-𝟟𝟞-

395 54 17
                                    

𝕏𝕏𝕏

𝔸 𝕊 ℍ

𝕏𝕏𝕏

Dopiero następnego dnia po zakończonej służbie Issalvia zdołała znaleźć Leitha. Właściwie był to czysty przypadek, gdyż zauważyła go w towarzystwie rówieśników, kiedy akurat schodziła z posterunku.

Gdy tylko dostrzegła chłopaka, automatycznie przypomniała sobie o ostatniej pogadance Kapitana i o ewentualnych konsekwencjach, które mogli wyciągnąć wobec żołnierza. Musiała upewnić się, nic poważnego się nie wydarzyło i skończyło się na ewentualnym pouczeniu.

Podeszła do gromadki nowych nabytków armii i uśmiechnęła się niepewnie do Leitha. Chłopak skierował na nią ciemne spojrzenie, które dla Vii wyrażało więcej niż tysiąc słów. Był zły. Mogła to wyczytać zarówno z mimiki jego twarzy, gestów, nawet głosu. Przełknęła ślinę, unosząc podbródek nieco wyżej. Leith w końcu bywał obrażalski.

— Możemy pogadać? — wtrąciła, zwracając na siebie uwagę przyjaciela i jego nowych znajomych. Wszyscy zamilkli, kierując na nią zaciekawione spojrzenia. — Na osobności.

Leith wywrócił oczami, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— Jestem trochę zaj...

Issalvia nie pozwoliła mu dokończyć. Sprawa była zbyt poważna. Złapała go za ramię i odciągnęła z dala od ciekawskich uszu i spojrzeń. Tylko tego brakowało, żeby ktoś rozpuszczał jeszcze więcej plotek na jej temat.

— Potrafisz być czasami delikatna? — prychnął, wyrywając przedramię z uścisku dziewczyny. — Rękę mi wyrwiesz.

— Wstawimy ci metalową, nie przejmuj się. — Machnęła ręką. — Czemu nie odbierasz telefonów?

Było to pytanie, przez które chłopak gwałtownie spoważniał. Przez chwilę rozważał, czy powiedzieć Iss wszystko prosto z mostu, czy może przebierać w słowach. Widząc jednak jej wyczekujące spojrzenie, wybrał opcje numer jeden.

— Dostało mi się za te twoje wypady... — mruknął niezadowolony.

Szczerze mówiąc, Leith nie tak wyobrażał sobie służbę w armii. Sądził, że większość czasu będzie przebywał na ćwiczeniach, służbie, z dala od politycznych gierek i spisków, o których czasami wspominała Via. Tymczasem dziewczyna wciągnęła go w podobną rzecz już pierwszego dnia pobytu w Kapitolu. Nie mówiąc już o tym, że ktoś na niego nakablował, przez co Kapitan musiał go upomnieć.

— Byłem na dywaniku! Ostrzegł mnie, że jeszcze jeden taki numer, a wylatuje z Gwardii!

Issalvia zmarszczyła brwi. Taka postawa zupełnie nie pasowała jej do Kapitana. Bywał surowy owszem, ale przy tym wszystkim wyrozumiały. Opuszczenie koszar nie było na tyle poważne, by mogło zagrozić Leithowi. Przynajmniej tak uważała Iss.

— Aż wierzyć się nie chce... — mruknęła cicho. Zaraz jednak jej myśli popłynęły ku królowej. Dzień wcześniej Luna wypytywała ją o wycieczkę, na którą wybrał się jeden z nowoprzybyłych żołnierzy. 

— A jednak! Niespodzianka... Będą mi patrzeć na ręce i to wszystko dzięki tobie...

Via zerknęła na chwilę na Leitha, jednak bardziej usiłowała zrozumieć, dlaczego jego wyjście poza mury było aż tak negatywnie odebrane.

— Nie przejmuj się. Następnym razem będziemy ostrożniejsi...

— Czy ty waliłaś głową o mur przez ostatnie dziesięć godzin?! — warknął, rozglądając się nerwowo. Naprawdę nie chciał po raz kolejny wylądować na pogadance i wolał, aby nikt nie podsłuchał tej jakże ciekawej rozmowy. — Nie będzie następnego razu! Nie mam zamiaru brać udziału w.. spisku... — ostatnie słowo chłopak wypowiedział prawie bezgłośnie, jednak Vię wyraźnie to rozbawiło. 

Unexpected || Saul SilvaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang