ROZDZIAŁ 11. Pudełko ciasteczek

Start from the beginning
                                    

- I dup- powiedziałam do siebie po spotkaniu z ziemią

Zaczęłam się śmiać i próbowałam podnieść się z ziemi. Wyrzuciłam niedopałek papierosa i zdeptałam go butem. Po chwili w progu pomieszczenia pojawił się czarnowłosy. Wkurzył się widząc mnie siedzącą na podłodze.

Podszedł do mnie i szybkim ruchem podniósł mnie i rzucił na kanapę. Złapał pudełko ciastek i cisną nimi o ścianę.

- No ej! Daj mi je zjeść, nic nie jadłam od czterech dni nie licząc tej chińszczyzny dzisiaj wieczorem! Głodna jestem!- wyrzuciłam ręce w powietrze lekko się śmiejąc

Chciałam wstać i podejsć po słodką przekaskę i ją zjeść. Jednak zrobiłam to za szybko i zrobiło mi się słabo, a przed oczmi pojawiły się mroczki. Zachwiałam się ale nagle szatyn wyrósł obok mnie i mnie przytrzymał.

- Dzięki- mruknęłam nie mrawo i lekkim ruchem odepchnęłam od siebie chłopaka, który nie protestował

Podeszłam do pudełka ciasteczek, podniosłam je i wróciłam na kanapę. Otworzyłam paczkę i wyciagnełam rękę w stronę Szczerbatka. Bez słowa wziął ciastko i zchował je do kieszeni. Nie skomentowałam tego, najwyżej mu się pokruszy.

- Musisz więcej jeść- wzdrygnęłam się na dźwięk zmodulowanego głosu

- No shit Sherlock- przewróciłam oczami i dostałam olśnienia normalnie- Ej właśnie, gdzie jest mój przyjaciel?- przypomniało mi się, że Chris tu był jeszcze dosłownie parę chwil temu

- Musiał jechać. Nie wiem gdzie, nie pytaj- dodał widząc, że otwieram buzię, by coś powiedzieć

Mężczyzna wziął jedno z krzeseł, które przeżyły, postawił je przede mną i usiadł na nim. Zapadła cisza, którą przerywał jedynie odgłos chrupania ciasteczek, które jadłam. Zrobiło mi się niezręcznie, bo szatyn mierzył mnie czujnym wzrokiem.

- Co się gapisz?- syknęłam

- Nie gapię się- mam dość tego modulowanego głosu

- Gapisz

- Nie

- Ygh..- westchnęłam i wyjęłam telefon z kieszeni

Przeglądałam instagrama, nie zważając na obecność chłopaka i co raz to nowsze wiadomości od Amy. Wcześniej nie słyszałam, żeby przychodziły. Wyciszyłam telefon i po chwili szatyn postanowił wtrącić swoje trzy grosze.

- Może powinnaś odpisać? Pewnie ojczulek się martwi gdzie jest jego córunia- prychnęłam na jego słowa. Nagle chłopak sięgną za siebie i wziętą nie wiadomo skąd bronią wycelował we mnie

- Czy ty wyjąłeś tą broń z dupy?- skrzywiłam się na samo wyobrażenie

- Co? Nie.- zaprzeczył- Dobra, a teraz gadaj informacje na temat twojego szefa- warknął

- Nie?

- Jakbyś nie wiedziała, mam ciebie na celowniku. Gadaj- nie słysząc mojej odpowiedzi zadał pytanie- Czemu sie nie boisz?

- Bo nie możesz mi nic zrobić, duh.

- Skąd taka pewność?

- Bo jestem jedyną osobą na świecie, która wie wszystko na jego temat- zaczęłam się śmiać i wróciłam spojrzeniem do telefonu

Wkurzyłam go, bardzo mocno. Miał ochotę mi coś zrobić, widziałam to w jego oczach. Spojrzałam na zegar w rogu ekranu, który wskazywał około godziny piątej nad ranem. Jak na zawołanie ogarnęło mnie zmęczenie i ziewnęłam. Położyłam się na kanapie i odwróciłam się tyłem do Szczerbatka. Jak gdyby nigdy nic zamknęłam oczy i poszłam spać. Gdy byłam już w pół śnie poczułam jak ktoś mnie podnosi i niesie gdzies. Następnie poczułam miękki materac pod sobą i otulający mnie koc.

Życie Potrafi Wszystko.Where stories live. Discover now