56

1.1K 62 5
                                    


Powoli podnoszę moje ociężałe powiek czego od razu żałuję, bo obraz zaczyna mi wirować. Czuję jak ktoś głaszczę mnie po głowie, mrugam kilka razy i widzę siedzącego Alexa. Moja głowa znajduje się na jego kolanach.

— Cieszę się, że już się obudziłaś, bo zaczynałem się martwić, że zrobiłem ci tym uderzeniem jakąś krzywdę. Wybacz za to, że walnąłem cię figurką, ale musiałem jakoś pozbawić cię przytomności.

— Czemu to zrobiłeś? — pytam słabym głosem. Bardzo źle się czuję.

— Nie miałem innego wyjścia. Sama mnie do tego zmusiłaś. Byłem dla ciebie dobry, a ty chciałaś mnie tak po prostu zostawić. Zresztą tak jak zawsze — zaciska rękę, którą głaskał mnie po głowie przez co ciągnie mnie za włosy. — Ty i ojciec odkąd tylko pamiętam mieliście mnie gdzieś. Robiłem wszystko żeby tylko zasłużyć na wasze uczucia, ale wam jak zawsze było za mało. Nigdy mnie nie kochaliście.

Nie mam pojęcia czy to wszystko jest takie dziwne przez to, że zostałam uderzona w głowę i słabo kontaktuje czy może mój brat po prostu zwariował. Jakby nie było trzeba zachować ostrożność.

— Zawsze byłeś dla mnie bardzo ważny.

— Ale nie najważniejszy, cały czas ktoś był przede mną, najpierw ojciec, później ten pieprzony Theo. Zwyczajny narkoman, którym było cholernie łatwo sterować, a teraz nawet ten Styles. Vicky przecież on cię do cholery bił, mówiłaś też, że cię dusił. A teraz jeszcze się dowiaduję, że zabił ci dziecko. Ciekawe czy jakby się urodziło to by mnie kochało.

— Ciebie nie da się nie kochać — mówię to co on chce usłyszeć. Nie jestem też na niego zła. On jest po prostu chory. To nie jest jego wina.

— To mnie nie zostawiaj. Bądź tutaj, razem ze mną. Kochaj mnie, a ja przysięgam, że uczynię wszystko byś była tu szczęśliwa. Zadbam o ciebie siostrzyczko — nachyla się nade mną i składa mi krótki pocałunek na moich ustach. Szczerze to nigdy nie zastanawiałam się czemu tak postępuje.

— Boję się, że on tu wróci i zrobi ci krzywdę. Zgodziłam się do niego wrócić, bo się o ciebie bałam. Harry strasznie okrutny. A ty jesteś moim ukochanym bratem — uśmiecha się. Wprawiłam go w dobry nastrój, a to dobrze. — Przyniesiesz mi szklankę wody, bo naprawdę słabo się czuję — staram się też wzbudzić w nim wyrzuty sumienia.

— Dobrze skarbie — delikatnie mnie opuszcza przez co upadam na poduszki. Kręgosłup też zaczyna mnie boleć od niewygodnej pozycji, w której leżałam. — Zaraz wracam.

Muszę jak najszybciej dość do siebie, a później mając zaufanie mojego brata muszę od niego uciec. Wiem, że najłatwiej byłoby mi go zabić, ale tego robić nie zamierzam. Alex to moja jedyna rodzina i bardzo możliwe, że sama też pośrednio odpowiadam za jego stan. Jak byliśmy mali to nie raz go od siebie odrzuciłam.

Powinnam była spędzać z nim więcej czasu by nie czuł się taki samotny. A tym bardziej gdy odeszła nasza matka. On cierpiał zostawiony sam sobie.

Alex wraca bardzo szybko, niesie w dłoniach dwie szklanki z wodą, w której znajdują się plastry cytryny. Dobrze pamięta, że lubię kwaśny cierpki smak.

— Zostanę z tobą dopóki się lepiej nie poczujesz, a tak naprawdę to już nigdy cię nie zostawię. A Stylesem to już nie musisz się przejmować. On już nigdy cię nie skrzywdzi — podciągam się do pozycji półleżącej, a następnie biorę od niego szklankę. Upijam kilka łyków — Jak widzi, że skończyłam to zabiera ode mnie szklankę i kładzie na szafce przy łóżku.

Wcześniej jakoś nie zwracam na to uwagi, ale znajdujemy się w jego pokoju.

— Mogę wrócić już do siebie? — pytam. Lepiej będę się czuła u siebie. A na pewno dużo pewniej.

— Ależ nie. Mam się przecież tobą opiekować — zajmuje miejsce obok mnie i zmusza bym się o niego oparła. — Zawsze marzyłem o tym byś pokazywała jak bardzo mnie kochasz. Myślę, że wreszcie moje marzenia się spełnią.

Teraz już nie mam żadnych wątpliwości, Alex naprawdę jest chory.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Chcielibyście taki świąteczny rozdział z pierwszych świąt jakie spędzili Victoria z Harrym? Z początku ich małżeństwa.

Błędy MłodościWhere stories live. Discover now