ROZDZIAŁ 22. Błąd

Zacznij od początku
                                    

- Dżoszuła tu jest- powiedziałam wyjmując z torby broń i sprawdzając, czy są naboje

- Wiem- mrukną patrząc wszędzie tylko nie na mnie, jego obojętna postura coraz bardziej doprowadzała mnie do szału

- Jak to wiesz?!

- Henry to mój były opiekun z organizacji. Dał mi znać

- I czemu nic nie powiedziałeś?- dłoń mi drgnęła, by mu oczy wydłubać

- Żebyś się nie rozpraszała

- Dobra chodź, zanim nie tylko on trupem leżeć będzie- pchnęłam metalowe drzwi prowadzące do sali głównej

Weszliśmy pewnym siebie krokiem i z obojętnymi minami ruszyliśmy do swoich szatni. Na razie nie namierzyłam nikogo z jego znajomych. Weszłam do szatni damskiej i zaczęłam się przebierać w strój sportowy. Zmieniłam spodnie, a następnie zdjęłam koszulkę. Położyłam materiał na ławce i wzięłam koszulkę sportową. Nie zdążyłam jej założyć, bo zza kolejnego rzędu szafek wyłoniła się męska postać.

- Wypad stąd to damska szatnia- powiedziałam chcąc ubrać koszulkę

- Oj Ett daj spokój. Nie mów, że ci to przeszkadza- zeskanował mnie tym obrzydliwym wzrokiem od góry do dołu łapiąc mnie za nadgarstek ale szybko się wyrwałam

- POWIEDZIAŁAM WYJDŹ STĄD!- krzyknęłam specjalnie głośniej, aby ktoś z zewnątrz mnie usłyszał. Może tym razem ktoś to zrobi, nie tak jak ostatnio

- Pomocy!- krzyczałam wylewając z siebie litry łez- Zostaw mnie! Josh! Powiedziałam, że nie chcę!- łkałam

- Daj spokój. Przecież sama chciałaś- dotykał mnie, jego ohydne ręce i usta były wszędzie
W tym momencie zrozumiałam, że nikt nie usłyszy mojego krzyku, a co dopiero szeptu. Zrozumiałam, że nawet jeśli ktoś usłyszy to nic sobie z tego nie zrobi. Zrozumiałam również, że on nie przestanie, a ja jestem zdana na siebie. Bo przecież sama chciałam.

- Zamknij mordę- w jednej chwili Josh podszedł do mnie, przyszpilił do jednej z szafek i zasłonił buzię ręką, a mój oddech przyśpieszył jeszcze bardziej, a i tak był rozszalały i płytki

- Cichutko.. Nie krzycz to nie będzie bolało- perfidnie kłamał

- JA NIE CHCĘ. JOSH PRZESTAŃ. Proszę..!- zasłonił mi buzię dłonią tak, aby absolutnie nikt, nawet ja, nie słyszał mojego krzyku i błagań

- Powiedziała wyjdź. To masz wyjść. Problemy ze słuchem? Jak tak to, po co ci uszy, odetniemy, żeby nie przeszkadzały- po moim ciele rozlała się ulga, gdy usłyszałam głos Blacka

- A ty co? W rycerzyka się bawisz?- prychną- A może sprawdzimy to, czy umiesz się powstrzymać przed zrobieniem czegoś czego nie możesz zrobić- położył dłoń na moim biuście i jeździł nią po moim ciele

Bardzo chciałam coś zrobić ale.. Nie mogłam. Nie mogłam. Sparaliżowało mnie. Chciałam, chociaż złapać oddech, ale to nie było moje ciało. Jakby ktoś zalał mnie cementem. Dłonie ściskające moją poranioną skórę. Palce odbierające mi dostęp do tlenu. Obrzydliwy śmiech. Mój szloch i łzy. Moje błagania. Moje próby uwolnienia się. Próby zaprzestania całej sytuacji. Może gdyby wtedy zrozumiał słowo NIE wszystko potoczyłoby się inaczej.

- Chcesz skończyć bez głowy?- zrobił parę kroków w naszą stronę

- Wiesz, że nie możesz. Inaczej cała prawda wyjdzie na jaw- kolejny raz mnie dotkną

- Już nie próbujesz się wyrwać?- czułam na skórze jego psychopatyczny uśmiech

Pomyśleć, że to chłopak, którego darzyłam jakimkolwiek uczuciem. Rok starszy chłopak. Moja pierwsza "miłość". Przecież był taki miły. Wydawał się miły i fajny, ale jego prawdziwa twarz to jest czyste zło. Sam diabeł się go wstydzi i nie podpisuje się pod jego stworzenie.

Życie Potrafi Wszystko.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz