- Matt, chodź tu szybko!
Odwróciłam się twarzą do chłopaka, który szperał po szafkach, szukając leków i bandaży. Nastolatek, któremu pomagaliśmy, wykrwawiał się na moich oczach, a ja nie mogłam pozwolić, żeby umarł. Po prostu nie mogłam.
- Rusz się!
- Mam! Znalazłem! - wykrzyknął syn Apolla, unosząc bandaż w górę.
Spojrzałam na syna Aresa, który patrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Pomogę ci, obiecuję. - mruknęłam cicho, uciskając jego ranę. - Matt!
- Jestem, już jestem! - zawołał, zjawiając się tuż przy mnie. - Trzymaj się, Ethan. - zwrócił się do chłopaka.
- Wyjdzie z tego, prawda? - spytałam z nadzieją.
Nie zwracałam już nawet uwagi, że byłam cała w krwi chłopaka. Miałam to gdzieś.
Matt spojrzał na mnie przez ułamek sekundy, po czym zaczął opatrywać ranę syna Aresa. Nie odpowiedział, ale i tak wierzyłam, że mu się uda.
Musiało.
Dlaczego cię tu nie ma, Chejronie?
~*~
Wyszłam z domku dzieci Apolla, nieco roztrzęsiona.
Udało się uratować Ethana, choć trzeba było go teraz monitorować. Matt dał radę. My daliśmy radę.
A mimo to wciąż czułam strach.
Dziesiątka dzieci Aresa w pełnym uzbrojeniu walczyła z dwoma bykami z Kolchidy, dziełem Hefajstosa. Były to wielkie spiżowe byki wielkości słonia, ziejące ogniem.
Niepokoiło mnie to, że byki szalały po całym wzgórzu, okrążając nawet sosnę, co nie powinno mieć w ogóle miejsca. Magiczna granica obozu nie pozwalała potworom przedostać się poza drzewo Thalii. Metalowym bykom jednak się to udało, co nie było dobrym znakiem.
- Angel? Wszystko w porządku?
Nawet się nie obejrzałam. Wiedziałam, kto za mną stał.
Prędko poczułam jego dłonie na swoich ramionach, ale nawet to nie sprawiło, że się odwróciłam.
- Wiem, że zgodziłam się ci pomóc i chyba dobrze zrobiłam, ale... - westchnęłam cicho, przymykając oczy. Zaraz stanęłam twarzą w twarz z Mattem. - Mam wrażenie, jakbym ja też powinna tam być. I im pomóc. - dodałam, wskazując na wzgórze.
- Nie dałbym ci tam pójść. - oznajmił chłopak, ponownie kładąc dłonie na moich ramionach.
- Wiem. Znam cię za dobrze.
Wtuliłam się w nastolatka, nie przejmując się nawet, że oboje byliśmy we krwi Ethana.
- Percy i Annabeth są na wzgórzu. - powiedział w pewnym momencie.
Nie odsunęłam się od niego, wciąż się to niego przytulając. Miałam świadomość, że mogli tam być. Wiedziałam, że mieli dzisiaj wrócić. Byłam z nimi w stałym kontakcie.
- Zdaję sobie z tego sprawę. - mruknęłam. - I prawdopodobnie trzeba będzie sprawdzić, czy nic im nie jest.
- Za dobrze ich znasz, prawda?
- Za dobrze znam jego. Annabeth poradziłaby sobie sama. Jak zawsze.
- Tak, jak ty. - dodał, patrząc na moją twarz.
Uśmiechnęłam się pod nosem, bo miał rację.
- Jak ja.
~*~
CZYTASZ
Angel - córka boga
FanfictionAngel była nazywana aniołem, choć tak naprawdę była tylko heroską. Dzieckiem od Wielkiej Trójki. Mimo tego znało ją zadziwiająco mało osób. Do czasu misji Percy'ego Jacksona, który okazał się jej bratem. Przestała być jedynaczką. Zaczęła rozmawiać...