24. Luke Hemmings - Mercy

350 20 1
                                    

Miałem tylko dwadzieścia cztery lata, a czułem się o wiele starzej. W przeszłości śmiałem się z takich jak ja. Byłem pewien, że moje życie w tym wieku będzie wyglądało o wiele inaczej. Nie chciałem się wiązać, mieszkać z dziewczyną, a co dopiero pracować w korporacji. Tylko życie nas wiecznie zaskakuje i tak było ze mną.

Od dwóch lat byłem żonaty. Gdybym w wieku osiemnastu lat o tym usłyszał, wyśmiałbym osobę która to powiedziała. Nie byłem taki, a przynajmniej tak kiedyś myślałem.

Pomyślicie sobie, że zmieniłem się nie do poznania. Fakt, byłem innym człowiekiem. Ale czy byłem szczęśliwy? Tego nie mogłem powiedzieć. Od kilku miesięcy nasz związek to fikcja, której nie rozumiem. Widujemy się tylko w łóżku, gdzie codziennie jest tak samo. Nie chodzi o seks, bo jego nie ma od dłuższego czasu. Chodzi mi o rutynę, którą jestem zmęczony. Nasze życie codziennie wygląda tak samo. Rozmowy ze sobą nie istnieją, chyba że chodzi o dom w którym utkwiliśmy do końca życia.

Leżałem oparty o zagłówek po lewej stronie łóżka. W rękach trzymałem kilka teczek z którymi starem się zapoznać przed kolejnym dniem w pracy. Moja żona nienawidziła, kiedy robię to w sypialni. Uważała, że to nie miejsce na prace. Tylko ona od dwudziestu pięciu minut tkwiła w łazience. Była środa więc spoglądając na zegarek mogłem się domyślić, że zaraz otworzy drzwi i stamtąd wyjdzie. W końcu to nie był dzień w którym należy nakładać odżywcze maseczki na włosy.

Clarie miała piękne ciało i uwierzcie, że pociągała mnie jak mało kto. Wyszła z łazienki ubrana w jedną ze swoich nocnych koszul. Weszła pod pościel i po nałożeniu okularów korekcyjnych nasmarowała dłonie kremem. Zwykle czytała jakieś czasopisma, albo kończyła jedno ze swoich romansideł.

- Trzeba zrobić większe zakupy do domu, prawie nic nie ma – jej cichy głos rozległ się po pomieszczeniu. – Zajmij się tym jutro.

- Pracuje do ósmej.

- Wszyscy pracujemy – warknęła. – Ale dobrze, jak zwykle się tym zajmę.

- Może jeszcze powiesz, że w niczym ci nie pomagam – odłożyłem dokumenty na szafkę nocną i poprawiłem poduszki do spania. Było już późno, a moje powieki prawie same się zamykały.

- Ciągle siedzisz w tych swoich papierach, Luke – słyszałem jak ściąga okulary, denerwowała się. – To już jest choroba.

- Pracuje Clarie – westchnąłem. – Za to właśnie mi płacą.

Zgasiła swoją lampkę nocną i obróciła się do mnie tyłem. Chciało mi się śmiać, bo nawet nie raczyła ze mną porozmawiać. A może właśnie tego chciałem? Ignorowała mnie, ale to nie była nowość. Ona się tak zachowywała coraz częściej.

- Tak, najlepiej wszystko przemilczeć – mruknąłem sam do siebie.

- Nie chce się kłócić.

Leżeliśmy w ciemności, oboje odwróceni do siebie tyłem. Żadne z nas nie chciało się dalej odzywać, a ja czułem się jak w przedszkolu. Baliśmy się ze sobą rozmawiać, a to było jeszcze gorsze o jakiejkolwiek kłótni. To wszystko powoli mnie przerastało.

Po kilkunastu minutach gapienia się w pustą przestrzeń nie wytrzymałem. Zerwałem się na równe nogi i postanowiłem wyjść z tego pokoju. Jaki sens był w tym, abym z nią dłużej został. Sięgnąłem po swój telefon oraz poduszkę i wyszedłem z sypialni. Ona nie powiedziała słowa, co było dla mnie dostatecznym wyjaśnieniem.

***

- Kocham cię – wypowiedziałem te słowa po raz pierwszy w życiu. Nigdy się tak nie stresowałem, ale kiedy wypadły z moich ust zrozumiałem, że to uczucie jest prawdziwe.

Imaginy 5sosWhere stories live. Discover now