rozdział 30

146 6 0
                                    

Moją uwagę szybko przykuł sklep. Był jeszcze otwarty, a nad jego wystawą świecił neon - ciut ciężki do odczytania. SALON ŁÓŻEK WODNYCH P. KRUCZEK.

- Brzmi zachęcająco. - mruknęłam do siebie.

Ale kiedy otworzyłam drzwi i cicho weszłam do środka, nie było już tak kolorowo.

Widziałam faceta, ogromnego, jak tyranozaur. Ubrany był w sportowy garnitur. Miał na oko dwa metry wzrostu i zero włosów, a poza tym szarą i grubą skórę, oczy okolone ciężkimi powiekami i zimny, gadzi uśmiech. Jego garnitur wyglądał, jak ten, który nosili w kasynie Lotos - lata siedemdziesiąte, nie było innej opcji. Do tego miał prążkowaną jedwabną koszulę, rozpiętą do połowy pozbawionej owłosienia klaty. Klapy aksamitnej marynarki były szerokości pasów startowych. A srebrne łańcuchy na jego szyi... Nawet nie wiem, ile ich tam miał.

Dostrzegłam Grovera - leżał na jednym z łóżek przywiązany do niego za kostki i nadgarstki. Na innym posłaniu - modelu Safari Deluxe z obiciem w lamparcie cętki i ramą zdobioną rzeźbionymi w drewnie tekowymi lwami - znajdowała się Annabeth, również do niego przywiązana. Oboje szarpali się, próbując jakoś wydostać, ale nie mieli szans.

Chciałam im jakoś pomóc i uwolnić, ale gdybym to zrobiła, ten potwór zabiłby nas bezproblemowo. Jedyne, co mogłam, to patrzenie na nich i trzymanie kciuków, że Percy'emu uda się jakoś skłonić olbrzyma do położenia się na łóżku.

~*~

- Ergo!

Sznury chwyciły Prota Kruczka i przewróciły go na łóżko.

- Ej! - wrzasnął.

- Wyśrodkować. - powiedział Percy.

Sznury ułożyły się odpowiednio na rozkaz chłopaka. W górze łóżka wystawała całą głowa, a na dole całe stopy Kruczka.

- Nie! - krzyknął. - Zaczekaj! To była tylko demonstracja!

Jackson odetkał Orkana.

- To tylko drobne poprawki...

Podeszłam cicho do Annabeth, chwytając w dłonie swój miecz.

- Ostro się targujesz. - powiedział olbrzym. - Dam Ci trzydzieści procent zniżki na wybrany model!

- Zacznę chyba od góry. - Percy uniósł swój miecz.

- Niski kredyt! Zero procent przez pół roku!

Chłopak zamachnął się, a pan Kruczek więcej nie zaoferował żadnych rabatów. Rozpłynął się, zmienił w pył.

Ja w tym samym czasie przecięłam sznury dwójki moich towarzyszy. Annabeth i Grover skoczyli na nogi, jęcząc, krzywiąc się i klnąc na Percy'ego, ile wlezie. Byli też mocno zdziwieni, że to nie on ich uwolnił.

- Ale was wyciągnęło! - powiedział brunet.

- Bardzo zabawne. - odparła Annabeth. - Następnym razem mógłbyś się pospieszyć.

- To wy chcecie następny raz? - zaśmiałam się, ściągając czapkę niewidkę dziewczyny. Poprawiłam włosy i oddałam jej własność. - Nie musicie dziękować, że uwolniłam was od tych łóżek. - dodałam. - A, no i, Annabeth, dzięki za pożyczenie czapki. Przydała się.

- Czyli ich zgubiłaś? - zapytał Grover.

- A jakby inaczej? Trochę pojęczą, ale nic im nie będzie. - wzruszyłam ramionami.

Kiedy się zorientowałam, Percy spoglądał na tablicę za ladą Kruczka. Była tam reklama Ekspresu Hermesa i "Potworny Firm" - Zaktualizowanego Spisu Potworów w Los Angeles. A poniżej wielka, jaskrawo pomarańczowa ulotka Studia Nagrań REQUIEM z ofertą specjalną za dusze herosów: "Poszukujemy nowych talentów!". Adres REQUIEM znajdował się pod mapką.

- Idziemy. - oznajmił Jackson.

- Daj nam chwilę. - jęknął Grover. - On nas porozciągał prawie na śmierć!

- W takim razie jesteście gotowi na wyprawę do Podziemia. - powiedział Percy. - To raptem dwie ulice stąd.

~*~

Jakiś czas później staliśmy w mroku okrywającym Valencia Boulevard, wpatrując się w złote litery wyryte w czarnym marmurze nad naszymi głowami: STUDIO NAGRANIOWE REQUIEM.

Poniżej, na szklanych drzwiach, napisano: AKWIZYTOROM, BEZDOMNYM I ŻYWYM WSTĘP WZBRONIONY.

Była już prawie północ, ale w holu było jasno i kręciło się tam mnóstwo ludzi. Za biurkiem siedział potężnie zbudowany ochroniarz w ciemnych okularach i ze słuchawką w uchu. I musiałam powiedzieć, że już z nim kiedyś rozmawiałam.

Percy odwrócił się do naszej trójki.

- Okey. Pamiętacie plan?

- Plan. - Grover westchnął teatralnie. - Taaa. Kocham ten plan.

- A co, jeśli nie wypali? - spytała Annabeth.

- Myśl pozytywnie. Będzie dobrze. - powiedziałam.

Wiedziałam, że będzie trudno, ale wszystko wyjdzie dobrze. Wierzyłam w to, jak nigdy dotąd.

- Super. - odpowiedziała. - Wkraczamy właśnie do Krainy Umarłych, a ja mam myśleć pozytywnie.

Jackson wyjął z kieszeni perły, trzy mleczne kulki, które dostał w Santa Monica od nereidy. Nie wyglądały na jakieś specjalne wsparcie w razie kłopotów.

Annabeth położyła mi dłoń na ramieniu.

- Przepraszam, Angel. Masz rację, damy radę. Wszystko będzie dobrze.

- Wiadomo, że będzie. - odparłam oczywistym tonem. - A nawet jeśli nie, too... Jak powiedziała kiedyś pewna rybka: "Mówi się trudno i płynie się dalej".

Zaśmialiśmy się cicho.

- Dobra. - powiedział Grover po chwili. - Dotarliśmy aż tutaj. Znajdziemy piorun piorunów i uratujemy Twoją mamę, Percy. Żaden problem.

Chłopak popatrzył na naszą trójkę i uśmiechnął się.

Zaledwie kilka minut wcześniej Annabeth i Grover zostali prawie rozciągnięci przez luksusowe łóżka wodne, a ja - gdyby nie czapka niewidka Annabeth - zostałabym pokiereszowana przez tych gangsterów. A mimo tego wciąż tam z nim byliśmy, chcąc pomóc z zadaniem, które mu powierzono.

Percy w końcu wsunął perły z powrotem do kieszeni.

- Ruszamy na podbój Podziemia. 

Angel - córka bogaWhere stories live. Discover now