Moją uwagę szybko przykuł sklep. Był jeszcze otwarty, a nad jego wystawą świecił neon - ciut ciężki do odczytania. SALON ŁÓŻEK WODNYCH P. KRUCZEK.
- Brzmi zachęcająco. - mruknęłam do siebie.
Ale kiedy otworzyłam drzwi i cicho weszłam do środka, nie było już tak kolorowo.
Widziałam faceta, ogromnego, jak tyranozaur. Ubrany był w sportowy garnitur. Miał na oko dwa metry wzrostu i zero włosów, a poza tym szarą i grubą skórę, oczy okolone ciężkimi powiekami i zimny, gadzi uśmiech. Jego garnitur wyglądał, jak ten, który nosili w kasynie Lotos - lata siedemdziesiąte, nie było innej opcji. Do tego miał prążkowaną jedwabną koszulę, rozpiętą do połowy pozbawionej owłosienia klaty. Klapy aksamitnej marynarki były szerokości pasów startowych. A srebrne łańcuchy na jego szyi... Nawet nie wiem, ile ich tam miał.
Dostrzegłam Grovera - leżał na jednym z łóżek przywiązany do niego za kostki i nadgarstki. Na innym posłaniu - modelu Safari Deluxe z obiciem w lamparcie cętki i ramą zdobioną rzeźbionymi w drewnie tekowymi lwami - znajdowała się Annabeth, również do niego przywiązana. Oboje szarpali się, próbując jakoś wydostać, ale nie mieli szans.
Chciałam im jakoś pomóc i uwolnić, ale gdybym to zrobiła, ten potwór zabiłby nas bezproblemowo. Jedyne, co mogłam, to patrzenie na nich i trzymanie kciuków, że Percy'emu uda się jakoś skłonić olbrzyma do położenia się na łóżku.
~*~
- Ergo!
Sznury chwyciły Prota Kruczka i przewróciły go na łóżko.
- Ej! - wrzasnął.
- Wyśrodkować. - powiedział Percy.
Sznury ułożyły się odpowiednio na rozkaz chłopaka. W górze łóżka wystawała całą głowa, a na dole całe stopy Kruczka.
- Nie! - krzyknął. - Zaczekaj! To była tylko demonstracja!
Jackson odetkał Orkana.
- To tylko drobne poprawki...
Podeszłam cicho do Annabeth, chwytając w dłonie swój miecz.
- Ostro się targujesz. - powiedział olbrzym. - Dam Ci trzydzieści procent zniżki na wybrany model!
- Zacznę chyba od góry. - Percy uniósł swój miecz.
- Niski kredyt! Zero procent przez pół roku!
Chłopak zamachnął się, a pan Kruczek więcej nie zaoferował żadnych rabatów. Rozpłynął się, zmienił w pył.
Ja w tym samym czasie przecięłam sznury dwójki moich towarzyszy. Annabeth i Grover skoczyli na nogi, jęcząc, krzywiąc się i klnąc na Percy'ego, ile wlezie. Byli też mocno zdziwieni, że to nie on ich uwolnił.
- Ale was wyciągnęło! - powiedział brunet.
- Bardzo zabawne. - odparła Annabeth. - Następnym razem mógłbyś się pospieszyć.
- To wy chcecie następny raz? - zaśmiałam się, ściągając czapkę niewidkę dziewczyny. Poprawiłam włosy i oddałam jej własność. - Nie musicie dziękować, że uwolniłam was od tych łóżek. - dodałam. - A, no i, Annabeth, dzięki za pożyczenie czapki. Przydała się.
- Czyli ich zgubiłaś? - zapytał Grover.
- A jakby inaczej? Trochę pojęczą, ale nic im nie będzie. - wzruszyłam ramionami.
Kiedy się zorientowałam, Percy spoglądał na tablicę za ladą Kruczka. Była tam reklama Ekspresu Hermesa i "Potworny Firm" - Zaktualizowanego Spisu Potworów w Los Angeles. A poniżej wielka, jaskrawo pomarańczowa ulotka Studia Nagrań REQUIEM z ofertą specjalną za dusze herosów: "Poszukujemy nowych talentów!". Adres REQUIEM znajdował się pod mapką.
- Idziemy. - oznajmił Jackson.
- Daj nam chwilę. - jęknął Grover. - On nas porozciągał prawie na śmierć!
- W takim razie jesteście gotowi na wyprawę do Podziemia. - powiedział Percy. - To raptem dwie ulice stąd.
~*~
Jakiś czas później staliśmy w mroku okrywającym Valencia Boulevard, wpatrując się w złote litery wyryte w czarnym marmurze nad naszymi głowami: STUDIO NAGRANIOWE REQUIEM.
Poniżej, na szklanych drzwiach, napisano: AKWIZYTOROM, BEZDOMNYM I ŻYWYM WSTĘP WZBRONIONY.
Była już prawie północ, ale w holu było jasno i kręciło się tam mnóstwo ludzi. Za biurkiem siedział potężnie zbudowany ochroniarz w ciemnych okularach i ze słuchawką w uchu. I musiałam powiedzieć, że już z nim kiedyś rozmawiałam.
Percy odwrócił się do naszej trójki.
- Okey. Pamiętacie plan?
- Plan. - Grover westchnął teatralnie. - Taaa. Kocham ten plan.
- A co, jeśli nie wypali? - spytała Annabeth.
- Myśl pozytywnie. Będzie dobrze. - powiedziałam.
Wiedziałam, że będzie trudno, ale wszystko wyjdzie dobrze. Wierzyłam w to, jak nigdy dotąd.
- Super. - odpowiedziała. - Wkraczamy właśnie do Krainy Umarłych, a ja mam myśleć pozytywnie.
Jackson wyjął z kieszeni perły, trzy mleczne kulki, które dostał w Santa Monica od nereidy. Nie wyglądały na jakieś specjalne wsparcie w razie kłopotów.
Annabeth położyła mi dłoń na ramieniu.
- Przepraszam, Angel. Masz rację, damy radę. Wszystko będzie dobrze.
- Wiadomo, że będzie. - odparłam oczywistym tonem. - A nawet jeśli nie, too... Jak powiedziała kiedyś pewna rybka: "Mówi się trudno i płynie się dalej".
Zaśmialiśmy się cicho.
- Dobra. - powiedział Grover po chwili. - Dotarliśmy aż tutaj. Znajdziemy piorun piorunów i uratujemy Twoją mamę, Percy. Żaden problem.
Chłopak popatrzył na naszą trójkę i uśmiechnął się.
Zaledwie kilka minut wcześniej Annabeth i Grover zostali prawie rozciągnięci przez luksusowe łóżka wodne, a ja - gdyby nie czapka niewidka Annabeth - zostałabym pokiereszowana przez tych gangsterów. A mimo tego wciąż tam z nim byliśmy, chcąc pomóc z zadaniem, które mu powierzono.
Percy w końcu wsunął perły z powrotem do kieszeni.
- Ruszamy na podbój Podziemia.
![](https://img.wattpad.com/cover/285117082-288-k592777.jpg)
YOU ARE READING
Angel - córka boga
FanfictionAngel była nazywana aniołem, choć tak naprawdę była tylko heroską. Dzieckiem od Wielkiej Trójki. Mimo tego znało ją zadziwiająco mało osób. Do czasu misji Percy'ego Jacksona, który okazał się jej bratem. Przestała być jedynaczką. Zaczęła rozmawiać...