-𝟞-

1.2K 69 5
                                    

𝕏𝕏𝕏

𝕀𝕄ℙ𝕆𝕊𝕊𝕀𝔹𝕃𝔼

𝕏𝕏𝕏


Issalvia udawała, że nie widzi hasającego po szkole Rivena w towarzystwie rudej kujonicy. W rzeczywistości chłopak działał jej na nerwy, ale nie miała zamiaru dać mu jeszcze większej satysfakcji. Wystarczy, że jawnie przyznała się do zazdrości. 

Gdy tak w kółko analizowała swoje słowa, sama nie wierzyła, jak mogła tak po prostu przytaknąć Rivenowi?! To najgłupsza rzecz, jaką mogła zrobić. Nic tak nie podbudowało jego ego jak przyznanie racji.

Ciemnowłosa zamknęła książkę, z której i tak się nie uczyła. Przeczuwała, że jutrzejszy egzamin z run pójdzie jej gorzej niż źle. 

— Od czego są poprawki — mruknęła, zsuwając się z łóżka. Zabrała telefon, zerkając jeszcze na wyświetlacz. Żadnych wiadomości. Zwykle o tej porze wychodzili z Rivenem poza barierę. 

Issalvia westchnęła, wsuwając urządzenie do kieszeni. Wyszła z pokoju i znalazła się w niewielkim pomieszczeniu, zwanym nieskromnie salonem. Maze siedziała przy niewielkim stoliku, na którym rozłożyła chyba wszystkie swoje przybory do malowania paznokci. Ruette natomiast była jej modelką.

— Śmierdzi tu. — Iss zmarszczyła nos, gdy do jej nozdrzy dotarł ostry zapach lakierów i innych, równie cuchnących płynów. 

— Wolę zapach lakierów, niż smród po twoich ćwiczeniach — odpowiedziała Maze, na co Iss udała oburzoną. 

Zaraz jednak machnęła ręką. Maze z definicji była wredna. Był to jeden z dowodów jej sympatii. 

— Gdzie leziesz? Przecież macie z tą kanalią separację.

— Riven — zirytowała się Iss. — Ma na imię Riven.

— No przecież mówię! Rue nie ruszaj się!

Issalvia pokręciła głową z dezaprobatą. Poczuła wibracje w kieszeni i z wielką nadzieją w sercu wyciągnęła telefon. Gdy zobaczyła, że to Terra napisała jej wiadomość, jej oczy nieco przygasły. Spodziewała się kogoś innego. 

Odpisała jednak przyjaciółce, że mogą spotkać się za pięć minut na dziedzińcu. Pożegnała się krótko ze współlokatorkami i wyszła. Oczywiście miała zamiar przedostać się wyznaczone miejsce dłuższą drogą. 

Przez Skrzydło Specjalistów. 




O dziwo, mimo wieczornej pory, było w nim dość tłoczno. Nie ze względu na uczniów, tylko na Strażników Alfei. Było to dość dziwne zjawisko, bo jeśli byli na miejscu, stacjonowali w swoim budynku, zlokalizowanym na skraju lasu.

Wrodzona ciekawość Issalvii zwyciężyła i tym razem. Skierowała kroki wprost do gabinetu Saula, wymijając po drodze biegających Strażników, z których kilkoro łypało na nią groźnie. Chyba mieli manię wyższości.

Weszła, a właściwie wpadła do gabinetu Silvy, nie trudząc się pukaniem. W środku prócz dyrektora zastała jeszcze dwie osoby. Zanim w ogóle zdążyła otworzyć buzię, Saul odszedł od mapy, nad którą pochylał się wraz ze Strażnikami i podszedł do Issalvii.

— Coś się stało? — zapytał, ściszając głos.

— Właściwie... — zaczęła powoli Issalvia, zerkając nerwowo na nieznajomych, którzy zajęci byli pokazywaniem sobie punktów na mapie. — Właściwie to nie — powiedziała, wracając spojrzeniem do Saula.

Unexpected || Saul SilvaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt