Rozdział 31

543 47 22
                                    

― Kutasy zaplute, nie dość, że nie wiadomo po chuj wymyślają sobie własne próbne, zamiast iść z całą Polską, to jeszcze w takim terminie, że połowa osób nadal leczy kaca po studniówce.

― A weź, szkoda strzępić ryja. Przynajmniej zdążyłyśmy ogarnąć ogwiazdkowane. ― Nadia próbowała ostudzić emocje wściekłej przyjaciółki, choć sama wolałaby odbyć tę uciążliwą procedurę, jak cały kraj, w listopadzie. 

Nie były jednak jedynymi niezadowolonymi z tego dnia. Korytarz otwockiego liceum aż wrzał od narzekań na tegoroczną próbną maturę z języka polskiego. Po zobaczeniu arkusza Eliza wspomniała słowa kolegi z ławki o tym, jaka jedyna forma Pana Tadeusza do niego trafia i całym sercem się z nimi zgodziła.

― Błagam, niech dadzą Lalkę w maju. O nic więcej nie proszę ― jęknęła sfrustrowana Piasecka.

― Czyżby stalker z rozdwojeniem jaźni był bliski twojej duszy?

― Oj tam, stalker. Ja tylko lubię wiedzieć to i owo, a czasami pojawić się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie. Tak zwanemu przypadkowi czasami trzeba dopomóc. Ale przed zarzutem rozdwojenia jaźni się nie obronię. ― Przewróciła oczami. ― Dobra, koniec mądrości. Chodź karmić zwierzątko w płucach.

― Tak jest.

Tak jak zawsze po lekcjach bądź gdy po prostu nie chciały przebywać w śmierdzącej szkolnej toalecie, wyszły na zewnątrz i w wiadomym celu schowały się za budynkiem. Jak na koniec stycznia, tego dnia było naprawdę ciepło i słonecznie, z czego większość uczniów korzystała. Stężenie dymu tytoniowego i pary z e-papierosów w powietrzu na terenie budynku oświaty było tak wysokie, że od samego tam przebywania  można było uzależnić się od palenia.

― Weź chodź dalej od tych debili, nie chce mi się z nimi gadać ― powiedziała Eliza, gdy zobaczyła ludzi ze swojej klasy zajętych rozmową.

Stanęły, zachowując odpowiednią odległość od reszty ludzi. Piasecka przypomniała sobie, że dokładnie w tym miejscu rozmawiały przed tym, jak podeszła po raz pierwszy w autobusie do Aurelii. Wspominała ten moment z rozbawieniem i nutką nostalgii. Pomysł o ponownym zaczepieniu tematu astrologii w niewinnym pytaniu o położenie słońca w chwili urodzenia z początku wywołał u niej śmiech, jednak Nadia trafiła w dziesiątkę z tą radą.

― Co ty taka zamyślona? ― Przybysz spojrzała na Piasecką zaciekawiona tym, co tej chodziło w tym momencie po głowie.

― A żeby to była nowość. ― Przewróciła oczami. ― Nie no, pomyślałam o pierwszych moich rozmowach z wiadomo kim. Kminisz, że jeszcze niedawno nie mogłam do niej podejść bez dostania zawału albo dwóch po drodze?

― No nie? Zapierdala ten czas.

― Weź, nie chcę o tym nawet myśleć...

― Ciągniecie to na odległość, czy od września topicie pamięć o sobie w litrach wódy? ― spytała Nadia, tak jakby czytała rudowłosej w myślach.

― A chuj wie, nie chcę o tym myśleć w styczniu. Tak naprawdę to my nawet za długo się nie znamy. Pewnie wyjdzie w praniu, ale przygotowuję się na opcję numer dwa nawet i wcześniej. Zresztą chuj wie, czy się w ogóle dostanę na te studia. A zresztą nawet jak zostanę w Polsce, to nic nie jest pewne.

― No tak, naczelna pesymistka, ale i tak w głębi serca marzycielka. Miotasz się, miotasz, ale wiesz co? Też bym się na twoim miejscu miotała. Porównanie ciebie z Wokulskim nie było takie głupie.

Eliza zaśmiała się i pokręciła głową.

― No ale przecież zgodziłam się na rozdwojenie jaźni, to...

7:21Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz