-𝟟𝟘-

419 54 22
                                    

𝕏𝕏𝕏

𝕀𝕄ℙ𝕆𝕊𝕊𝕀𝔹𝕃𝔼

𝕏𝕏𝕏

— To naprawdę konieczne? — westchnęła Iss, gdy uzdrowiciel wbił igłę w jej żyłę.

— To dla twojego dobra, księżniczko — wyjaśnił Tierr, uśmiechając się delikatnie. Znał Issalvię od dziecka i nie były mu obce jej marudzenia. Nienawidziła wszystkiego, co związane z uzdrowieniami. Po pomoc samodzielnie nie przychodziła nigdy. — Gwardziści chronią królewską rodzinę, więc musimy szczególnie dbać o ich zdrowie. Każda infekcja jest natychmiast usuwana...

— Mhm... — mruknęła, uważnie obserwując, jak jej krew wpływa do fiolki. — Nabawić się mogłam jedynie korozji od kajdan i ewentualnie zarazić głupotą od Taru.

— Kajdany cię osłabiają. Powinnaś jak najszybciej porozmawiać z ojcem, żeby pozwolił ci....

— Zapomnij — odparła ciemnowłosa.

Tierr mruknął coś pod nosem. Wyciągnął igłę i wykonał drobny ruch ręką powodując, że rana po igle natychmiast się zabliźniła.

Issalvia westchnęła, zeskakując z krzesła. Spojrzała wyczekująco na mężczyznę, który umieścił fiolkę w dziwnym przyrządzie, którego Via nie potrafiła nawet zidentyfikować.

— To wszystko? — zapytała. Im dłużej przebywała w tym gabinecie, tym bardziej miała ochotę puścić pawia. Nienawidziła specyficznego zapachu świadczącego o sterylności.

— Nie będę cię zatrzymywał. Jeśli wyniki coś wykażą, poinformuję cię... myślę jednak, że nie ma czego się obawiać, księżniczko.

— Już nie księżniczko. — Wywróciła oczami, wychodząc z pomieszczenia.

Na swoje nieszczęście, miała jeszcze dwie godziny do zakończenia służby. Zgodnie z ostatnimi poleceniami kapitana, miała wraz z Taru przypilnować rozładunku broni. Co prawda łudziła się, że zostanie jej przydzielony kto inny, jednak na nadziejach pozostało.

— Miałem nadzieję, że dostaniesz tam krwotoku — powiedział Taru, gdy tylko Issalvia dotarła do koszar.

— Krwotoku to dostaję za każdym razem, gdy ciebie widzę — odparła, poprawiając rękawy. Spojrzała na mężczyznę wyczekująco. — Idziemy, czy będziesz stał i czekał aż cię tam zaniosę? — zapytała i nie czekając na towarzysza, ruszyła w stronę konwoju pojazdów.

Żołnierze powoli zabrali się za rozładunek. Zarówno Taru, jak i Iss spodziewali się, że ich obecność będzie jedynie formalnością, jednak było zupełnie odwrotnie. Wydawało się, że pozostali żołnierze nie mieli pojęcia co i gdzie ustawiać zupełnie, jakby zajmowali się rozładunkiem pierwszy raz. Przez co nie obyło się bez wzajemnych krzyków i irytacji.

— Po co nam aż siedem ciężarówek? — zapytała Via, gdy trzeci z pojazdów odjechał, a czwarty zaczął się ustawiać do rozładunku.

— GDZIE TO STAWIASZ?! TO W DRUGIM MAGAZYNIE! — krzyknął jeszcze Taru tak głośno, że dziewczynie zadzwoniło w uszach.

Odruchowo złapała się za bolące ucho, zerkając na mężczyznę z dezaprobatą.

— Drzyj się bardziej, jutro stracisz głos, a ja dostanę w końcu służbę z kimś normalnym.

— Nie oszukuj się, uwielbiasz ze mną pracować... — parsknął, wyrywając dziewczynie z dłoni notatki z zaopatrzeniem. Zaczął notować, więc Iss zerknęła mu przez ramię. Niestety, nie była w stanie się rozczytać.

Unexpected || Saul SilvaWhere stories live. Discover now