Rozdział 30

654 46 7
                                    

― Dobra, ale ani słowa o Markowskiej. Ty, Damian i Alyona nie znacie w ogóle takiego nazwiska ― powtórzyła pospiesznie Eliza już któryś raz z kolei główną zasadę obowiązującą na studniówce otwockiego liceum.

― Oczywiście ― odparli znudzonym tonem po tym, jak po raz kolejny otrzymali tę samą instrukcję.

Nie dziwili się jednak, dlaczego Piasecka była tak bardzo wyczulona na tym punkcie, tak więc nie mieli o jej powtarzanie oczywistości żadnych pretensji.

Do drzwi zapukał kolega z ławki Elizy, który zgodził się za wódkę przemyconą zza wschodniej granicy wpisać Alyonę jako swoją partnerkę na bal maturalny. Tak dla formalności na miejscu miał pojawić się z resztą grupy, a po odtańczeniu poloneza, wrócić do swojego towarzystwa. Każdemu pasował taki układ. Emil poznał się z każdym po kolei i nawet nawiązał dobry kontakt z resztą obecnych. Atmosfera z pozoru nie była ani trochę napięta. W rzeczywistości wszyscy trzymali go jednak na dystans i wydawać by się mogło, że powodem była jego nieznajomość sekretu, o którym to wiedziała reszta zebranych.

― Ej, bo w sumie się nie dogadaliśmy. Tłuczemy się autobusami i pociągami, czy ktoś ma samochód? ― spytał.

Towarzystwo siliło się na resztki samokontroli, by przez wzmiankę o autobusie, ukradkiem nie spojrzeć na Elizę, która ze stoickim spokojem udzieliła Emilowi odpowiedzi.

― Mieliśmy w planie złożyć się na taksę. Co prawda do Warszawy może trochę kosztować, ale przecież jest nas szóstka, to nie zbiedniejemy aż tak. A w ogóle to już by wypadało ją zamówić.

Pół godziny później znaleźli się już w stolicy w szampańskiej atmosferze. Rudowłosa jednak nie traciła czujności, miała oczy dookoła głowy i z precyzją, której nie powstydziłby się agent służb specjalnych, kontrolowała otoczenie, by żadna informacja nie ujrzała światła dziennego. To nie tak, że nie miała zaufania do przyjaciół. Zwyczajnie kierowała się maksymą: przezorny zawsze ubezpieczony.

Studniówka w Warszawie była podobnie wystawna, co ta wrocławska, pomimo że lokal wynajęty był przez szkołę na ostatnią chwilę. W wystroju dominowały jasne kolory. Gdyby nie ciepłe odcienie, można byłoby nazwać pomieszczenie sterylnym. Dekoracji nie było zbyt wiele, choć paradoksalnie ta minimalistyczna wizja dodawała końcowemu efektowi klasy.

Do szóstki dołączyli jeszcze znajomi Emila ze swoimi partnerkami, wśród nich Magda Wrońska, która spotykała się z jednym z chłopaków z klasy sportowej.

― O, jest i ta, co na studniówkę w glanach przyszła ― rzucił już z daleka Mateusz.

― No a spodziewałeś się po mnie szpilek? ― zaśmiała się Eliza, przybijając z nim piątkę.

Jej kontakty z osobami ze szkoły były sztuczne, aczkolwiek neutralne, a nawet względnie przyjazne. Konieczność do pokojowej współegzystencji.

― Na szpilkach to byś się wyjebała ― wtrąciła Magda.

― Może i tak, ale jak pierdolnę kogoś z glana, to przekaz będzie bardziej dosadny ― odgryzła się Piasecka na komentarz irytującej znajomej z klasy.

― Dziewczyny, ale po co tyle jadu? ― uratował sytuację Błachowiak. ― W ogóle to prawda, że Markowska tu dzisiaj będzie?

Na dźwięk tego nazwiska serce podeszło Elizie do gardła, podczas gdy ona sama przeszła w stan zwiększonej czujności. Kątem oka spojrzała na znajomych. Nikt nie pokazywał po sobie, że coś wie. Alyona, Wiktor i Damian odebrali tę drobną aluzję, zaczynając w swoim gronie rozmowę na inny temat, by uniknąć podświadomych reakcji, które mogłyby zdradzić tajemnicę.

7:21Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz