ROZDZIAŁ 7. Poczucie bezpieczeństwa

502 24 66
                                    

Zachęcam do kliknięcia w gwiazdkę oraz zostawienie po sobie komentarza. Dla was to chwila, a dla mnie motywacja

Scarlett

Biegłam. Biegłam ile sił w nogach. Biegłam w stronę palącego się samochodu mojego taty. Najważniejszej osoby w moim życiu. Całe płuca mnie paliły od przemęczenia.

Wiedziałam, że może jeśli dobiegnę to on dalej będzie żył. Podbiegłam do wywróconego do góry nogami auta. Przykucnęłam przy stronie kierowcy ale było już za późno. Mój tata spalił się żywcem na moich oczach.

Podbiegłam do jednego ze strażaków, zaczęłam go bić i krzyczeć na niego.

- Dlaczego mu nie pomogliście?!?!?!- wykrzyczałam

Mężczyzna zdawał się mnie nie widzieć, jakbym była duchem.

Opadłam bezradnie na kolana. Krzyczałam, płakałam, błagałam, by on żył, by się do mnie uśmiechnął. Nagle obok mnie pojawiła się moja stara przyjaciółka Amber.  Poznałyśmy się w piaskownicy gdy miałyśmy po około trzy, cztery lata lecz dwa lata po śmierci mamy wyprowadziła do East Brunswick. Gdy wyjechała nasz kontakt się urwał i nigdy nie powrócił. Ciekawe co u niej.

- Scarlett..- będzie dobrze, spokojnie. Będzie dobrze

- Nic już nie będzie dobrze- odpowiedziałam szlochając

Wrzasnęłam z bólu. Otworzyłam oczy i byłam po środku niczego. Nagle obok mnie przebiegła mała dziewczynka, a za nią.. mój tata. Wtedy zdałam sobie sprawę, że ta mała dziewczynka to ja. Odwróciłam się i pojawiła się scena, w której poznałyśmy Alexa. Zaśmiałam się smutno, bo wyglądałam okropnie. Spojrzałam w prawo i.. zobaczyłam jeden z gorszych momentów mojego życia. Wspomnienie z mojego gwałtu przez mojego już byłego na szczęście chłopaka- Josha Smitha. Było to moje pierwsze i ostatnie intymne zbliżenie z jakimkolwiek chłopakiem. Było to po śmierci mojego taty. Josh uznał, że pomoże mi to ogarnąć się po stracie, bo jak to stwierdził dramatyzowałam. Słone łzy znowu popłynęły mi po policzkach. Tak bardzo chciałabym się do kogoś przytulić..

Nagle otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Policzki miałam całe mokre od łez, oddech ciężki i przyśpieszony oraz skopana kołdra z łóżka. Kolejny koszmar. Nawiedzają mnie one od nocy sylwestrowej roku 2019. Od śmierci mojego tatusia. Sturlałam się z łóżka, bo nawet nie miałam siły wstać. Doczołgałam się do szafki, na której leżał mój telefon. Ledwo łapałam oddech i obraz powoli mi się rozmazywał. Wybrałam numer do przyjaciółki i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po paru sygnałach dziewczyna odebrała.

- Scarlett? Mam przyjechać?- uwielbiam ją, od razu wiedziała o co chodzi

- T-tak- wyszeptałam

- Scar, proszę postaraj się uspokoić oddech. Zrób to dla mnie- błagała słysząc moje płytkie i łapczywe oddechy 

Nie mogłam. Z moich oczu lały się hektolitry łez. Nie mogłam złapać oddechu. Czułam jakby jakaś niewidzialna dłoń ściskała moje gardło oraz płuca nie pozwalając na tak prostą czynność życiową. Robiło mi się ciemno przed oczami a wszelkie siły powoli opuszczały moje ciało. Nagle do pokoju wparowała blondynka i natychmiastowo oplotła mnie swoimi drobnymi ramionami. Jej włosy sięgające łopatek smyrały moją twarz, a ja poczułam ogarniające mnie uczucie ulgi. Zaciągnęłam się jej zapachem i powoli wypuściłam powietrze ustami. Pachniała brzoskwiniami, spokojem i poczuciem bezpieczeństwa. Amy była moją ostoją spokoju, światełkiem w tunelu. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ktoś jeszcze będzie dla mnie oazą bezpieczeństwa. Powoli odzyskiwałam zdolności do egzystowania lecz niebieskooka nie zamierzała wypuścić mnie z niedźwiedziego uścisku. Z moich oczu poleciały łzy szczęścia i smutku, wszystko w jednym. Położyła swoje dłonie po dwóch stronach mojej głowy i oparła swoje czoło o moje. Po jej policzkach także leciały mokre krople ale raczej ulgi. Zaszlochała i otworzyła oczy spoglądając w moje.

Życie Potrafi Wszystko.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora