-𝟜𝟛-

849 64 14
                                    

𝕏𝕏𝕏

𝕃𝔸𝕄ℙ

𝕏𝕏𝕏


— Naprawdę aż tak zależy ci, żeby powtarzać rok?

Issalvia nie drgnęła, gdy Andreas usiadł na ławce, obok niej. Uparcie wpatrywała się przed siebie mimo, że wcale nie interesowały jej zmagania Specjalistów. Ojciec Sky'a stwierdził, że to najwyższa pora na ćwiczenia strzelania z łuku. Tak więc uczniowie zebrali się na placu, gotowi spróbować swoich umiejętności. Iss znów została poproszona o demonstrację, jednak odmówiła. Usiadła na brzegu ławki, mając zamiar właśnie tam spędzić kilka najbliższych godzin.

— Issalvia, nie jestem twoim wrogiem — powiedział znów mężczyzna, patrząc na dziewczynę z ukosa. 

Chęć mordu na Andreasie, choć wciąż żyła w Iss, była nieco mniejsza. Dziewczyna była przejęta ostatnią rozmową z Saulem i tym, co jej powiedział. Myśli dziewczyny bez przerwy krążyły wokół nauczyciela, który najprawdopodobniej był już daleko poza granicami Solarii. 

— Saul dobrze cię wyszkolił. Przestań zachowywać się, jak dziecko i chwyć za broń. Spełniaj rozkazy. Sama ciągle powtarzasz, że jesteś Specjalistką, nie wróżką... 

Dziewczyna westchnęła, powoli odwracając się w stronę nauczyciela. 

— Wiesz, jak bardzo cię nienawidzę za to, co zrobiłeś? — zapytała cicho. 

Andreas milczał. Oczywiście, że miał świadomość tego, jak bardzo Issalvia go nie cierpi. Poniekąd rozumiał jej złość i rozgoryczenie, jednak podświadomie czuł, że za jej zachowaniem kryje się coś jeszcze. Coś, czego jeszcze nie zdołał ujrzeć.

— Jak możesz wstawać rano i patrzeć w lustro? Jak możesz znosić swoją twarz wiedząc, że zdradziłeś przyjaciela... który był ci jak brat? Oszukiwałeś syna, oszukiwałeś...

 — Zanim przypiszesz mi wszelkie winy tego świata... przypomnij sobie, że twój ojciec i Luna przez lata ukrywali przed tobą prawdziwą tożsamość twojej matki... próbowali zniszczyć twoją magię... Domyślam, się, że Radius nigdy nie zdradził ci powodów, które nim kierowały, ale... 

— Ta rozmowa nie dotyczy mojego ojca — odparła dziewczyna, wracając wzrokiem do ćwiczących Specjalistów. Był to jedyny sposób, by nie zadźgała Andreasa tu i teraz. 

— Mylisz się, Issalvio. Każdy z nas ma swoje grzeszki na sumieniu. Nawet Saul.




Iss starała się nie myśleć o dziwnej rozmowie z Andreasem. Była dumna z siebie, że nie podniosła głosu i nie zrzuciła nauczyciela z ławki. Choć to ostatnie mogło być wyjątkowo ciekawe. 

Westchnęła ciężko, gdy wiatr zawiał mocniej. Pokręciła nosem patrząc jeszcze na papierosa. 

— Połowa... — mruknęła sama do siebie, wstając z trawy. — Nie może się zmarnować.

Racząc się papierosem, wolnym krokiem ruszyła do środka szkoły. Było już dawno po ciszy nocnej, powinna była leżeć w łóżku i smacznie chrapać. Tymczasem błąkała się po terenach szkolnych, usiłując poukładać swoje myśli. 

Próbowała wmówić sobie, że Saul ma rację. W Solarii nic dobrego go nie czeka. Musiał uciekać, by chronić swoje życie, uniknąć kary, którą zasądzono mu niesłusznie. Issalvia nie mogła mieć mu za złe tego, że próbował się uratować. W końcu sama chciała, by był wolny. 

Unexpected || Saul SilvaWhere stories live. Discover now