- Ona chyba też miała na imię Nina, nie? - zapytałem. Mój brat skinął głową.

- Tak, ona również nosiła to imię. I to ona jest powodem śmierci Niny the Killer - odparł Slenderman. Przysięgam, że gdy usłyszałem te słowa, omal nie zachłysnąłem się powietrzem. Dobrze, że akurat wtedy nic nie piłem.

- Co?! - zawołałem. Nie spodziewałem się aż takich rewelacji. Ostatecznie Nina the Killer była tylko zwykłym człowiekiem, to fakt. Ale już od dłuższego czasu żyła jako morderczyni, umiejętnie wymykała się tym, którzy chcieli ją schwytać, a nawet gdy im się to udawało, zawsze po jakimś czasie uciekała. Irytowała większość z nas, o ile nie wszystkich, ale jedno trzeba było jej przyznać. Potrafiła sobie poradzić. A teraz niby zginęła? Z rąk jakiejś małolaty, która najostrzejszego noża używała co najwyżej w kuchni do posiekania koperku?

- Też byłem tym dość zaskoczony. Ta dziewczyna musiała mieć w sobie coś wyjątkowego, skoro Jeff się nią zainteresował, ale wcześniej byłem pewien, że to tylko jakieś jego widzimisię i mi ona nie jest potrzebna, bo do niczego się nie przyda. Z ukrycia jednak śledziłem wszystko to, co się tam działo, i kiedy Nina the Killer zaatakowała rodzinę tej dziewczyny, zabiła jej rodziców, ale sama zginęła z rąk tej małolaty, sam byłem w niemałym szoku, tak jak ty teraz.

- Ale jak to w ogóle możliwe? - spytałem. Wciąż wiele z tego wszystkiego było dla mnie niejasne.

- Sam byłem w niemałym szoku. To tylko potwierdza, że ta dziewczyna ma potencjał - odparł mój brat.

- I dlatego cię zainteresowała? - spytałem. Slenderman skinął głową. - Jakie masz względem niej plany? - zapytałem.

- To nie oczywiste? - odparł mój brat.

- Chcesz, żeby została proxy? - spytałem dla jasności. Slenderman ponownie skinął głową.

- Tak. Myślę, że mogłaby mi się przydać. Zdążyłem się już zorientować, że ma sporą wiedzę w zakresie medycyny, co samo w sobie jest już dość przydatne - stwierdził mój brat. Uśmiechnąłem się lekko.

- No tak, w końcu najlepszy medyk to zarazem najlepszy morderca - powiedziałem.

- Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną - zacytował mój brat.

- Paracelsus - odparłem cicho. - Czy, jak kto woli, Phillippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenheim - dodałem.

- Pamiętasz go? - spytał Slenderman, lekko chyba zdziwiony.

- Oczywiście! Był na swój sposób ciekawą osobistością! To on zainteresował mnie truciznami! Nikt tak jak on nie potrafił z taką radością i miłością mówić o tym, że tą samą substancją można komuś uratować życie, ale jednocześnie i je odebrać. Wszystko zależy od dawki - odparłem.

- Dokładnie. Nie na darmo ostatecznie otrzymał miano "ojca medycyny nowożytnej" - stwierdził Slenderman.

- I co, ta Nina miałaby być takim współczesnym Paracelsusem? - spytałem.

- Aż takim mianem bym jej nie określił. Po prostu ma wiedzę w zakresie medycyny, to się może przydać. Może wiedzieć nie tylko, jak zabijać ludzi, ale też jak ich leczyć - odparł mój brat.

- Leczyć? A kogo chcesz leczyć i po co? Zwłaszcza ty? - spytałem, nie kryjąc swojego zdziwienia.

- Swoich proxy. I ewentualnie innych mieszkańców rezydencji - odparł Slenderman. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, mój brat kontynuował. - Oczywiście mamy doktora Smileya, doktora Philipsa i Nurse Ann, ale wciąż przydałoby się zasilić nasze medyczne zaplecze w nowych członków. Philips, Smiley i Ann mają często pełne ręce roboty, nie mówiąc o tym, że oni też nie chcą całych dni spędzać na leczeniu tej bandy popaprańców. Oni też chcą zabijać, żeby nakarmić swoje mordercze zapędy. Mogę im tego zabraniać, mogę rozkazywać im, aby zostali w rezydencji i leczyli morderców, ale w ostateczności pewnie osiągnąłbym w ten sposób tylko tyle, że każde z nich w końcu by od nas odeszło.

Nie będę Niną the KillerWhere stories live. Discover now