11. Ashton Irwin - Storm

770 52 2
                                    

Miałam tego wszystkiego dosyć. Najnormalniej w świecie nie dawałam sobie rady. Próbowałam jakoś się z tym uporać, ale mój czas się powili kończył. Traciłam do niego cierpliwość, ale najwidoczniej dla Ashton'a to było nic. Nie rozumiał mnie, a nawet nie potrafił chociaż trochę. Udawał, że wszystko jest dobrze. Tylko, że nie było.

Chciałam odejść od niego w spokoju. Bez żadnych niepotrzebnych kłótni i rzucania obelgami. Miałam nadzieję, że dam radę. Wytrzymam bez niego i nie wrócę tu po raz drugi. Jednak wątpiłam w samą siebie. Kochałam go i ciężko było mi to robić. Jednak to wszystko co się teraz działo. To mnie wykańczało. Stawałam się słaba psychicznie, a to nie było dobre.

Moje półki w szafie były już opróżnione. Spakowałam wszystko, co było możliwe. Czarną torbę z ubraniami przełożyłam przez ramię i zaniosłam na dół. Musiałam się pośpieszyć, aby nie trafić na Ashton'a. Postawiłam ją obok drugiej walizki i zaczęłam nakładać trampki. Czułam się dziwnie opuszczając dom, ale to było jedyne rozsądne wyjście. Kiedy nałożyłam kurtkę na ciało w drzwiach usłyszałam zgrzyt kluczy. Moje serce biło sto razy mocniej, a dłonie zaczęły się trząść. Byłam pechową osobą, ale aż tak? Byłam pewna, że zanim się zjawi ja będę już daleko stąd.

Chłopak miał na sobie zwykłe czarne rurki, które idealnie opinały jego chude nogi. Na stopach jak zwykle widniały znoszone trampki, a jego koszulka miała nadruk z zespołem, który uwielbiał. Wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Spoglądał na walizki, a potem na mnie nie rozumiejąc co się dzieje. Nie chciałam odzywać się jako pierwsza, więc po prostu stałam jak słup soli i gapiłam się w czubki butów.

- Powiesz coś w końcu, czy dalej będziesz udawała, że nic się nie dzieje? - Spytał podirytowany i skierował się w głąb mieszkania, omijając mnie szerokim łukiem. Słyszałam jak rzuca teczki pełne papierów na biurko, a klucze odbijają się o drewno. Poczułam, jak po moim ciele przechodzą ciarki. Był zdenerwowany, a nawet wkurzony. Nie lubiłam takiego Ashton'a.

- Wyprowadzam się - powiedziałam pod nosem.

- Wyprowadzasz... - powtórzył.

- Dobrze wiesz, że to mnie przerasta. - Weszłam do pomieszczenia w którym stal Ashton. Był odwrócony do mnie tyłem, a jego dłonie przecierały twarz. - Nie mogę tak dłużej, nie daje już rady.

- Więc po prostu mnie zostawiasz? - Jego głos nie wyrażał żadnych emocji. - Miałaś zamiar mi to powiedzieć, czy chciałaś odejść bez słowa?

- Rozmawialiśmy tyle razy - próbowałam się nie rozpłakać. Nie chciałam pokazać tego, że jest ze mną coraz gorzej. Musiałam być silna i po raz ostatni przez to przejść. - Obiecałeś, że dasz sobie z nią spokój. Miałeś to wszystko zakończyć, a dwa dni później zastaje cię nad tymi cholernymi papierami. Dalej się w to bawisz, chociaż mówiłeś coś innego.

- Jestem już naprawdę blisko, Natalie - odwrócił się do mnie pełen entuzjazmu. - Nie mogę tego porzucić, to nie ma sensu.

- Kochasz ją - powiedziałam cicho. - Ty nadal ją kochasz i nie waż się zaprzeczać.

- Mówiłem ci już - chciał mnie omamić. - To wszystko zniknęło wtedy, kiedy zaginęła.

- Ona umarła, Ash - powiedziałam delikatnie. - Twoje prywatne śledztwo tego nie zmieni. Ona nie żyje, została znaleziona.

- To nie ona - powiedział pewny siebie. - Mówiłem ci już, że to nie może być Tina. To wszystko do siebie nie pasuje.

- Ty tak twierdzisz i twoje chore ambicje.

- Dlaczego taka jesteś?

- Jaka? - Prychnęłam. - Minęły cztery lata od jej śmierci, a ty nadal nie możesz się otrząsnąć. Rozumiem, że ją kochałeś. Tylko zrozum to, że teraz jestem ja. To mi mówiłeś, że mnie kochasz. To ja z tobą mieszkam i jestem przy tobie. Jesteśmy parą od dobrych trzech lat, a ty myślisz tylko o niej. Śledzisz jej zaginięcie i nie wierzysz w to, że zmarła. - Patrzył na mnie z zaciekawieniem i bólem. - Odbył się pogrzeb na który razem poszliśmy, ale nie, ty dalej wierzysz że ona żyje. Miałeś z tym wszystkim skończyć, ale nadal bawisz się w prywatnego detektywa...

Imaginy 5sosWhere stories live. Discover now