-𝟛𝟟-

717 66 37
                                    

𝕏𝕏𝕏

ℙ𝕆𝕃𝔸ℝ𝕀𝕊

𝕏𝕏𝕏


Mijały dni, za nimi tygodnie. Issalvia nie zaprzestawała wydzwaniać do ojca, pisać do niego listów. W końcu posunęła się nawet do tego, że napisała do każdego z ważniejszych członków rodziny. Była gotowa wzruszyć niebo i ziemię, by znaleźć sprzymierzeńców w drodze do uwolnienia Saula. 

Kilka razy poruszała temat z samą Rosalind, jednak nic nie wskórała. Jedynie tyle, że dyrektorka zagroziła jej usunięciem ze szkoły. Via wiedziała, że to tego dopuścić nie mogła. W Kapitolu trudniej jej będzie działać, znajdzie się pod stałym nadzorem. W Alfei miała większą swobodę.

Oczywiście podczas swoich działań musiała uważać na wścibskich uczniów, zwłaszcza tych po stronie Rosalind. Czarna lista Issalvii niebezpiecznie się wydłużała i co gorsza, znalazło się na niej mnóstwo osób, których kiedyś nigdy by na niej nie umieściła. 

Na czele z Rivenem i Bloom. Ta dwójka chcąc nie chcąc, stała się jej głównym obiektem nienawiści. Gdy tylko widziała ich, przechodzących przez korytarz, miała ochotę rozszarpać obojga na miejscu. Od pamiętnej chwili aresztowania Saula nie odezwała się słowem do Rivena, do Bloom tylko raz, gdy wygarnęła jej, jak wielką jest egoistką. 

Treningi Specjalistów szły jej bardzo dobrze. Zwłaszcza wtedy, gdy gdzieś na horyzoncie dostrzegała Rivena. Wtedy złość znów się w niej kumulowała i była gotowa zabić każdego, kto znalazł się na jej drodze. Przestawała tylko wtedy, gdy w pobliżu pojawiał się Andreas, chwaląc Iss.

Natychmiast zaprzestawała walki i odchodziła w najdalszy kąt, by tylko nie patrzeć na jego parszywą twarz. 



Podczas kolacji Issalvia skrobała kolejny list, tym razem do wuja, który miał świetny kontakt z ministrem finansów. Wciąż łudziła się, że ktoś z rodziny Luny będzie gotów sprzeciwić się osadzeniu najlepszego Specjalisty, który kiedykolwiek chodził po Innoświecie, w więzieniu. 

Ugryzła kolejny kęs tosta i wróciła do układania kolejnego zdania.

— Dziś też z nami nie usiądziesz?

Issalvia podniosła wzrok na Ruette. Pokręciła gwałtownie głową. Paczka, którą kiedy tworzyli, zupełnie się rozpadła. Rue i Maze, choć wciąż był współlokatorkami Iss, jakimś dziwnym trafem zaczęły dogadywać się z Florą, kuzynką Terry, która z kolei umieszczona została w pokoju Stelli. Tak więc posiłki dziewczęta zaczęły jadać razem. Poza tym zwykle dołączały do nich współlokatorki Flory, w tym Bloom, ciągnąca za sobą Sky'a. 

Tak więc Iss wolała spędzać każdy posiłek w samotności lub czasami w towarzystwie Leitha, który jako jedyny nie uważał, że ześwirowała. 

— Nie będę siedziała przy tej rudej idiotce — odpowiedziała, wzruszając ramionami.

Ruette westchnęła ciężko, po czym zerknęła na Issalvię. 

— To jest twoja kolacja? Suchy tost? 

— Nie matkuj mi.

— Martwię się o ciebie, słońce... — westchnęła Rue, siadając na przeciwko Iss. — Spójrz na siebie.. zmizerniałaś, schudłaś... wyglądasz jak cień...

Issalvia wywróciła oczami. Ostatnie, na co miała ochotę, to słuchać żalów Ruette. Nikt nie wiedział, przez co przechodziła. Jak źle, jak koszmarnie się czuła, gdy jej ukochany tkwił w więzieniu. Za niewinność. 

Unexpected || Saul SilvaWhere stories live. Discover now