6. Calum Hood - Everything I Didn't Say

1.1K 45 2
                                    

Macie wrażenie, że mogliście coś zrobić lepiej? Podjąć lepsze decyzje i pójść na więcej licealnych imprez? Może chcieliście komuś przyłożyć, ale zabrakło wam odwagi? Czasami mówią, że lepiej kilka razy pomyśleć niż od razu to zrobić, czy powiedzieć.
Poznałem ją kilka lat temu, jeszcze w mojej starej miejscowości. Nie będę się rozpisywał, jakiego idiotę, wtedy z siebie zrobiłem. Po prostu od tamtego czasu, zaczęliśmy się kumplować. Przynajmniej ja tak myślałem. Traktowałem ją jak kumpla z którym można pogadać o wszystkim. Nie jak przyjaciółkę, bo to co innego. Przynajmniej dla mnie.
Miała świetnych rodziców z ciekawym zawodem. Może to mało ważne, ale to przez nich trafiła do Australii. Oni podróżowali i brali ją ze sobą. Gdyby nie oni, nie poznałbym tak wspaniałej osoby. Nasze kumplowanie trwało trzy lata. To mało, ale my tego nie czuliśmy. Wydawało mi się, że jest ze mną od dziecka. Mieliśmy więź, której nikt nie potrafił przebić.
Czy się kłóciliśmy? Gdybym powiedział, że nie, skłamałbym. Mieliśmy jedną wielką kłótnie, kiedy powiedziałem jej o wyborze uniwersytetu. Wybrałem kilka i szczerze mówiąc nie sądziłem, że przyjmą mnie do tego najlepszego. Bałem się stanąć przed nią i poinformować o moim wyborze. To nie był uniwersytet blisko domu. Nowy York, tam miałem jechać i zacząć swoją przyszłość. Zdenerwowała się, że informuje ją po fakcie. Denerwowało ją to, że nie dowiedziała się, zanim mnie przyjęli. Jednak złożyłem tam podanie, tak po prostu. Bez względu na konsekwencje. Cały czas brałem pod uwagę, jedną uczelnie w Sydney. Tłumaczyłem jej, że nasz kontakt się nie urwie. Jednak dla niej, to nie było wystarczające. Wtedy jej nie rozumiałem. Nie odzywała się do mnie kilka dni, aż w końcu nie wytrzymałem i do niej poszedłem. Uspokoiła się i wytłumaczyła się tym, że nie wyobraża sobie życia beze mnie. Myślałem, że przesadza.
Co prawda, spotykaliśmy się codziennie. Mieszkaliśmy naprzeciwko siebie, a nasze spotkania były bardzo długie. Od razu po szkole, przychodziłem do niej, albo na odwrót. Wpadliśmy w rutynę, której ona nie potrafiła przerwać.
Po zakończeniu roku szkolnego, zaczęły się wakacje. Błogi czas i mnóstwo wolnych godzin. Planowaliśmy nawet dwudniową wycieczkę, poza miasto. Jednak jej rodzice byli przeciw i musieliśmy skrócić ten czas. To było któregoś dnia w lipcu. Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy konkretnie, nie mam dobrej pamięci do dat. Liz, spakowała wszystko, co było nam potrzebne. Koc i coś do jedzenia, było tego mnóstwo. Jednak nie byliśmy tam sami, moi znajomi wybrali się razem z nami. Wtedy nie widziałem w tym problemu. To jest jedna z tych rzeczy, którą chciałbym zmienić. Nie pojechałbym z całą paczką, tylko z jedną, jedyną Liz. Jednak to już przeszłość, a jej się nie da zmienić. Bawiliśmy się świetnie i zostaliśmy tam, aż do ciemnej nocy. Dziewczyny chciały zostać do zachodu słońca. Głupia rzecz, ale zgodziliśmy się. Wszyscy usadowiliśmy się na naszych kocach i przyglądaliśmy się słońcu. Mimo, że to było dawno...pamiętam, co czułem. Zrobiła to z zaskoczenia, a ja byłem nieco zmieszany. Pocałowała mnie. Nikt tego nie widział, a ja tego nie roztrząsałem. Nie wspominałem więcej o tym, ale to było coś innego. Magicznego? Tak, może to odpowiednie słowo. Kiedy patrzę na to z biegiem czasu, myślę o tym jak o wielkiej sprawie. Mogłem to zmienić, ale nie wiedziałem jak. Nie czułem się bezradny i nie wiedziałem, co jest pomiędzy nami. Kumple. Teraz wiem, że to nie jest odpowiednie słowo.
W ostatnim wolnym miesiącu, zachowywała się inaczej. Nie śmiała się razem ze mną, czas który spędzaliśmy razem był ponury. Zaś jej zachowanie, budziło niepokój. Jednak wtedy o nic nie pytałem. Uważałem, że po prostu będzie za mną tęsknić. To była prawda, ale ona tęskniła inaczej. Skąd to wiem? Cierpliwości.
To wszystko było dosyć dziwne. Nasze spotkania, każde było przepełnione tym czymś...nie wiem, co to było. Nawet teraz. Ona próbowała się do mnie zbliżyć. Złamać tą barierę między nami, ale ja miałem to gdzieś. Odrzucałem ją.
Potem przyszedł czas w którym musieliśmy się rozstać. Zapakowałem swoje walizki do auta i znalazłem czas na pożegnanie. Chciałem, aby pojechała ze mną na lotnisko, jednak ona stwierdziła, że to nie ma sensu. Teraz wiem, że kłamała. Poszedłem do niej, do domu i po raz ostatni rozsiadłem się na wygodnym łóżku. Usiadła obok i szczerze się uśmiechnęła. Gdybyście widzieli jej uśmiech...
- Będziesz za mną tęsknić? - Spytała niskim głosem.
- Zawsze.
Nie wyjeżdżałem tam na całe życie i nie miałem zamiaru jej olewać. To było wtedy dla mnie jasne, że nasz kontakt pozostanie nie urwany, na wieki. Była w mojej przyszłości, tak jak rodzice, czy siostra. Dała mi zdjęcie, nasze wspólne. Wtedy nie dostrzegłem jednego szczegółu, ale teraz wiem, że zostało zrobione dokładnie w dzień w którym się poznaliśmy. Nawet jej nie znałem, kiedy jeden z uczniów zrobił tą fotografie. Byłem umazany błotem i ona także. Jednak wyglądała ślicznie. Kasztanowe loki sięgały aż za pupę, a brązowe oczy lśniły, od blasku słońca. Tego dnia była ponura, ale dzięki mojemu zabawnemu koledze, na zdjęciu była roześmiana.
Na początku wyjazdu, było idealnie. Rozmowy przez telefon, sms-y. Tak było do czasu. Potem miałem coraz więcej zajęć. Wymyśliliśmy więc, że zaczniemy pisać do siebie listy. To było dobre rozwiązanie i trwało kilka miesięcy. W przerwie świątecznej, mieliśmy szanse się spotkać. Jednak wszystko popsułem. Spóźniłem się na samolot, a kiedy dotarłem do Australii, ona wyjechała do swoich dziadków. Los cały czas krzyżował nam drogi. Wiecie, że od tamtego pożegnania minęło już prawie dwa lata? Nie widziałem jej od tamtej pory. Jedynie na zdjęciach, które wrzucała na portale internetowe. Jednak nasz kontakt z czasem się urywał. Nie odzywała się cztery i pół miesiąca. Może to nie byłoby, aż takie porąbane, gdyby nie to, że wiem o jej pobycie tutaj.
Musiała być na pierwszym roku na uniwersytecie. Trochę mnie to zdziwiło i z początku w to nie wierzyłem. W końcu była przeciwna, abym to ja studiował w tym miejscu. Może to być śmieszne, prawda? Sama tu przyszła i to była prawda. Sprawdziłem dokładnie, ale tak, aby się nie dowiedziała. Miesiąc czasu unikam jej w tym budynku i o dziwo to jest możliwe. Uciekam od niej, tak jak robiłem to kiedyś. Jednak teraz, jest to nieco inny powód. Nie chce jej znów zranić.
„Nawet nie wiesz, jak trudno mi o tym pisać. Chciałam ci to powiedzieć, ale uwierz...nie dałam rady. Pamiętasz, jak śmiałeś się, że jestem słaba i mało odważna. Wiem, że nie chciałeś mnie wtedy obrazić. Jednak to prawda.
Cieszyłam się, że Ci się udało. Może nie było tego po mnie widać, ale jestem z ciebie dumna. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Byłam wtedy zła, owszem. Jednak dlatego, że bałam się tego wszystkiego.
Wiem, że traktowałeś mnie, jak swojego kumpla. Nie winiłam Cię za to i dalej tego nie robię. Rozumiem. Jednak muszę ci powiedzieć, że dla mnie nie byłeś tylko kumplem. Może mnie za to znienawidzisz, ale ja...po prostu się w tobie zakochałam.
Na początku było to dla mnie śmieszne, ale potem stało się oczywiste. Zaczęłam Cię postrzegać całkiem inaczej. Twój uśmiech nie był tym zwykłym, który miałeś. Za każdym razem wpatrywałam się w Ciebie i zastanawiałam, czy powinnam. Bo przecież jesteśmy kumplami, Cal."
To był fragment jej ostatniego listu. Nie odpisałem na niego, nie potrafiłem. Nie jestem w tym najlepszy i po prostu odkładałem go z dnia, na dzień. Zastanawiałem się nad sensem każdego słowa, ale kiedy zaczynałem coś pisać...za chwilę lądowało to w koszu. Potem pojawiła się plotka, że tu jest. Spanikowałem, ale to już wiecie.
Teraz siedzę w głupim kantorku i jestem załamany. Nie chce tam iść. Wiecie gdzie? Ah, tak...nie powiedziałem. Mam zespół i zaraz zaczniemy grać. Jednak boję się, że ona tu będzie. Panikuje, że zacznie na mnie krzyczeć. To może głupie, ale postąpiłem niemądrze i nie potrafię przestać o tym myśleć. Poprawka. Nie potrafię przestać myśleć, o niej. Zraniłem ją.
Usłyszałem pukanie do drzwi, które za pewne trwało, już od dłuższego czasu. Jednak moja panika nie miała końca. Moje ręce się trzęsły, a w głowie miałem to, co może się za chwile wydarzyć. Jednak rozzłoszczeni chłopcy, to także mój problem. Przekręciłem klucz i od razu usłyszałem kilkanaście obelg na mój temat. Po prostu mnie stamtąd wyciągnęli i kazali iść na scenę. Żaden nawet się nie spytał, że będę się dobrze czuł, tam stojąc. Miałem iść i zagrać, bo ludzie zdecydowanie za długo czekali. Zaś Ashton i jego perkusja przestali interesować tłum studentów. Graliśmy bo to kochamy, oraz po prostu dla zabicia czasu. Jednak teraz wolałbym leżeć w łóżku i patrzeć się na nasze wspólne zdjęcie. Wspominać to, co zepsułem.
Wyszliśmy na scenę, a ludzie przywitali nas brawami. Zaczęliśmy grać, a wtedy żałowałem, że nie zostałem w tym składziku. Los robił mi na złość, nie miałem wątpliwości. Luke zaczął swoją solówkę. Graliśmy piosenkę, która była o niej. Dziewczynie, która pojawiła się w drzwiach. Rozumiecie, to? Ona weszła na sale, tak jakby nic. Jak zawsze patrzyła pod nogi, aby się nie potknąć. Po tym geście zrozumiałem, że nie zmieniła się ani trochę. Jej włosy kołysały się z każdym jej ruchem. Ktoś ciągnął ją do przodu, a ona grzecznie nie odmawiała.
- Everything I Didn't Say. - Śpiewałem, nie spuszczając z niej wzroku. Serce waliło mi jak oszalałe i do końca nie wiedziałem, co się dzieje. Stała tam, naprzeciwko mnie. W środku tłumu, który kołysał się w rytm muzyki.
Nagle jej głowa podniosła się do góry, a ja miałem zacząć swoją solówkę. Zamurowało mnie. Jej wzrok...patrzyła prosto na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja nie byłem w stanie nic zrobić. Ona tam była i była zszokowana tak jak i ja. Nie słyszałem nic. Na sali nastała głucha cisza. Wszyscy zamilkli, a ja zdjąłem gitarę. Liz nadal się nie ruszała. Po prostu patrzyła się na mnie, jak na ducha.
- Cześć. - Mój głos rozniósł się po sali. Cześć, tylko na tyle mnie stać? Odwróciła się i zaczęła odchodzić. - Zaczekaj!
Zszedłem ze sceny i za nią pobiegłem. Nie była nie wiadomo, jak daleko. Złapałem ją za rękę, a ona się wyrwała.
- Na co? Na twój list? - Wywróciła oczami. - Wyznałam ci wszystko, a ty mnie olałeś. Nie oczekiwałam, że rzucisz mi się na szyję i powiesz, że czujesz to samo. Chciałam odrobiny współczucia, chciałam je od ciebie dostać, ale widzę, że się myliłam.
- Chciałbym móc przewinąć te wszystkie chwile, w których nie pokazałem ci, co naprawdę jesteś warta. - Zacytowałem kawałem piosenki, którą napisałem o niej. - Nie wiedziałem, co mam napisać. Każdego dnia...
- Daruj sobie, dobrze? - Prychnęła. - Teraz to nie ma znaczenia.
- Dla mnie, ma. - Westchnąłem. - Myliłem się, przyznaję. Wtedy byłem głupi, dalej jestem. Jednak nie myślałem o tobie w sposób, jaki chciałaś. Byłaś moją kumpelą i to sobie wmówiłem. Potem zaczęło mi Ciebie brakować, a kiedy to napisałaś...wiesz, że czytam to codziennie? Ten list.
- Poczekaj, Cal. - Wzięła głęboki oddech. - Co ty zamierzasz mi powiedzieć? Gubię się już w tym wszystkim.
- Mam nadzieję, że wiesz, że dla ciebie chciałbym się poświęcić, żeby to naprawić. Chciałbym móc cię zatrzymać i jestem jedynym winnym.
Po jej policzku spłynęła łza, którą szybko wytarła. Znów panowała cisza, a ja dostrzegłem to, co wcześniej przegapiłem. Ludzie zebrali się dookoła nas, a oświetleniowiec zwrócił na nas wszystkie światła. Chciałem im powiedzieć, aby się odsunęli, zajęli własnym życiem. Jednak wtedy odezwała się ona.
- Chcesz naprawić, coś, co zepsułeś kilka lat temu? - Spytała się cicho.
- Nie chce być twoim kumplem, chce czegoś więcej. - Westchnąłem. - Teraz ty może nie odpowiedzieć, ale mam nadzieję, że jeśli będziesz na „nie" to też, mi to powiesz.
- Wiesz ile ja czekałam na tą głupią odpowiedź?
- Bałem się, przyznać do tego, co sam czuje.
- Więc, jak? Mogę znów, wkraść się do twojego życia? Być chociaż jego częścią? - Spytałem z nadzieją w głosie.
- Podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać. Poruszyłeś we mnie coś, o istnieniu czego nawet nie wiedziałam. Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. Zawsze.
Jej drobne ciało przyległo do mojego, a nad uchem usłyszałem oklaski. Oni się nie liczyli. Ważna była tylko ona i to, aby nie pozwolić jej odejść. Chciałem, aby była szczęśliwa. Musiałem pokazać, że jest dla mnie najważniejsza i zamierzałem ją przy sobie zatrzymać. Na zawsze.

Imaginy 5sosWhere stories live. Discover now