-𝟞𝟜-

567 58 10
                                    

𝕏𝕏𝕏

𝕀𝕋'𝕊 𝔹𝔸ℂ𝕂

𝕏𝕏𝕏


Issalvia od powrotu zza murów Alfei usiłowała znaleźć odpowiedni moment, aby porozmawiać z Silvą. Powinna była już dawno powiedzieć mu o śmierci Farah, a nie bawić się w tajemnice. Z ciężkim westchnięciem odłożyła kolejną, pustą fiolkę. Łudziła się, że znajdzie choć odrobinę antidotum LeRoy dla Sky'a, jednak jej poszukiwania spełzły na niczym.

— Szukasz czegoś mocniejszego?

Dziewczyna podskoczyła, słysząc za sobą głos Silvy. Odwróciła się w jego stronę z kamiennym wyrazem twarzy. W normalnej sytuacji aż tak by się nie spłoszyła, jednak jej drobny sekrecik utrudniał wszystko. Nawet zwyczajne reakcje.

— Śmieszne — mruknęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. — Na żarty ci się zebrało? Jesteśmy w trochę opłakanej sytuacji. 

Silva rozejrzał się po Specjalistach. Zgodnie z rozkazem mieli pozostać gotowi. Dyrektor podjął decyzję, że poczekają na armię, co nie obyło się bez zgrzytów. Konkretnie Riven, wyrzucił z siebie serię sprzeciwów.

Iss przyjrzała się Saulowi. Milczała przez dłuższą chwilę i dopiero wtedy zrozumiała, że robił dobrą minę do złej gry. Był tak samo zagubiony, jak reszta. Z tym, że na swoje barki wziął jeszcze odpowiedzialność za małolatów, latających z mieczami po lesie.

Specjalistka zrobiła kilka kroków w stronę mężczyzny. Do tego stopnia, że zdołała odgarnąć pojedyncze, ciemne kosmyki włosów, z czoła Silvy.

— Martwisz się... 

— Ty nie?

Kiwnęła głową. Wszyscy się martwili.

— Nie przejmuj się Rivenem — powiedziała po chwili, ściskając dłonie Saula. Uśmiechnęła się smutno, chcąc dodać mu otuchy. — Powinien ugryźć się w język, ale jak zwykle nie potrafi zrobić tego w odpowiedniej chwili... a Musa... Musa da sobie radę. Jest twarda...

Silva nie wydawał się przekonany. Wciąż wpatrywał się w Iss nieodgadnionym wzrokiem, jakby wyczuwając jej niepewność.

— Musa jest twoją przyjaciółką i nie wierzę, że się o nią nie martwisz.

— Poza Musą jest tam wielu innych uczniów... niektórzy o wiele bardziej bezbronni, niż ona...

Saul nie mógł zaprzeczyć. W Alfei pozostało mnóstwo pierwszorocznych, z których część została już pozbawiona magii. Byli ranni, zmęczeni, pozbawieni jedynego źródła ochrony. 

Oboje milczeli przez chwilę, wpatrując się w siebie. Iss mogła tak stać godzinami, zahipnotyzowana oczami profesora. Gdyby tylko ciężar z jej serca ustąpił. Wzięła głęboki oddech, w duchu powtarzając sobie zdanie, które od kilku godzin usiłowała z siebie wydusić. Cholera, dlaczego szło jej tak ciężko? Zwykle była paplą, a w tamtej chwili nie mogła wypowiedzieć kilku prostych słów.

— Muszę ci coś... — zaczęła, jednak nie było dane jej dokończyć.

— Później — mruknął Saul. — Najpierw pomożesz mi się uporać z twoją siostrą.




— Jest nas za mało — powiedział po raz trzeci Saul.

Od pięciu minut usiłował przekonać Stellę i jej współlokatorki, że atak na Wiedźmy był samobójstwem. Dosłownie. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że Sky i Bloom tak po prostu postanowili wyłamać się przed szereg i zdziałać coś samemu, wchodząc do Alfei.

Unexpected || Saul SilvaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz