– Pierdolisz. – Wiktor wlepiał w nią pełne podziwu spojrzenie.

– No nie pierdolę. Jest tajemnicza w chuj, a jak coś pierdolnie to konkretnie. Tak, że mam całkiem najebane we łbie.

– No ja ci się nie dziwię. Jestem pod wrażeniem...

– No kurwa... robi się coraz ciekawiej – podsumowała. – Dobra, za chwilę wrócę.

Wstała od baru, zataczając się przy tym dość mocno, jednak dała radę dotrzeć do toalety. Gdy tylko przekroczyła próg pomieszczenia, przypomniał jej się ostatni wypad tutaj, mający miejsce na przełomie października i listopada. Cieszyła się, że tym razem alkohol wywołał u niej stan bliższy zachwytu, niżeli załamaniu. To akurat działało jak rosyjska ruletka.

– Żyjesz? – zapytał ledwo już kontaktujący Wiktor, gdy do niego wróciła.

Szatyn podpierał zapewne bardzo dla niego ciężką w tym stanie głowę obiema rękami, opierając je na łokciach i patrzył na Elizę nieobecnym spojrzeniem.

– Żyję, żyję – odparła, dopijając drinka, którego zostawiła wcześniej przy barze. – Ciebie bym o to bardziej zapytała.

– Jebnij mi na otrzeźwiałkę...

Eliza nie mogła przestać śmiać się z tego zdania wypowiedzianego tak rozmarzonym tonem. Przy okazji zauważyła, jak osobliwie zaczął wpływać na nią pity alkohol. Niby jej stan nie różnił się od zwykłego upojenia, a jednak czuła, że działo się z nią coś dziwnego. Po samym etanolu nigdy nie doświadczała halucynacji.

Na początku delikatne przewidzenia, głosy, które można by nawet uznać za wyraźniejsze myśli, i zawroty głowy. Z czasem objawy nasilały się, odbierając dziewczynie resztki kontaktu z rzeczywistością.

Gdy z głośników w klubie wybrzmiał mający już swoje lata polski utwór o nostalgicznym brzmieniu, obrazy w głowie Elizy nabrały nowych kolorów i kształtów. Z niedowierzania aż wstała z miejsca.

Zamigotał świat tysiącem barw

Nie wiedziała, na ile prawdziwe jest to, co formowało się przed jej oczami, a na ile jest to zamglona wizja pijackiego umysłu, jednak bez chwili zwątpienia podążała w jej kierunku.

Tysiąc nowych pytań przywiał wiatr 

Była coraz bliżej. Coraz mniej logicznym stawało się jej postrzeganie, lecz racjonalność była ostatnią rzeczą, na którą zważała.

Słońce świeci nocą, księżyc za dnia 

Znajoma postać wyciągnęła ku niej dłoń, zbliżając się bardzo powoli. Eliza nie śmiała nawet próbować przyspieszać tego procesu. Magia momentu przewyższała wszelką fizyczność.

Coraz więcej ludzi, coraz mniej nas

Wreszcie zbliżyły się do siebie, przełamując tym samym wszelkie narzucone wcześniej przez różne okoliczności bariery. Kiedy to nastąpiło, zrobiło jej się błogo jak nigdy dotychczas. Na pewno nie było to nic realnego, przyziemnego, co odczuć mógł zwyczajny człowiek.

A przynajmniej trzeźwy i w pełni posiadania swoich zmysłów.

***

Białe, rażące światło drażniło wzrok młodego człowieka, wiernie czuwającego przy łóżku swej przyjaciółki. Przetarł on zmęczone wrażeniami przeszłej nocy oczy, powracając do swych rozterek.

Z braku lepszych zajęć po raz enty rozejrzał się po pomieszczeniu, patrząc na te same jasnozielone ściany, od połowy w dół wyłożone kaflami, tak jakby miał nadzieje, że dostrzeże na nich jakiś nowy detal. Jego wyczulony, jak na artystę przystało, zmysł estetyki wręcz raziła jałowość tego miejsca, choć przecież niczego innego nie mógł spodziewać się po szpitalu.

7:21Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz