– Żeby to było coś nowego – westchnęła. – Z tymi rozkminami to może mieć sens, mam ci zajebiście dużo do opowiedzenia przy jakimś mocnym trunku.
– Wiem o co chodzi i nie pocieszę cię, ale Alyonka z ciebie dziś nie zejdzie.
– Tego się domyślam. Ale może mi coś mądrego powie, chociaż trafność tych jej przepowiedni i wnikliwość trochę mnie przeraża. A ty, od kiedy tak czytasz horoskopy, co?
– Ktoś mnie tym zaraził.
Stali tak jeszcze przez chwilę, spalili drugiego papierosa i weszli na górę.
– Patrzcie, kogo wam przyprowadziłem – rzucił Wiktor już na wejściu.
Jego chłopak stał z boku, uśmiechając się nieśmiało. Rysy twarzy miał tak łagodne, że Piasecka nie miała serca oceniać go tak surowo, jak to zazwyczaj w przypadku wybranków jej przyjaciela miało miejsce. Alyona od razu wstała i podeszła do Elizy.
– Cześć, kochana – powiedziała, przytulając się do rudowłosej. – Masz mi dużo do opowiedzenia, wiesz?
Aura dziewczyny zawsze potrafiła ją oczarować. Stoicki spokój, łagodność i opanowanie. Naturalne i autentyczne. Zupełne przeciwieństwo impulsywności i wyuczonej samokontroli Elizy.
– Wiem, wiem. Ale najpierw bym wolała posłuchać o tym, co się dzieje na mieście... dawno mnie tu nie było.
– A co się ma tu dziać? – spytał Wiktor, który to jak na ironię był gwiazdą towarzystwa.
– Na pewno więcej niż na tym moim wypizdowiu.
– Tego bym nie był pewien.
– Dobra, dobra – zbyła go, po czym podeszła do milczącego wciąż Damiana. – My się chyba nie znamy. Eliza jestem – przedstawiła się.
Delikatnie uścisnął jej dłoń. Widać było, że nie czuł się komfortowo w jej towarzystwie, ale ona była już przyzwyczajona do takich sytuacji. Na pierwszy rzut oka nie wydawała się najmilsza, jej pewność siebie potrafiła przytłaczać, a do tego samo jej spojrzenie było przeszywające i w tym górowała nad nią chyba tylko Markowska.
– Damian.
– Miło poznać.
– Boże, ale oficjalnie – wtrącił Wiktor. – Siadajcie i się napijcie.
Piaseckiej dwa razy powtarzać nie było trzeba. Usiadła na kanapie razem z resztą znajomych i dobrała się do flaszki. Tak właśnie przygotowywali się przed studniówką. Odrobinę whisky pomogło towarzystwu oswoić się ze sobą i pokonać wszelkie opory. Muzyka sprzed kilku dekad grająca w tle nadawała wyjątkowej atmosfery zwykłemu spotkaniu. Eliza doceniała, a wręcz miała za świętość chwile, w których nie czuła się spięta i przemęczona.
Niesamowite było to, jak wszyscy w tym towarzystwie różnili się od siebie i dopasowywali jednocześnie. Z jednej strony nieśmiały Damian i oaza spokoju Alyona, a z drugiej impulsywni, żywiołowi i pierwsi do wpadania w kłopoty Eliza i Wiktor. Artystyczne dusze z plastyka i nieokrzesana inteligencja z mat-fiza. Łączyło ich jednak to oderwanie od siebie i rzeczywistości.
Niedługo potem zaczęli przygotowywać się do studniówki. Wszyscy, poza Elizą, wyrobili się dość szybko. Ona natomiast przed lustrem spędziła półtorej godziny i ubrała się dokładnie tak, jak zamierzała iść na swój bal maturalny.
– Aż dziwnie patrzeć na ciebie w innym kolorze niż czerń – skomentował Wiktor.
– E tam, jebitna czerwień też mi pasuje – odparła Eliza, która rzeczywiście nie miała w zwyczaju nosić innych barw.
CZYTASZ
7:21
RomanceNie podnoś wzroku, nie patrz na nią, jeszcze nie teraz ― mówiła jedna z natrętnych myśli. Zachowuj się normalnie ― dopowiadała druga. ― Albo chociaż sprawiaj pozory. Tegoroczna maturzystka Eliza Piasecka nie spodziewała się, że w ostatniej klasie li...
Rozdział 28
Zacznij od początku