-𝟟𝟟-

457 52 12
                                    

𝕏𝕏𝕏

𝕌 ℕ ℂ 𝕃 𝔼

𝕏𝕏𝕏

W niedługim czasie Issalvia znów zaczęła odczuwać samotność. Dotąd nie mogła doczekać się przyjazdu Leitha, lecz po ich ostatniej, dość ostrej wymianie zdań, zaczęli mijać się bez słowa. Podobna sytuacja była ze Stellą. Siostry nie rozmawiały, obie zbyt poruszone ostatnią kłótnią. Obie czuły się zdradzone. 

Via obwiniała Stellę o wydanie swojej najpilniej strzeżonej tajemnicy, natomiast blondynka miała za złe oskarżenia, które w jej stronę skierowała Specjalistka. Księżniczka czuła, że siostra wbiła jej nóż w plecy. Owszem, dziewczęta miały nieciekawą przeszłość, jednak Stella naprawdę się zmieniła i sądziła, że Iss zdołała jej zaufać. Niestety boleśnie przekonała się, że to nieprawda.

Iss nie miała już więc nikogo, z kim mogłaby szczerze porozmawiać. Nie tylko na temat tego, jak się czuła, ale przede wszystkim o swoich wątpliwościach, które pojawiały się coraz częściej. Z każdym dniem nabierała obaw, że Leith mógł mieć rację. Alicante słynął z nienawiści do Radiusa i szczerej niechęci wobec swojej kuzynki, Luny. I gdzieś z tyłu głowy Vii pojawiała się myśl, że nie powinna mu ufać. 

Może faktycznie próbował wciągnąć ją w jakieś bagno, z którego nijak się nie wyplącze? 

Dziewczyna westchnęła, odruchowo przecierając twarz.

— Ty mnie w ogóle nie słuchasz — powiedział z wyrzutem Taru, patrząc z ukosa na Iss.

— Z założenia cię nie słucham, dopiero to zauważyłeś? — prychnęła. 

Dziewczyna nawet nie zwróciła uwagi, na niebezpiecznie zwężające się oczy mężczyzny i na fakt, że nieco poirytowany, zaczął stukać długopisem o podkładkę, którą trzymał. 

— Świetnie. Czyli nasza robota jak zwykle na mojej głowie...

Issalvia wywróciła oczami, wyrywając mężczyźnie podkładkę, na której przyczepił sobie stosik dokumentów. Nie rozumiała, o co cały ten problem. Radius wybierał się w podróż do pobliskiego miasta. Zgodnie z zasadami przynajmniej dwóch Gwardzistów musiało wybrać się z członkiem rodziny królewskiej, gdy tylko opuszczał pałac. Iss i Taru dostali więc bojowe zadanie zadbania o bezpieczeństwo króla podczas jego podróży. Naturalnie musieli jeszcze przedstawić go Kapitanowi do akceptacji, ale aby tak się stało, należało cokolwiek ułożyć. 

— Z czym ty masz problem? — zapytała, patrząc na pokreślone bazgroły. — Pojedzie dwóch Gwardzistów...

— Tylko dwóch?

— Tata jedzie do sąsiedniego miasta, nie na Polaris... — powiedziała, zapisując swoje pomysły na kartce. Dreszcz ją przeszedł na samą myśl o tej części świata. — Choć chętnie bym go tam zobaczyła...

— Co?

— Więźniowie to też obywatele — odparła, wzruszając ramionami. Nie mogła dać Taru kolejnego powodu do plotek, więc wyjaśnienie, że chętnie zobaczyłaby ojca za kratkami, zostawiła dla siebie. — Poza tym ze dwudziestu zwykłych strażników, czterech wyższych stopniem... to zdecydowanie wystarczy... — dokończyła, wciskając mężczyźnie dokumenty w brzuch. 

— To król, nie byle jaki minister... 

— To może niech się wybierze z całą armią? — prychnęła Via, dla której obawy Taru były kompletnie pozbawione sensu. 

Ostatnimi czasy w królestwie panował tylko jeden temat - Wiedźmy Krwi. To na nich skupiano się w zdecydowanej większości, choć Via uważała to za głupotę. Luna jako pierwsza i jedyna puściła plotkę o rzekomej wojnie, jednak od tamtego czasu słuch o Wiedźmach zaginął. Poza tym Sebastian już nie żył,  podobnie większość jego wyznawców. Zdaniem Specjalistki uzbrajanie się po zęby i obawy, że za każdym drzewem kryje się Wiedźma Krwi były stratą czasu.

Unexpected || Saul SilvaWhere stories live. Discover now