26. Luke Hemmings - Memories

232 18 5
                                    

Zajęłam swoje miejsce w samolocie i odetchnęłam spoglądając przez szybę. Nie bałam się latać, bo wierzyłam, że nic mi się nie stanie. Byłam raczej przerażona tym, co zastanę po kilkunastu godzinach lotu. Obawiałam się nieznośnych humorków mojej siostry i zdenerwowania mamy. Dlaczego? Ginny za trzy dni miała poślubić miłość swojego życia, a ten dzień musiał być jednym z najwspanialszych dni w życiu.

Oparłam się na siedzeniu i pierwsze co zrobiłam po wystartowaniu to włożenie białych słuchawek do uszu. Musiałam odpocząć od głosów nieznajomych mi ludzi i chociaż na chwilę pomyśleć o sobie. Układałam w głowie różne scenariusze i modliłam się, aby moja rodzicielka ani razu nie wspomniała o tym, że powinnam być wcześniej niż tylko dwa dni przed wielką uroczystością. Tylko, że moja praca mi na to nie pozwalała. Nie mogłam tak po prostu wziąć urlopu i wyjechać, ale oni tego nie rozumieli.

To był chyba najmniejszy z moich „problemów". Drugi miał prawie dwa metry wzrostu i był moim ex. Cholerny drużba pana młodego z którym nie widziałam się sześć lat. Nawet nie miałam pojęcia jak teraz wygląda ani co się z nim dzieje. Nie chciałam, ale też nie wiedziałam o tym, że obecny narzeczony Ginny ma z nim tak świetne relacje. Dlatego wypadł z mojej głowy aż do jednego telefonu od mojej kochanej mamy. Uprzedziła mnie o tym godzinę wcześniej. Jakby nie mogła poczekać, aż sama zobaczę to na własne oczy. Teraz musiałam bić się sama ze sobą w myślach, czy ewentualnie nie wrócić z powrotem do Londynu.

- Cholera, Viki! – Leżałam na łóżku, wpatrując się w nowe fotografie Astrid. Tylko, że ona miała to gdzieś. Dosłownie wyrwała mi je z ręki i oburzona na mnie spojrzała. – Za trzy godziny kończysz osiemnaście lat, mamy to uczcić, a ty dalej leżysz niewyszykowana.

- Mówiłam ci, że nie mam ochoty świętować tego, że robię się stara – jęknęłam. – Mogę tu zostać, a ty idź. Droga wolna.

- Zmuszę cię do wyjścia, choćby nie wiem co.

Znalazłyśmy się w klubie kilka minut po jedenastej. Uwielbiałam tańczyć, bawić się, ale nie w dzień kiedy miałam urodziny. To był dla mnie ten czas, kiedy powinnam leżeć w łóżku i rozpaczać, bo tak naprawdę byłam o rok starsza, a nic pożytecznego przez ten czas nie zrobiłam. Ludzie cieszyli się z tego „pięknego" dnia. Dawali sobie prezenty, a ja ich po prostu nie lubiłam. To był miły gest od innych, ale zastanówmy się. Ludzie kupowali nam to, co tak naprawdę podoba się im, a u nas zajmowało to tylko kolejną część zakurzonej półki.

Nie odmawiałam alkoholu od Astrid. W końcu to ona mnie tu „przywlokła", a ja byłam zmuszona do świętowania swoich osiemnastych urodzin. Nie pamiętałam ile wypiłam, ani po jakim czasie poszłyśmy tańczyć. Jednak musiałam przyznać, że potem zapomniałam w jakim celu zjawiłyśmy się w tym klubie. Bawiłam się z moją najlepszą przyjaciółką i miałam gdzieś ludzi dookoła.

Po pewnym czasie dołączyło do nas dwóch chłopaków. Ten z blond włosami zajął się Astrid, a ten drugi podszedł do mnie. Wydawał się być miły, chociaż zamieniliśmy ze sobą tylko kilka słów. Jego dłonie krążyły po moim ciele, a ja nie zaprzeczałam. Tańczyłam z nim przez kilka piosenek, aż do czasu w którym zaprosili nas na loże.

Było tam sporo ludzi, jakby mieli swoją prywatna imprezę. Niezbyt zwracałam na nich uwagi. Po prostu usiadłam obok Caluma, który podawał nam kolorowe shoty. Wypiliśmy po jednym, a on zaczął rozmowę, którą zaraz ktoś mu przerwał.

Wysoki blondyn stał tuż nad nami z głupim spojrzeniem. Bawił się swoim kolczykiem w wardze, a jego dłoń zaciśnięta była na prawie pustej już szklance. Zaczął szeptać coś do Caluma, a potem po raz kolejny zilustrował mnie wzrokiem od góry do dołu, krzywiąc się przy tym. Idiota.

Imaginy 5sosDove le storie prendono vita. Scoprilo ora