej porze roku przybita.

Cały czas rozglądając się i pilnując, rozmawiały o poprzednim dniu, ubierając prawdziwe znaczenie słów w dziwny, nieco pokraczny i spontaniczny szyfr znany tylko im.

― Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak ci się oczy świeciły ― skomentowała Przybysz.

― Ani ja... — Spojrzała rozmarzona w przestrzeń. Nie próbowała nawet zaprzeczać uwadze przyjaciółki. — Już zapomniałam, jak to jest się tak czuć. Nie potrafię tego nawet opisać. 

― Nie uwiera cię, że nic między wami teoretycznie nie ma?

― No trochę uwiera, ale co zrobisz? ― Wzruszyła ramionami, choć jeszcze nie odczuwała tego tak bardzo. Cieszyła się tym, co miała. ― Cały czas fantazjuję o niej jako o kimś więcej i nawet nie wiem, czy bardziej chcę się z nią kochać przez całą noc do nieprzytomności, czy przytulać i gadać o życiu.

― Ha, powiedziałaś to wprost!

Eliza przewróciła oczami, pokazując białka i westchnęła umęczona.

― Jezu, daj spokój. Czy to nie było oczywiste? Wjebałam się bezlitośnie...

― Oj było, ale muszę ci trochę podocinać ― śmiała się Nadia. ― Tak bardzo nie chciałaś tego nazywać.

― Zodiakalny baran...

Chwilę potem i Piasecka przestała chować swój uśmiech za dramaturgicznym zmordowaniem.

― A właśnie, co masz trzecie? ― spytała Przybysz, zmieniając temat.

― Historię, a co?

― To dawaj do nas na biolcię, film o jakichś prochach oglądamy, ale trzeba obgadać z laskami imprezę w weekend.

― No pewnie.

Eliza całkiem dobrze dogadywała się z dziewczynami z równoległej klasy, choć i tak ich stosunki nie wykraczały poza neutralność. W szkole, poza Nadią i Aurelią, nie zamierzała się z nikim spoufalać. 

***

― Nie jedziecie na wycieczkę za dwa tygodnie? ― zdziwiła się Wiktoria, siedząca w przedostatniej ławce.

Eliza wciąż nie mogła zapamiętać, która to Wiktoria, a która Milena. Większość dziewczyn z klasy biologiczno-chemicznej wyglądała dla niej zbyt podobnie. Te przynajmniej różniły się kolorem włosów. Pierwsza ― blondynka, druga nosiła ciemny brąz.

― Jestem z Wrocławia, zdążyłam się napatrzeć. 

Nigdy nie zdążę się napatrzeć, ale wolę to zrobić bez bandy idiotów wokół.

― A ja bez Rudej nie jadę. I w sumie przydałoby mi się powtórzyć do matury.

― Ja tam wolę sobie odświeżyć mózg ― odparła dziewczyna. ― Ej, stara, co tam sprawdzasz? ― zwróciła się do koleżanki z ławki.

― Podobno zodiakalne byki będą mieć teraz szczęście w miłości.

― Gdzieś ty to wyczytała? ― zdziwiła się Eliza.

― W jakimś babskim pisemku, czekaj, znajdę to zaraz.

Ruda wzięła od niej nowego iPhone'a i chyba bardziej niż na wątpliwej wiarygodności artykule, skupiała się na tym, by sprzęt warty więcej, niż ludzka nerka, nie wypadł jej przypadkiem z rąk.

7:21Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz