Rozdział 40

421 51 2
                                    

Tak jak każdego dnia, punktualnie o siódmej dwadzieścia jeden, czekała na autobus. W duchu uśmiechnięta, lekka ― jeszcze nie dopadł jej niedosyt. Inne problemy poszły w niepamięć. Nawet wiosna nie była dla niej paradoksalnie przybijająca. Choć wrażenia z poprzedniego dnia ostudził nieco sen, droga do szkoły na nowo ożywiła piękne chwile. W autobusie obydwie odgrywały scenę obojętności, jednocześnie posyłając sobie spojrzenia ukradkiem. Wcześniej powstrzymywały się nawet od tego, by nie potęgować bólu.

Aurelia wydawała się dziś w podobnym nastroju do Elizy. Tak jak zawsze obserwowała to, co przewijało się za szybą, lecz na miejscu znużenia i umęczenia, w jej oczach pojawił się błysk. Sama nawet nie dopuszczała do głosu faktu, jak wielki wpływ miała na nią tamta rozmowa i usiłowała siebie przekonać, że wiele innych czynników mogło polepszyć jej samopoczucie. Przestraszyła się tego, jaką władzę miały nad nią uczucia do drugiej osoby ― po tylu latach, pierwszy raz szczerze się zakochała. Starała się jednak nie zamęczyć analizowaniem i czerpać z chwili. 

Idąc w bezpiecznej odległości od Markowskiej, Eliza przypomniała sobie październik. Bardzo często myślała o okresie niedługo sprzed przydzielenia zastępstwa z angielskiego. W zasadzie wtedy czuła w kościach, że działo się coś dziwnego. Unikała jednak myślenia o tym w strachu przed utratą kontroli. Do tego to właśnie wtedy zaczynała interesować się innymi formami nauk o planetach, niż te konwencjonalne, a gdy przełączając kanały w telewizji, napotkała program ezoteryczny, zatrzymywała się na nim i zamiast czekać na telefoniczne żarty pijanych nastolatków, słuchała, co osoba na ekranie wyczytywała z kart. Wszystko z czystej ciekawości.

Nawet Dorotki w szatni nie było tego dnia i obyło się bez krzyków o buty na zmianę.  

O kurwa, Wszechświat mnie przestał ruchać w dupę.

Usiadła na schodach przed wejściem, czekając na Nadię. Nie zdążyła nawet przeczytać codziennego horoskopu, gdy na ekranie pojawiło się powiadomienie z aplikacji, której używała do kontaktu z Aurelią. Kiedy weszła w wiadomości (rozglądając się we wszystkie strony, czy na pewno nikt nie miał jak spojrzeć jej w telefon), chcąc nie chcąc, natrafiła na ich ostatnią wymianę zdań, po której zaczęła się jej autodestrukcyjna pętla. Przeszył ją dreszcz na myśl o tych chwilach. Nim odpisała, wytłumaczyła swoim natrętnym myślom, że to już przeszłość.

Aurelia: Jedziesz na wycieczkę? Ogłosili wam w ogóle już? Bo w pokoju nauczycielskim to dzisiaj temat numer jeden... Głowa mi pęka.

Eliza: Taa, w tamtym tygodniu. A co do tego, czy jadę, to co ja mam z tymi debilami tam robić? :D A poza tym, nie będę turystką we własnym mieście. A Ciebie do tego przymusili?

Aurelia: Jakie przymusili? Jestem tym szczerze podekscytowana!

Tak bardzo próbowała nie roześmiać się na cały korytarz, wyobrażając sobie jej sarkastyczną radość.

Eliza: Weź, bo się prawie oplułam!

Aurelia: A tak serio, próbowali mnie przekupić jakimiś śmiesznymi premiami, ale pilnowanie Twojej klasy, biolchema i kilku małpek ze sportowej mnie bardzo, ale to bardzo nie przekonuje...

Eliza: O kurwa, za to powinni płacić potrójnie. 

Aurelia: Witaj w Polsce.

Eliza: Ja, ja, Frau Schwartz ;)

Aurelia: Rude to i wredne...

Eliza odpowiedziała emotikonem aniołka. 

― Co ty taka uśmiechnięta? ― zaczepiła ją Nadia.

7:21Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz