3. Kobiecie nie przystoi

700 35 13
                                    

Christiana

Spóźniłam się prawie dziesięć minut. Zanim wreszcie wytoczyłam się na zewnątrz ubrana, najedzona babeczkami które okazały się dużo lepsze niż się tego spodziewałam – i to pomimo niesprawiedliwego uprzedzenia które do nich miałam wiedząc, że ten burak je uwielbia – i gotowa do pracy, byłam już spóźniona.

- Spóźniłaś się – burknął Reid spoglądając na mnie jedynie na ułamek sekundy, później wrócił do ważniejszych zadań. Którymi było sama nie wiem co. Lydia i Billy stali z jakimś mężczyzną w głębi działki, nie tak daleko żeby zbliżali się do sztucznego stawu z tego co pamiętałam zarybionego, nad którym wznosiła się mała kładeczka, prowadząca na niewielką wysepkę na której środku rosło sporych rozmiarów drzewo, ale kawałek od domu. Na tyle daleko, że nie usłyszeliby jego przekleństwa gdybym walnęła go łokciem w brzuch. Naprawdę kusząca perspektywa. A jednak wolałam go nie denerwować kiedy dzierżył w ręce siekierę. Wymachiwał nią nad klockiem zaostrzając kolejne kołki.

- No chyba musiałam się ubrać – zauważyłam opryskliwym, a zarazem znudzonym tonem. Zastanawiałam się czy nie zacząć od przeprosin, ale w zasadzie nie zgodziłam się przyjść za pięć minut, to on mi to narzucił, więc w zasadzie nie mogłam złamać słowa którego nie dałam.

- A ja oczekiwałem, że okażesz mi jednak odrobinę szacunku i przyjdziesz punktualnie.

- Zeżarłeś mi babeczki – zauważyłam oskarżycielsko. – Które polizałam, więc były zaklepane. - Na chwilę uniósł swoje ciemne oczy spoglądając na mnie spod daszka czapki. – Nie wspomnę nawet o tym jakie to było obrzydliwe – dorzuciłam. – Więc nie licz, na nic pozytywnego z mojej strony, nigdy – podkreśliłam ostatnie słowo bardzo dobitnie.

Znowu bezczelnie się uśmiechnął, szybko jednak wrócił do pracy, zupełnie jakbym nie stała tam jak głupia wpatrując się w niego. A obrazek przed moimi oczami przyprawiłby mnie o szybsze bicie serca gdyby w grę wchodził jakikolwiek inny mężczyzna. Koszulka którą miał na sobie miała obcięte rękawy, i wyraźnie rozcięcia na bokach, przez które byłam w stanie dostrzec mięśnie jego torsu i brzucha. Ramiona napinały się za każdym razem kiedy podnosił siekierę tylko po to, żeby opuścić ją gwałtownie zaostrzając kolejny kołek. Naprawdę próbowałam się nie gapić, ale opalona skóra zroszona potem była jak sztuka sama w sobie. Pewnie oglądanie mężczyzny w takiej sytuacji było dla kobiety jak oglądanie pornosa dla mężczyzny. Przynajmniej tak właśnie się czułam wbijając zęby w dolną wargę i nerwowo przenosząc ciężar ciała na zmianę na pięty i palce.

Myślałam, że po tym wszystkim co zdarzyło się w moim życiu, już nigdy nie będę w stanie spojrzeć na mężczyznę i stwierdzić, że mi się podoba, chociaż po naszej małej scysji w kuchni moje bezmyślne gapienie się na niego w tej chwili było jaskrawym potwierdzeniem tego, że nie zmądrzałam nawet odrobinę. Nie miałam dość szacunku do samej siebie żeby odrzucić to, co było dla mnie toksyczne.

Z jednej strony nie chciałam już nigdy więcej zwracać niczyjej uwagi, najlepiej zamykając się w cholernym klasztorze, a z drugiej czułam jakbym potrzebowała czyjegoś ciepła. Lądując na kilka miesięcy z ludźmi którzy byli dla mnie praktycznie obcy, chyba skutecznie się tego pozbawiłam.

- Mam rozumieć, że zamierzasz tak po prostu stać i się przyglądać, czy wreszcie weźmiesz się za robotę?

Przysięgam sto razy lepiej się na niego patrzyło niż go słuchało, i nie chodziło tutaj wcale o południowy akcent który jednocześnie dodawał mu uroku i sprawiał, że trudno mi go było zrozumieć.

- Nikt nie powiedział mi, że mam się czymś zająć więc... - wzruszyłam luźno ramionami zarabiając od niego kolejne lekceważące prychnięcie, które przypominało trochę przekleństwo.

The art of perfection [new adult] (zakończone)Where stories live. Discover now