Rozdział 21

806 57 10
                                    

– W sumie to ci coś opowiem, bo ty lubisz takie tematy – odezwała się nagle Markowska po chwili zastanowienia. 

Eliza spojrzała na nią z zainteresowaniem. Po tym, jak oddaliły się od niezbyt wysokich lotów imprezy, znalazły sobie miejsce na ławce przystanku autobusowego. Otoczenie było dość ciche, co mogło znaczyć tylko, że świat wracał już do normy, albo i większość osób odpadła tuż po północy. Dla pochłoniętych rozmową kobiet jednak był to duży atut.

– Pamiętasz wtedy, co się jeszcze widziałyśmy w autobusie przed świętami?

– Tak, a co?

– No to pojechałam po te zioła, wróciłam do domu, ogarnęłam Tomka i położyłam się spać koło szesnastej, mimo że normalnie nie śpię w dzień, ale uznałam, że organizm musi się zregenerować po przeziębieniu, dlatego tak bardzo chciało mi się spać. No ale dobra, w pewnym momencie otwieram oczy i nie mogę się ruszyć. Nie pamiętam, co widziałam, ale wiem, że słyszałam jakąś muzykę. Rano jak wstałam, to się okazało, że zasnęłam przy telewizorze, więc skąd ta muzyka, to jeszcze rozumiem. Z tym że co to konkretnie była za piosenka, nie pamiętam za Chiny. I do tego ja wiem dokładnie, że coś jeszcze mi umknęło, tyle że pojęcia nie mam co, poza tym, że były to jakieś obrazy, halucynacje... Cholera wie. Nawet nie wiem, skąd u mnie wzięło się to przekonanie, po prostu wiem, do jasnej, że coś wtedy się zdarzyło i nikt mi nie wmówi, że było inaczej.

Nie wiedzieć czemu po usłyszeniu tej historii, rudowłosą przeszył silny dreszcz, tak jakby ciało podpowiadało jej, że miała jakiś związek z opisanym przez Aurelię zdarzeniem. Natychmiast połączyła fakty i odezwała się: 

– A to interesujące, bo chyba zdarzyło mi się coś podobnego i w podobnym czasie. Jedynie różnią się okoliczności.

– Powiedz coś więcej... – zaciekawiła się Markowska.

Cały sceptycyzm i dystans do tego typu kwestii ulotnił się z kobiety.

– Rozjaśniła mi trochę pani moją sytuację, bo rzeczywiście kojarzę jakąś muzykę, z tym że musiałabym ją usłyszeć, żeby być pewna co to było. No, ale tego samego dnia pojechałam do Warszawy z Wiktorem na imprezę i w skrócie to urwał mi się film, straciłam przytomność i zawinęli mnie na SOR, a tam się w ogóle okazało, że ktoś mi czegoś dosypał do drina. Jedyne, co sobie przypomniałam to to, że miałam jakieś halucynacje po tym gównie, ale jakie to już nie wiem. I tu właśnie tkwi problem. Chociaż i tak jest lepiej, bo wcześniej to miałam tylko wrażenie, że coś mi z tamtej nocy umknęło i tyle, a to raczej oczywiste przy takiej sytuacji. Tak to przynajmniej wiem, że coś widziałam, coś słyszałam... – streściła swoje przeżycie Eliza, choć nie bez wątpliwości, czy na pewno powinna była o tym mówić.

Jednak nie potrafiła poradzić nic na wrażenie, że mogła w tym momencie powiedzieć cokolwiek, a i tak zostałaby zrozumiana. Oczywiście przez myśl przeszło jej to, że owo porozumienie między nimi mogła sobie tylko ubzdurać na skutek coraz silniejszych uczuć do Markowskiej pomieszanych z jej tendencją do życia we własnych wyobrażeniach, jednak teraz wydawało jej się to coraz mniej prawdopodobne. Przecież nigdy nie prosiła się o jej uwagę. Ba, z początku wręcz unikała nauczycielki.

– I myślisz, że te sytuacje mogą być ze sobą powiązane? To brzmi aż niedorzecznie...

– No brzmi – zgodziła się z nią, wzruszając ramionami. – Nie wiem, czy są powiązane, ale na pewno w jakiś sposób podobne.

– No cóż, nie da się ukryć. A może i faktycznie jest coś na rzeczy, może więcej osób tak miało. Jakaś zbiorowa halucynacja, czy ki diabeł... Daj znać, jeśli ci się coś przypomni, bo aż sama jestem ciekawa.

7:21Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz