55

1.1K 59 2
                                    


Z tego co mi wiadomo to Harry od wczesnej młodości trenował by stać się niepokonany i chociaż teraz częściej wysługuje się innymi ludźmi to jest w stanie pokonać nie jednego swojego przeciwnika. Dlatego też ja zawsze nie umiałam się przed nim obronić. Z góry wiedziałam, że polegnę, więc nawet nie próbowałam.

Alex nigdy nie przejmował się zbytnio ćwiczeniami i chociaż jest wysportowany to i tak nie ma szans z moim mężem. Jest na zupełnie straconej pozycji.

— Puść go do cholery — podbiegam do nich i staram się odciągnąć Harry'ego od mojego brata. Jest to trudne i najpewniej sobie nie poradzę.

— Jeśli on zniknie to raz na zawsze skończą się nasze problemy. On robi wszystko bym cię stracił.

— Jeśli go nie puścisz to już nigdy nie będę chciała mieć z tobą nic wspólnego. Harry zostaw mojego brata. Proszę — na dźwięk mojego ostatniego słowa Harry puszcza Alexa, a ten osuwa się na ziemię. Jego dłonie zostają owinięte wokół mojego pasa.

— Błagam cię jedź ze mną do naszego domu. Tak bardzo cię kocham i jedyne czego pragnę byś była ze mną. Zostawiłaś mnie niedługo po tym jak się dowiedziałem, że mieliśmy mieć dziecko, które umarło — wiem, że to głupota, ale wtulam się w niego. Potrzebuję tej bliskości. Chociaż ciągle nad sobą pracuje i wmawiam sobie nienawiść do niego to ja go nadal kocham.

To głupota, ale nigdy przecież nie twierdziłam, że jestem mądra.

— Victoria — głos mojego brata mnie otrzeźwia. I gdyby Harry mnie mocno przy sobie nie trzymał to najpewniej bym szybko od niego odskoczyła.

— Daj mi szansę skarbie. Tym razem cię nie zawiodę i obiecuję, że nie będziesz już moim więźniem. Będziesz mogła wychodzić kiedy chcesz o gdzie chcesz. Ochroniarz będzie dla twojego bezpieczeństwa, a nie żeby cię sprawdzać. Dla ciebie Torii jestem gotów się zmienić.

— Victoria nie wierz mu.

— Wracaj do domu — mówię do Harry'ego, a na jego twarzy pojawia się smutek. — A ja wezmę swoje rzeczy, pozałatwiam resztę spraw i do ciebie przyjadę — uśmiech znowu gości na jego ustach. Obejmuje ręką mój kark i składa na moich ustach namiętny pocałunek.

— Dobrze każę wszystko przygotować na twój przyjazd — mówi z entuzjazmem. — Wszystko będzie tak jak lubisz — daje mi jeszcze jednego szybkiego buziaka, a następnie idzie do samochodu i odjeżdża. A ja odwracam się w stronę mojego brata.

— Nie mogę uwierzyć, że zrobiłaś coś aż tak głupiego, no chyba, że powiedziałaś tak tylko żeby się go pozbyć — milczę. Owszem może zachowuje się irracjonalne, ale co ja poradzę na to, że jestem w nim zakochana. A skoro on deklaruje zmianę to czemu miałabym nie spróbować. Może i wreszcie do mnie życie się uśmiechnie. — Victoria to co robisz to czysta głupota — mówi, ale ja staram się go nie słuchać. Wchodzę na posesję i maszeruje do domu.

Przed moim wyjazdem muszę załatwić kilka spraw.

— Jestem twoim starszym bratem i powinieneś chociaż słuchać tego co do ciebie mówię — podąża za mną. — On cię tam zabije.

— Trzeba pospieszyć notariusza, bo chcę mieć już za sobą te sprawy majątkowe. Będziemy też w stałym kontakcie odnośnie naszych spraw — wchodzę do domu, a w salonie dogania mnie Alex i łapię mnie za ramię żeby mnie zatrzymać.

— Ciebie też tak dusił? — pyta patrząc mi prosto w oczy. — Mówił też coś o martwym dziecku, a ja jestem pewien, że to on właśnie je zabił. Błagam cię nie skazuj się na cierpienie u boku tego potwora. Nie zostawiaj mnie tu samego.

— Już wybrałam — komunikuje wyrywam swoje ramię, a następnie zmierzam w stronę schodów. Nie wchodzę jednak na niego, bo czuję ostry ból z tyłu głowy, który odbiera mi przytomność.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział

Błędy MłodościWhere stories live. Discover now