Zachęcam do komentowania i jeśli spodoba wam się rozdział do zostawienia gwiazdek. To dużo dla mnie znaczy
Miłego czytania!
Blake
- Moi rodzice wrócili do New Hope- odezwała się nagle brunetka gdy wracaliśmy pod kamienicę
- Chcesz do nich wrócić?- zapytałem nieco zaskoczony ale tak aby mój głos nie ukazał jej żadnej emocji
- Nie.. Znaczy wiesz..- westchnęła przystając w miejscu i męczeńsko potarła twarz dłońmi- Amy nie wie, że "odżywam" więc tak naprawdę nie mam wyjścia niż wrócić- wyjaśniła wzdychając na co pokiwałem głową
- Aha- włączyłem analizę w mojej głowie
- Co?- przeniosła na mnie znudzony wzrok
Przez chwilę nie odpowiadałem, ponieważ zapatrzyłem się na jej twarz. Oczy dalej puste, a na ustach nie gościł żaden złośliwy uśmiech. Sentí un deseo aterrador de cambiar eso..
- Nie.. Nic. Wracajmy- odwróciłem się na pięcie i powolnym krokiem, w ciszy ruszyliśmy w stronę mojego miejsca zamieszkania
Do końca drogi nie odezwaliśmy się ani słowem. Wpuściłem ją pierwszą do mieszkania i zamknąłem za nami drzwi. Jak w hipnozie podeszła do swojego fotela i usiadła na nim wbijając wzrok za okno. Zabrałem się za sprzątanie opakowań po ciastkach. Rano pojadę po więcej. Wszedłem do kuchni obładowany plastikiem i wyrzuciłem go do kosza pod zlewem. Na chwilę zawiesiłem wzrok na jednej z kopert leżącej na blacie wyspy. Dla Blake'a. O dziwo miałem ochotę ją otworzyć ale z drugiej domyślałem się co napisała. "Nie lubię cię. Nie przychodź na mój pogrzeb. Będę cię nawiedzać we snach, zobaczysz". Raczej w koszmarach byłoby lepszym określeniem, no ale dobra. Szczerze? Bardziej zdziwiło mnie to, że w ogóle napisała dla mnie jakiś list.
- Chciałbyś się dowiedzieć co w niej jest?- usłyszałem za sobą zachrypnięty głos brunetki
- Tak- przyznałem odwracając się w jej stronę, popatrzyłem na nią z uniesioną brwią, oparłem się o framugę wyjścia z kuchni i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej
- Niedługo się przekonasz- powiedziała obojętnie i wyminęła mnie wchodząc do pomieszczenia, z którego ja przed chwilą miałem zamiar wyjść
Opierałem się lekko zszokowany o ścianę i analizowałem jej słowa. Czy te listy przypadkiem nie są pożegnalne..?
- Czemu?- wydusiłem. Czemu myśl o tym, że miałbym się dowiedzieć co jest w tym liście, który dostaje się w nieprzyjemnych okolicznościach i to w niedalekiej przyszłości przynosi mi tyle trudu?
- Jeśli zapamiętałeś to co mówiłam w szpitalu.. kiedyś zrozumiesz- z westchnieniem wyminęła mnie i szła korytarzem w stronę salonu
- Ty coś wiesz- powiedziałem zgryźliwie
- Ja coś wiem- przedrzeźniła mnie
- I nie chcesz nam powiedzieć- weszliśmy do największego pomieszczenia w mieszkaniu
- I nie mogę wam powiedzieć- ustała i z poważną miną wpatrywała się w moje oczy tak jak ja jej
Skanowałem każdy cal wtapiając się głębiej, pragnąc poznać całą prawdę, która kryje się pod tą twardą i nie do przebicia maską. Musiałem przyznać, że oczy ma bardzo ładne. Mogę przysiąc, że błysnęła w nich nutka bólu ale kompletnie nie mam pojęcia z jakiego konkretnego powodu.
- Czemu?- szepnąłem
- Bo..- zacięła się. Wyglądała jakby właśnie zdała sobie sprawę z bardzo bolesnej dla niej rzeczy- Bo zaczęło mi zależeć..- ledwo usłyszałem jej szept, zawsze jak myślała, że nikt jej nie słyszy, ja ją słyszałem. Zawsze
YOU ARE READING
Życie Potrafi Wszystko.
Teen FictionLudzie mówią, że gorzej być nie może, a mi Scarlett Edwards za każdym razem kiedy tak mówiłam życie rzucało kolejne coraz cięższe do przeskoczenia kłody pod nogi. Ludzie to zniszczone i zakłamane istoty dlatego już w wieku około 11 lat przestałam im...