ROZDZIAŁ 25. Tajemniczy chłopak oraz fajna pani

312 25 144
                                    

Zachęcam do komentowania i jeśli spodoba wam się rozdział do zostawienia gwiazdek. To dużo dla mnie znaczy

Miłego czytania!

Blake

- Moi rodzice wrócili do New Hope- odezwała się nagle brunetka gdy wracaliśmy pod kamienicę

- Chcesz do nich wrócić?- zapytałem nieco zaskoczony ale tak aby mój głos nie ukazał jej żadnej emocji

- Nie.. Znaczy wiesz..- westchnęła przystając w miejscu i męczeńsko potarła twarz dłońmi- Amy nie wie, że "odżywam" więc tak naprawdę nie mam wyjścia niż wrócić- wyjaśniła wzdychając na co pokiwałem głową

- Aha- włączyłem analizę w mojej głowie

- Co?- przeniosła na mnie znudzony wzrok

Przez chwilę nie odpowiadałem, ponieważ zapatrzyłem się na jej twarz. Oczy dalej puste, a na ustach nie gościł żaden złośliwy uśmiech. Sentí un deseo aterrador de cambiar eso..

- Nie.. Nic. Wracajmy- odwróciłem się na pięcie i powolnym krokiem, w ciszy ruszyliśmy w stronę mojego miejsca zamieszkania

Do końca drogi nie odezwaliśmy się ani słowem. Wpuściłem ją pierwszą do mieszkania i zamknąłem za nami drzwi. Jak w hipnozie podeszła do swojego fotela i usiadła na nim wbijając wzrok za okno. Zabrałem się za sprzątanie opakowań po ciastkach. Rano pojadę po więcej. Wszedłem do kuchni obładowany plastikiem i wyrzuciłem go do kosza pod zlewem. Na chwilę zawiesiłem wzrok na jednej z kopert leżącej na blacie wyspy. Dla Blake'a. O dziwo miałem ochotę ją otworzyć ale z drugiej domyślałem się co napisała. "Nie lubię cię. Nie przychodź na mój pogrzeb. Będę cię nawiedzać we snach, zobaczysz". Raczej w koszmarach byłoby lepszym określeniem, no ale dobra. Szczerze? Bardziej zdziwiło mnie to, że w ogóle napisała dla mnie jakiś list.

- Chciałbyś się dowiedzieć co w niej jest?- usłyszałem za sobą zachrypnięty głos brunetki

- Tak- przyznałem odwracając się w jej stronę, popatrzyłem na nią z uniesioną brwią, oparłem się o framugę wyjścia z kuchni i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej

- Niedługo się przekonasz- powiedziała obojętnie i wyminęła mnie wchodząc do pomieszczenia, z którego ja przed chwilą miałem zamiar wyjść

Opierałem się lekko zszokowany o ścianę i analizowałem jej słowa. Czy te listy przypadkiem nie są pożegnalne..?

- Czemu?- wydusiłem. Czemu myśl o tym, że miałbym się dowiedzieć co jest w tym liście, który dostaje się w nieprzyjemnych okolicznościach i to w niedalekiej przyszłości przynosi mi tyle trudu?

- Jeśli zapamiętałeś to co mówiłam w szpitalu.. kiedyś zrozumiesz- z westchnieniem wyminęła mnie i szła korytarzem w stronę salonu

- Ty coś wiesz- powiedziałem zgryźliwie

- Ja coś wiem- przedrzeźniła mnie

- I nie chcesz nam powiedzieć- weszliśmy do największego pomieszczenia w mieszkaniu

- I nie mogę wam powiedzieć- ustała i z poważną miną wpatrywała się w moje oczy tak jak ja jej

Skanowałem każdy cal wtapiając się głębiej, pragnąc poznać całą prawdę, która kryje się pod tą twardą i nie do przebicia maską. Musiałem przyznać, że oczy ma bardzo ładne. Mogę przysiąc, że błysnęła w nich nutka bólu ale kompletnie nie mam pojęcia z jakiego konkretnego powodu.

- Czemu?- szepnąłem

- Bo..- zacięła się. Wyglądała jakby właśnie zdała sobie sprawę z bardzo bolesnej dla niej rzeczy- Bo zaczęło mi zależeć..- ledwo usłyszałem jej szept, zawsze jak myślała, że nikt jej nie słyszy, ja ją słyszałem. Zawsze

Życie Potrafi Wszystko.Where stories live. Discover now