55. Moja kochana Cynamonka

477 23 24
                                    

Reiden

Nie przypominałem sobie, żeby kiedykolwiek aż tak bardzo trzęsły mi się ręce. No może oprócz wizyty u ginekologa dwa tygodnie temu kiedy to ciąża mojej dziewczyny miała zostać potwierdzona. Na szczęście nie została, a ja dzięki tej małej pomyłce testu ciążowego zrozumiałem wreszcie czego chcę. Czułem się jakbym umierał wewnętrznie z każdą sekundą, chociaż tak naprawdę wracałem właśnie do życia. Serce łomotało mi jak szalone kiedy w eleganckim garniturze wchodziłem do jednej z wielu Galerii Sztuki w Los Angeles.

To właśnie tutaj miłość mojego życia miała mieć swoją wystawę. Może nie zrobiła jakiejś zawrotnej kariery w czasie który spędziliśmy osobno, ale wydawała się odnaleźć prawdę w swojej sztuce, była autentyczna nie zwracając przy okazji uwagi na to jaki będzie tego odbiór. Uwielbiałem to. I nie ja jeden byłem takiego zdania.

W pomieszczeniu które było kiedyś jakimś magazynem, na ścianach wywieszono obrazy, nie były utrzymane w jednej stylistyce, niektóre przedstawiały postacie, jeszcze inne miejsca, a spora ich ilość była po prostu abstrakcjami. Niby wiedziałem, że sztuki nie wolno dotykać, a jednak palce aż mnie świerzbiły, żeby przesunąć nimi po postaciach pod drzewem. Zgadza się. Moja Cynamonka wystawiła też mój obraz, nie byłem na nią o to zły, po prostu poczułem nieprzyjemny uścisk w żołądku. A może czułem go już wcześniej, stres który w tym momencie mnie ogarnął był zupełnie nie do opisania.

Jeszcze tylko kilka minut.

Christiana chciała pozwolić ludziom pierwsze obejrzeć jej obrazy i zinterpretować je na swój własny sposób, żeby mogły przemówić do ich własnych wspomnień zamiast narzucać im od razu o czym ona myślała tworząc je. Nadal była kompletnie wyjątkowa.

Tłum nie był zbyt duży, dlatego wyłonienie z niego jej byłego męża, który patrzył wprost na mnie z lekko uniesioną brwią, nie należało do wyzwań. Chyba nie powinienem być o niego zazdrosny, w końcu wiedziałem doskonale, że byli małżeństwem tylko na papierze, a jednak właśnie to czułem, nieposkromioną zazdrość. Mieszkał z nią przez kilka lat, wychodzili razem na różne okazje, widziałem ich wspólne zdjęcia na ich profilach w social mediach, chociaż kategorycznie zakazałem sobie na nie wchodzić. Nie byli razem w romantycznym znaczeniu tego słowa, ale spędzał z nią codzienność, tak po prostu miał wszystko za co ja byłem gotów oddać życie.

Nie sądziłem, że odważy się do mnie podejść, a jednak właśnie tak się stało.

- A więc to ty - rzucił w ramach przywitania.

Obrzuciłem spojrzeniem jego sylwetkę, był znacznie niższy ode mnie, pewnie wzrostem dorównywał Christianie, więc jeśli chodzi o typowy wzrost dla mężczyzn mieścił się w średniej, jego jasne włosy odwijały się na wszystkie strony, a w oczach zauważyłem zalążek niechęci.

- Skąd wiesz jak wyglądam? - zapytałem domyślając się, że Christiana musiała mu o mnie opowiadać.

Na jego ustach zagościł nieznaczny uśmiech.

- Wiesz moja była żona była kiedyś zakochana w facecie łudząco podobnym do ciebie - stwierdził luźno popijając przy okazji ze swojego kieliszka z różowym szampanem. - Wiem, bo praktycznie całe nasze mieszkanie było świątynią jego portretów. - Wymownie spojrzał mi w oczy. - Przynajmniej dopóki nie wylała morza łez, żeby wreszcie zrozumieć, że on nigdy nie był jej wart.

Zacisnąłem mocno szczękę. Dobra kilka razy poważnie spieprzyłem sprawę, ale to jeszcze nie oznaczało, że nie byłem jej wart. Przecież zrobiłbym wszystko żeby cofnąć czas, żeby wtedy ją przy sobie zatrzymać.

- Słuchaj ja... - zacząłem się tłumaczyć, ale mi przerwał.

- Wiesz co, mam głęboko gdzieś co masz mi do powiedzenia, ja nie potrzebuję twoich tłumaczeń, to ona powinna je od ciebie usłyszeć, ale pamiętaj, że jest dla mnie jak siostra i jeśli jeszcze raz będzie przez ciebie cierpieć zabiję cię bez żadnych skrupułów. - Spojrzał na mnie w sposób który miał mnie chyba onieśmielić.

The art of perfection [new adult] (zakończone)Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu