ROZDZIAŁ 4. Ty dziadzie

515 28 10
                                    

Zachęcam do kliknięcia w gwiazdkę oraz zostawienie po sobie komentarza. Dla was to chwila, a dla mnie motywacja

ŻYCZONKA
SLUCHAJCIE MOJE SCARSY! ŻYCZĘ WAM WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE Z OKAZJI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA, DUŻO ZDROWIA SZCZĘŚCIA. SPEŁNIENIA NAJSKRYTSZYCH MARZEŃ, DUŻO KSIĄŻEK, PREZENTÓW, MILEGO CZASU SPĘDZONEGO Z RODZINĄ, ŻEBYSCIE NIE MUSIELI UTORZSAMIAĆ SIĘ Z BOHATERAMI MOICH KSIĄŻEK ORAZ TEGO ŻEBYŚCIE ZNALEŹLI SWOJEGO FIKCYJNEGO MĘŻCZYZNĘ W REALU
KOCHAM WAS NAPRAWDĘ, NAWET NIE WIECIE JAK SIĘ CIESZĘ GDY WIDZĘ KOMENTARZ OD WAS LUB TO, ŻE ROZDZIAŁ SIĘ KOMUŚ PODOBAŁ.
JESTEM WAM OGROMNIE WDZIĘCZNA ZA TO, ŻE JESTEŚCIE.

Scarlett

Chase odprowadził mnie pod same drzwi i gdy pociągnęłam za klamkę drzwi były otwarte co mnie troszkę wystraszyło.

- Edwards chciałem cię zapytać co to było jak do ciebie przyszedłem? Czekałaś na kogoś? Ktoś ci grozi?

- Co? Nie.- nawet nie usłyszałam pytania, bo za bardzo myślałam o tym co może się za raz wydarzyć- Weź już idź i nie baw się w detektywa

Weszłam do domu i szybko zamknęłam za sobą drzwi na klucz.

Weszłam cicho do domu i zdjęłam szpilki. Sadziłam, że uda mi się przejść nie zauważoną. No niestety.. Nadzieja matką głupich.

- Scarlett! Pozwól na chwilę!- krzykną wściekły Jacob

- Idę!- dobra, bedziemy udawać, że nie wiem o co chodzi- Co tam?- powiedziałam wchodząc do salonu

- Co tam?!- szarpną mnie za ramię popychając na ścianę- Masz czelność pytac o co chodzi? Chyba już dobrze wiesz co się dzieje jak nie jesteś posłuszna- spoliczkował mnie

- O co ci chodzi?!- warknęłam- Cały czas masz do mnie problem. Chyba za bardzo się poczuwasz dziadzie. Nigdy nie zastępowałeś, zastępujesz i nie będziesz zastepował mojego taty! Więc nawet kurna nie próbuj!- wykrzyczałam na jednym wdechu

- Chyba zapomniałaś z kim rozmawiasz- uśmiechną się złowieszczo na co rozszerzyłam oczy- Nie pozwolę, żeby taka gówniara jak ty mi pyskowała- złapał mnie za włosy i mocno pociągnął- Nie boli?- zrobił to drugi raz nie słysząc reakcji z mojej strony

Nauczyłam sie maskować swój ból. Zaczą mnie ciągnąć w stronę schodów.

- Wstawaj chyba, że chcesz abym cię za kłaki zaciągną do pokoju

- Spieprzaj dziadzie- burknęłam

- Sama tego chciałaś- jak powiedział tak zrobił

Podczas gdy ciagnął mnie za włosy nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Bolało niemiłosiernie ale nie mogłam tego okazać. Nie uroniłam żadnej łzy.

Mężczyzna rzucił mną o ścianę. Podniósł mnie i zrobił to samo tylko rzucił mną w półkę na książki. Parę książek na mnie spadło uderzając w głowę.

- Pozwę cię dziadzie. Zobaczymy kto sie będzi smiał ostatni- zagroziłam

Wstałam i splunęłam mu w twarz. W dwóch krokach podszedł do mnie i unieszkodliwił obalajac na ziemię. Kopnął mnie, a następnie szybkim ruchem wyją pasek ze spodni, zciągną górną część mojej sukienki i zaczą, okładać mnie tą metalową częścią. Cholernie bolało. Bił mnie aż czułam jakby moja skóra paliła się żywcem. Czułam jak stróżki krwi spływają mi po żebrach. Wierzgałam nogami, wyrywałam się ale on był silnejszy. Nie płakałam, bo po co? W końcu póścił mnie i opadłam bezwładnie na podłogę. Nie miałam nawet siły się podnieść. Trudno, jutro się ogarnę, a dziś pośpię na podłodze.

Życie Potrafi Wszystko.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz