7. Ashton Irwin - My Dilemma

862 54 1
                                    

- Cześć mam na imię Lisa...mam szesnaście lat i...
- Kochanie, nie jesteś na przesłuchaniu - w jego policzkach pojawiły się dołeczki. - W czym mogę Ci pomóc?
- J-ja, słyszałam, że potrzebujesz korepetycji.
Serce biło mi z przyśpieszoną prędkością. Co ja sobie wyobrażałam, podchodząc do niego. To był zły pomysł, mogłam tego nie robić.
- I ty chciałabyś ich udzielać? Mi? - spytał zdziwiony.
- To głupie, przepraszam...
Odwróciłam się i zaczęłam iść w przeciwną stronę. Jednak poczułam, jak jego ręka zaciska się na moim nadgarstku. Znów stał naprzeciwko mnie, a jego oczy zagłębiały się w moich. Miał takie piękne spojrzenie...
- Zgoda - uśmiechnął się. - Tylko zrobimy to na moich warunkach.

***
Denerwował mnie za każdym razem. Doprowadzał do szaleństwa, którego nie do końca rozumiałam. Przewrócił moje życie do góry nogami. To dzięki niemu, a może przez niego, stałam się zupełnie innym człowiekiem. Nie poznawałam samej siebie, ale nie miałam do niego żalu. Był moim dylematem, który kłamał mi w żywe oczy. Jeszcze nigdy nie usłyszałam tylu kłamstw, jak w ciągu dwóch lat, które spędziliśmy razem.

Jednak nie mogę się oprzeć, kiedy na mnie patrzy. Wtedy wybaczam mu wszystko. Za każdym razem mam nadzieję, że to koniec. Przestanie i będę mu mogła zaufać. Tylko, że on ma to gdzieś. Ciągle robi ze mnie idiotkę, która we wszystko uwierzy i da się przekonać. Taki był i nic nie mogłam z tym zrobić.

Połowa mnie chciała z nim być do końca życia, ale druga nie. Buntowałam się i kłóciłam sama ze sobą. Ranił mnie i za każdym razem rana, stawała się większa. Powiększała się z każdym jego ruchem. Można powiedzieć, że mnie niszczył. Nie umiałam tego zatrzymać, chociaż chciałam. Był moim dylematem.

***
- Zabiorę cię na imprezę - usiadł obok mnie, a jego twarz się rozpromieniła.
- Mieliśmy się uczyć, Ashton.
Nasze wspólne lekcje trwały już drugi tydzień, a on był dla mnie miły. Nie zachowywał się tak, jak przewidywali inni.
- To nic złego, jeśli zrobimy sobie przerwę.
- Nie jestem towarzyskim typem. Nawet nie mam się w co ubrać, bo nie chodzę na takie imprezy.

- Na pewno coś znajdziesz - jego ręka, powędrowała na moje udo. - Nie daj się prosić, skarbie.
Używał takich zwrotów dość często, ale za każdym razem, moje serce wariowało. Chciałam więcej i więcej.

- Nie, Ash. Będziesz się źle bawił, będę ci tylko przeszkadzać. Uwierz mi.
- Nie będę wierzył w twoje kłamstwa - szepnął. - Wyjdziemy, jeśli ci się nie spodoba. Nie daj się prosić.
- Dobra - mruknęłam.


***

Drugi dzień, który miał być odwykiem. Nie radziłam sobie z tym. Z brakiem jego. Wariowałam z każdą godziną, ale z drugiej strony byłam szczęśliwa. Nie musiałam słuchać, jego tłumaczeń i patrzeć się w zakłamane oczy. Sama nie wiedziałam, czego chcę. Pragnęłam tylko Ashtona, który w końcu powie, że z tym kończy. Moglibyśmy wyjechać, zamieszkać razem i żyć w spokoju. Jednak to były tylko marzenia, który na pewno się nie spełnią. Musiałam zaakceptować, jego całego z tymi wszystkimi wadami. Kochałam je, ale tak naprawdę to one mnie raniły.

Miał zainteresowania, które z początku mnie przerażały. Chłopak, który zajmował się handlem narkotyków i sam je zażywał. To było dla mnie ciężkie. Wychowałam się w rodzinie, w której takie używki były surowo zakazane. Patrzyłam na niego z wielkim zdziwieniem, ale z czasem stało się to normą. Jego zainteresowania przestały mnie tak bardzo obchodzić.

***

- Powiesz mi w końcu gdzie byłeś wczoraj w nocy?

Moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Zaczęłam się nim przejmować, a on tylko na mnie patrzył tym swoim wzrokiem. Zaśmiał się i próbował przeciągnąć na swoją stronę.

Imaginy 5sosWhere stories live. Discover now