16. Nocny deszcz

715 41 4
                                    

Reiden

Obudził mnie odgłos deszczu, z początku bardzo delikatny, jednak z każdą mijającą minutą przybierał na sile. Miałem zamiar go zignorować i udać, że wcale nie zaczyna chcieć mi się lać od tego ciągłego kapania. Żałośnie długą chwilę zajęło mi zrozumienie, że nie powinienem był słyszeć kapania na podłogę. Wstałem niemal natychmiast i po ciemku podszedłem do okna żeby je zamknąć. Powietrze w nocy robiło się trochę bardziej rześkie, a że nie bałem się robactwa które może wejść przez otwarte okno po prostu się nim delektowałem. Miało to i swoje złe strony, tak jak teraz, w przypadku deszczu zalewało całą podłogę. W tym momencie cieszyłem się, że byłem w piwnicy, płytki nie wpijały wody, za to robiły się śliskie, o czym przypomniałem sobie w sposób bardzo dobitny, kiedy o mały włos nie wywinąłem orła.

Postanowiłem zrobić krótką rundkę po domu, z zamiarem sprawdzenia wszystkich okien, skoro byłem jedynym który się obudził wypadało to zrobić. Mógłbym co prawda krzyknąć „pada deszcz" i patrzeć kto wypadnie ze swojego pokoju w popłochu. Ale miałem ochotę robić na złość tylko jednej osobie, gospodarze byli spoko, w końcu pozwalali mi tu mieszkać za darmo jeśli tylko pomagam im w pracach wokół domu, co w zasadzie robiłem od zawsze, więc pobyt tutaj miał dla mnie same korzyści.

Przeszukałem cały parter, ale jedynie okno w kuchni było uchylone, w dodatku deszcz zacinał od zachodu, więc nic nie zamokło. Billy i Lydia nigdy nie otwierali okien na noc, po tym jak modliszka wylądowała na zagłówku ich łóżka moja "nieustraszona„ agentka nie zważała już na upały i duchotę. Zresztą klimatyzacja którą włącza kiedy jest jej za gorąco spełnia swoją funkcję.

Nie zamierzałem włazić na strych, okna dachowe i tak się nie otwierały, a po sprawdzeniu całego pierwszego piętra pozostał mi tylko jeden pokój. Ten należący do Christiany. Z jakiegoś powodu miałem opory przed wtargnięciem w jej strefę prywatną, gdyby nie spała mógłbym zapukać, ale nie chciałem ryzykować tego, że ją obudzę. Rozważenie wszystkich za i przeciw zajęło mi co najmniej kilka minut podczas których na przemian łapałem za klamkę i ją puszczałem dochodząc do wniosku, że jeśli woda zniszczy jakieś jej rzeczy będę mógł nabijać się z jej niedźwiedziego snu.

Ostatecznie jednak wygrana byłaby tylko chwilowa, zazwyczaj ten pokój należał do mnie, a jeśli woda wejdzie pod panele i je podniesie będę musiał żyć w takich warunkach dopóki Lidia nie zdobędzie budżetu na remont. A ostatnio i tak mieli z Billym zbyt dużo wydatków, jeszcze ten garaż któremu dużo brakowało do względnej użyteczności.

Wszedłem do pokoju w którym nie powitała mnie ciemność której się spodziewałem. Lampka którą Christiana kupiła pierwszego dnia pobytu tutaj stała na szafce nocnej. Zapalona. Nie dawała zbyt wiele światła, a pokój był duży, więc nadal panował w nim lekki półmrok, ale przez ustawienie jej zaraz koło łóżka to właśnie ono było najbardziej oświetlone.

A na nim spała ona. Obiekt moich najbardziej złośliwych myśli, przynajmniej w ostatnim czasie. Zaplątała się w prześcieradło którym była przykryta w taki sposób, że jedna z jej długich nóg była doskonale wyeksponowana na tle białej pościeli. W ciągu ostatnich tygodni ładnie się opaliła, nic dziwnego, prawie cały czas gdzieś ją ganiałem, nie miałem taryfy ulgowej a ona bardzo rzadko o nią prosiła. A raczej nigdy nie prosiła, czasami po prostu sam zauważałem, że zadanie które jej dałem było ponad jej siły.

Zerknąłem w stronę okna i zauważając, że jest uchylone podszedłem do niego na palcach nie chcąc robić zbyt dużego hałasu i zamknąłem je. Moje zadanie tutaj było skończone, i miałem zamiar bardzo szybko się ulotnić, ale krótki dźwięk który wydobył się z jej ust sprawił, że odwróciłem głowę przystając praktycznie w drzwiach. W pierwszym odruchu uśmiechnąłem się pod nosem interpretując ciche dźwięki jakie zaczęła wydawać coraz częściej za odgłosy rozkoszy i z całą pewnością miałem zamiar jutro rano naśmiewać się z tego, że ma erotyczne sny. Już widziałem jak czerwone zrobią się jej policzki kiedy zapytam kto sprawiał jej taką przyjemność.

Moje idiotyczne myśli przerwał dźwięk który zdecydowanie nie brzmiał jak coś pozytywnego, zaczęła szybko łapać powietrze prawie się nim dławiąc, a później po prostu zapłakała. Do jasnej cholery płakała przez sen, a ja nie wiedziałem co niby mam z tym zrobić. Powinienem ją obudzić? Dać jej w twarz i powiedzieć żeby wzięła się w garść?

Poruszyła się niespokojnie, pierwsze jeden raz, a kiedy myślałem, że wreszcie zasnęła spokojnie, zaczęła kopać nogami jakby próbowała przed kimś uciec. Co działo się właśnie w jej głowie, że płakała i uciekała przez sen. I dlaczego w ogóle mnie to interesowało?

Powinienem był się cieszyć. Najwyraźniej mieszkanie tutaj wcale nie było dla niej takie dobre, i z całą pewnością nie była to kwestia sypialni, ja nigdy nie miałem w niej problemów z zaśnięciem. No może czasami, ale to nie miało w tym momencie nic do rzeczy.

Gestykulowała coraz zamaszyściej kręcąc głową tak mocno, że robiła sobie na niej jedno wielkie gniazdo. Na jej czoło wstąpiły krople potu, a ja stałem jak ostatni dureń w nogach łóżka nadal zastanawiając się dlaczego mnie to nie cieszy, Sam dogryzałem jej całymi godzinami, nasze małe słowne potyczki praktycznie nigdy się nie kończyły, a jednak teraz było mi jej żal. Bądź co bądź właśnie bardzo się męczyła, i może właśnie dlatego każdego ranka wyglądała jak z krzyża zdjęta.

Oddech zaczął grząść jej w płucach, a po policzkach spłynęły łzy. A żeby to cholera jasna wzięła, nie mogłem tak po prostu stąd wyjść. Zgasiłem lampkę i wdrapałem się na materac bardzo ostrożnie, po części dlatego, żeby jej nie obudzić, ale przede wszystkim nie chciałem oberwać jeśli znowu zacznie kopać. Położyłem się zaraz obok niej i bardzo delikatnie próbowałem do siebie przyciągnąć.

- No chodź tutaj – wyszeptałem wsuwając ramię pod jej głowę. Jej mięśnie drżały i cała była rozpalona, do tego stopnia, że zacząłem się zastanawiać czy aby nie ma gorączki. – Już dobrze – powiedziałem bezwiednie kiedy przysunęła się do mnie, zaplatając się na moim ciele jakby szukała bezpieczeństwa. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że szukała go właśnie u mnie. Świadomie nigdy by tego nie zrobiła, a to wszystko przez to jak się względem niej zachowywałem. Chyba czasami zapominałem, że jest tylko osiemnastolatką która jest prawie zupełnie sama w obcym kraju. Jej ciotka nie miała oporów przed wzięciem mnie pod swoje skrzydła, zobaczyła we mnie potencjał i chciała go rozwijać. A ja... Sam nie wiem, tak bardzo zafiksowałem się na tym, że jej tu nie chcę, że nie poświęciłem chyba nawet jednej chwili na poznanie jej. – Przepraszam, że byłem cholernym sukinsynem. – Przesunąłem dłonią wzdłuż jej kręgosłupa przysłuchując się temu jak jej oddech stopniowo się normuje. – Mam nadzieję, że wiesz, że w razie czego możesz na mnie liczyć? – Nie czekałem na odpowiedź, ale jej ręce trochę mocniej zacisnęły się na moim ciele kiedy wydała z siebie westchnienie. Nie byłem dobry w interpretacji ale brzmiało mi ono na ulgę. Przełknąłem z trudem ślinę. Zdecydowanie byłem dla niej zbyt ostry i postanowiłem sobie twardo, że już taki nie będę.

Zasypiając tamtej nocy musiałem przypominać sobie, że mimo wszystko wciąż jej nienawidzę. Bo pierwszy raz nie czułem jakby tak było.

The art of perfection [new adult] (zakończone)Where stories live. Discover now