prolog

802 30 0
                                    

Jeszcze kiedy uczyłam się w szkole, nie podejrzewałam, że pewnego dnia wszystko może się zmienić. Wiedziałam, że nie jestem normalną dziewczyną. Mama wielokrotnie powtarzała mi, że jestem wyjątkowa i kiedyś się o tym przekonam. Niestety zmarła, gdy byłam jeszcze za młoda, by zamieszkać sama, a innej rodziny, prócz niej, nie miałam. Przez kilka tygodni udawało mi się jakoś przetrwać w tym okrutnym świecie i to właśnie wtedy zdałam sobie sprawę o swoim pochodzeniu. Jako iż przestałam chodzić do szkoły, a nikt szczególnie się mną nie interesował, miałam mnóstwo czasu, by poszperać w rzeczach mamy i dowiedzieć się czegoś o moim ojcu. Kobieta nigdy nie opowiadała mi o nim, a ja nie pytałam.

Pewnego dnia usiadłam na podłodze z kartonem różnych rzeczy, które należały do mojej rodzicielki i które zdawały się mieć coś wspólnego z moim ojcem. Znalazłam tam wtedy bransoletkę z małą zawieszką w kształcie muszelki. Od razu ją założyłam. W pudełeczku, w którym się znajdowała, znalazłam też karteczkę z napisem: Dla mojej małej córeczki. Tata. Z drugiej strony również był napis, a w prawdzie instrukcja. Naciśnij muszelkę. Na początku zastanawiałam się, dlaczego mam to zrobić, lecz po chwili nacisnęłam małą, błękitną muszelkę, która momentalnie zmieniła się w miecz. Byłam w takim szoku, że aż trudno jest to opisać.

Moja pierwsza myśl w tamtym momencie... Co się do diabła tutaj dzieje? Co to ma znaczyć? Co to wogóle jest? Kim ja jestem?

Odpowiedzi dostawałam powoli, w odpowiednim momencie.

W pudełku było kilka listów moich rodziców oraz zdjęcia z mojego dzieciństwa. Jedno szczególnie zwróciło moją uwagę. Byłam na nim ja, moja mama i... Jakiś nieznany mi mężczyzna, który prawdopodobnie był moim ojcem. Trzymał mnie na rękach, uśmiechając się w moim kierunku, a ja prawdopodobnie się śmiałam. Przejrzałam też inne zdjęcia, ale już nic nie przykuło mojej uwagi, aż tak bardzo. Zabrałam ze sobą ów zdjęcie i noszę je, aż po dzisiejszy dzień. Na pamiątkę.

Tydzień po tamtym dniu wyruszyłam na poszukiwania ów mężczyzny ze zdjęcia. Tygodniami szlajałam się po mieście w jego poszukiwaniu, ale moje starania poszły na marne, a ja traciłam jakiekolwiek nadzieje na znalezienie go. Byłam sama, mama zmarła, a ojca nie znałam, nawet jego imienia. Moi dziadkowie też zmarli już dawno, a cioć i wujków nie znałam. Zostałam kompletnie sama, ale wtedy los się do mnie uśmiechnął.

Mimo braku nadziei, znów ruszyłam na poszukiwania. Zaczęłam dużo myśleć na ten temat, praktycznie odpłynęłam do swojego świata, gdy w pewnym momencie poczułam mocny uścisk na nadgarstku i szarpnięcie. To był moment, a ja o mało nie straciłbym życia przez własną głupotę. Spojrzałam na mężczyznę, który mnie uratował i... To był on! Ten mężczyzna ze zdjęcia, którego szukałam. Z jego wyrazu twarzy mogłam wywnioskować, że pomimo tylu lat, rozpoznał mnie.

- Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? - odezwał się jako pierwszy, ale ja nie zdołałam wydusić z siebie żadnego słowa. To był szok.

Mężczyzna, który prawdopodobnie był moim ojcem, którego szukałam już dobre kilka miesięcy, który uratował mi życie i który zostawił mnie i moją mamę, gdy byłam jeszcze bardzo mała, stał teraz przede mną w całej swojej okazałości.

- Pan... Szukałam pana. - wydukałam, wskazując na niego drżącą ręką.

- Chodź, pójdziemy gdzieś. Wszystko Ci wyjaśnię.

Mimo obaw, że mógłby mi coś zrobić, ciekawość zwyciężyła, a ja ruszyłam za mężczyzną. Zaprowadził mnie na port, bądź molo, sama nie wiem, co to było. Wiem jedno, wokół było mnóstwo wody, którą tak bardzo uwielbiałam. Stanęliśmy na samym końcu, patrząc na zachodzące już słońce.

Angel - córka bogaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora