12

1.7K 67 5
                                    


Siedzę na przeciwko Harry'ego i patrzę jak on pracuje. Nie zamierzam się odezwać pierwsza, niech on sam się domyśl, że nie przyszłam tu tylko po to by sobie z nim posiedzieć. On jednak jakby zupełnie mnie ignorował. Ja jednak mam bardzo dużo czasu i bez przeszkód mogę się w niego wpatrywać.

— To bardzo miłe, że aż tak się ze mną stęskniłaś, że chcesz mnie non stop obserwować — mówi odrywając na chwilę wzrok od komputera.

— Przyjechałam tu pod wpływem emocji i nie wzięłam ze sobą żadnych ubrań, mam ciągle chodzić w jednych i tych samych ciuchach? — pytam podirytowana, bo tego to już sam by mógł się domyśleć. To nie jest takie trudne.

— Są jeszcze twoje wcześniejsze ubrania. Nie sądzę żeby zmieniła ci się figura, a jak czegoś ci brakuje to zamów.

— Jak? Rozwaliłeś mi telefon, więc nie mam dostępu do internetu, a wątpię żebyś pozwolił mi korzystać z komputera. Chyba, że masz teraz przyjemność usiąść ze mną i poprzeglądać strony z ciuchami? — to jest pytanie całkiem retoryczne. On wręcz nienawidzi zakupów odzieżowych. Na początku naszego małżeństwa to ja mu kupowałam ubrania na oko. Teraz pewnie też wyręcza się kimś innym.

On jednak robi coś czego zupełnie bym się nie spodziewała, a mianowicie odsuwa krzesło i klepie swoje kolana. Chce bym na nich usiadła. Ja jednak chwytam za swoje krzesło i przenoszę je do niego. A następnie siadam obok.

Przysuwam do siebie też klawiaturę i wstukuje nazwę swojego ulubionego sklepu. Nie należy on do najtańszych, ale go na to stać.

Dręczę tak Harry'ego jeszcze trzy i pół godziny. Widzę, że się męczy i wcale nie jest mi go żal. Jedyne co mi przeszkadza to jego głowa na moim ramieniu. Jednak usilnie nie daje mu się sprowokować.

— Weź coś wieczorowego?

— A po co? Przecież ty się mnie wstydzisz i nie chcesz się ze mną pokazywać — dobrze pamiętam jak mi to powiedział. I jak już mi się udało go wreszcie namówić by zabrał mnie na przyjęcie to wracając do mnie prawie mnie utopił. Już nigdy z nim nigdzie nie pójdę.

— Ostatnio często ogłaszam wszem i wobec kim jest moja żona, więc na pewno niedługo gdzieś wyjedziemy.

Spoglądam my prosto w oczy. Nasze twarze dzieli dosłownie kilka centymetrów.

— Zawsze byłam słaba w wstrzymywaniu oddechu pod wodą, więc odmawiam — komunikuje, a następnie gwałtownie wstanę. — Opłać tylko zamówienie i podaj adres. Chcę te ciuchy mieć najdalej jutro — wychodzę zanim on mi coś powie.

***
Robię sobie kawę w kuchni, irytuje mnie jednak zachowanie tej głupiej służącej. Traktuje mnie jak intruza, a nie pozwolę na to.

— Postaraj się dziś z obiadem, bo wczorajsza kolacja była słaba.

— Panu smakowała — odpyskowuje mi. Ona naprawdę nie ma pojęcia z kim zadziera.

— Ale mi nie — biorę kubek do ręki, a odkręcaną butelkę z mlekiem rzucam na podłogę. — Ups. Posprzątaj — rozkazuje, a następnie z uśmiechem na ustach opuszczam pomieszczenie. Jakaś kretynka nie będzie mi psuła krwi.

Przechodzę do salonu, a tam usadawiam się na kanapie, ściągam szpilki, bo innych butów tu na razie nie mam i podciagam nogi na tę kanapę. Chwytam też za pilota i włączam tę wielką plazmę. Przecież nie mam innej rozrywki tu, niż oglądanie telewizji.

Spędzam tak ponad godzinę gdy moją uwagę przykuwa jakieś zamieszanie na zewnątrz.

Tata kogoś po mnie przysłał.

Z radością z chodzę z kanapy i lecę do okna. Na ten widok to jednak zamieram.

Ojciec przysłał po mnie swoją prawą rękę czyli Wiliam, ale także i Theo.

Postarajcie się, a dodam jeszcze jeden

Błędy MłodościWhere stories live. Discover now