Rozdział 8

888 53 0
                                    

Zupełnie nie miała nic do powiedzenia w zaistniałej sytuacji. Ostatnie, czego się spodziewała to to, że akurat tego dnia, o tej godzinie i w tym miejscu natknie się na tę konkretną osobę. Spośród wszystkich ludzi, których tu mogła spotkać, trafiła się właśnie ona.

Markowska posłała jej jedno ze swoich wymownych spojrzeń, które pytało: serio?, po czym najzwyczajniej w świecie usiadła obok.

Z początku było niezręcznie. Nie odzywały się do siebie, ani nawet nie patrzyły w swoją stronę, nie licząc przelotnych i dyskretnych zerknięć. Eliza z całych sił koncentrowała się na opanowaniu narastającej w niej nerwowości, która to zawsze dopadała ją w obecności anglistki. Rzuciła niedopałek papierosa na ziemię i zdeptała go, przez moment skupiając uwagę na kawałku miażdżonego glanem tytoniu. Cisza wydawała się trwać w nieskończoność.

– Nie pojechałaś na groby? – zaczęła wreszcie Aurelia, by jakoś przerwać milczenie, które i dla niej z każdą chwilą stawało się coraz bardziej nieznośne.

– Rodzice w delegacji, a samej mi się nie chciało – odparła uczennica, siląc się na obojętny ton. – Więc w tym roku świętowałam w domu, jeśli tak to można nazwać.

Chlałam do nieprzytomności i chodziłam po klubach, żeby się oderwać.

Kobieta skinęła głową.

– Zrozumiałe. Przynajmniej miałaś przy sobie chłopaka. – Mówiąc to, uśmiechnęła się, lecz Elizie, która po raz pierwszy od początku tej rozmowy spojrzała w jej stronę w sposób jawny, wydawało się, że zrobiła to bardzo nienaturalnie, sztucznie. Zdecydowanie inaczej niż w autobusie.

Tak jak zawsze, podświadomość od razu zaczęła podpowiadać jej różne scenariusze, ale ona zignorowała je i zaśmiała się tylko. Bardziej z rzeczy, która nasunęła się jej na myśl, niżeli ze słów nauczycielki, gdyż do uznawania jej za dziewczynę Wiktora, już dawno przywykła.

– Chłopaka? – Nie kryła rozbawienia. – To mój przyjaciel. Znam go całe życie, jest dla mnie jak brat – sprostowała.

A poza tym jest gejem, a ja lesbijką, w dodatku gustującą w kobietach mieszczących się w przedziale wiekowym moich rodziców, jak się okazuje.

– W takim razie wybacz – powiedziała zmieszana – nie powinnam wnikać.

– Nic się nie stało – odparła Eliza, nieco rozczulona, patrząc na jej nagłe zakłopotanie.

Ich spojrzenia spotkały się ze sobą na kilka sekund, wytwarzając moment tego szczególnego rodzaju napięcia, które dało się wyczuć pomiędzy nimi zawsze, gdy zostawały same.

– A pani też nigdzie nie pojechała? – spytała bardzo niepewnie, nie mając pojęcia, w jaki sposób pociągnąć tę rozmowę.

Już samo to, że siedziała z nią w jakimś parku o tej godzinie i rozmawiała na temat inny niż cokolwiek związanego ze szkołą, zupełnie nie mieściło jej się w głowie. Pomimo że konwersacja toczyła się w jakiś sposób, wciąż czuła się niezręcznie.

– No, jakoś tak wyszło. Miałam jechać do mojej rodzinnej miejscowości, ale kiedy mój syn jest u byłego męża, wolałabym być w okolicy, niżeli na jakiejś niemieckiej wsi. A poza tym nie jestem jakąś specjalnie wielką katoliczką.

Ku zdziwieniu Elizy, Aurelia okazała się bardziej rozmowna i otwarta, niż się można było po niej tego spodziewać. Bardzo pozytywne zaskoczenie.

Twoja nienawiść do tego człowieka musi być ogromna, że w rozmowie z losowo napotkaną uczennicą musisz podkreślić, że z nim nie jesteś i mu nie ufasz. A tak poza tym, to jestem zajebistą stalkerką i o tym wiedziałam. Tak samo, jak o tym, że urodziłaś się w Niemczech, ale jesteś Polką.

7:21Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz