rozdział 39

151 9 2
                                    

Opowiedzieliśmy Zeusowi o wszystkim, co wydarzyło się w minionym czasie. Potem Percy wyciągnął metalową tubę, która zaczęła sypać iskrami w obecności Króla Bogów, i złożył ją u jego stóp.

Nastąpiła długa chwila ciszy, przerywana jedynie trzaskaniem ognia na palenisku.

Zeus otworzył dłoń. Piorun wskoczył mu do ręki. Kiedy bóg zacisnął na nim palce, metalowe zatyczki rozbłysły energią elektryczną i chwilę później w ręku Zeusa widniała klasyczna błyskawica: długa na sześć metrów włócznia z wyginającej się, syczącej energii, która podnosiła mi włosy na głowie. I zapewne wyglądało to śmiesznie, bo akurat miałam rozpuszczone włosy.

- Czuję, że chłopak mówi prawdę. - mruknął Zeus. - A dziewczyna nigdy nas nie okłamała. - dodał, spoglądając na mnie kątem oka. - Ale żeby Ares zrobił coś takiego... To nie w jego stylu.

- Jest dumny i porywczy. - odparł Posejdon. - To rodzinne.

- Mój panie? - wtrącił Percy.

- Tak? - odpowiedzieli obaj równocześnie.

- Ares nie działał na własną rękę. Ktoś inny... Coś innego... Poddali mu ten pomysł.

Chłopak opowiedział o swoich snach i o tym, co poczuł na plaży, o tym straszliwym powiewie, który zatrzymał na moment świat i powstrzymał Aresa przed zabiciem go.

- W moich snach ten głos kazał mi przynieść piorun z Podziemia. Ares też wspomniał coś o snach. Myślę, że został wykorzystany tak samo jak ja, żeby wywołać wojnę.

- A więc jednak oskarżasz Hadesa? - spytał Zeus.

- Nie. - odpowiedział od razu Percy. - To znaczy, Panie Zeusie, przebywaliśmy w obecności Hadesa. To, co poczułem na plaży, było czymś innym. To było wejście do Tartaru, prawda? Tam na dole przebudziło się coś potężnego i straszliwego... Coś strasznego od bogów. Angel może potwierdzić, bo też tam ze mną była.

Od razu kiwnęłam twierdząco głową, zgadzając się ze słowami brata.

Posejdon i Zeus wymienili spojrzenia. Następnie przeprowadzili szybką, pełną napięcia rozmowę po starogrecku. Udało mi się jedynie zrozumieć jedno słowo. Ojciec. I już wtedy wiedziałam.

Posejdon ewidentnie coś zasugerował, ale Zeus przerwał mu ostro. Posejdon usiłował się kłócić. Zeus uniósł gniewnie rękę.

- Nie będziemy o tym więcej rozmawiać. - powiedział Pan Niebios. - Muszę osobiście udać się na Lemnos, żeby w tamtejszej wodzie oczyścić piorun z dotyku ludzkiej ręki.

Wstał i spojrzał na bruneta koło mnie. Wyraz jego twarzy minimalnie złagodniał.

- Oddałeś mi przysługę, chłopcze. Niewielu herosów osiągnęło tak wiele.

Widziałam, jak na mnie spogląda, ale szybko wrócił wzrokiem do chłopaka.

- Miałem pomocników, panie. - powiedział Jackson. - Angel, Grovera Underwooda i Annabeth Chase...

- W wyrazie wdzięczności daruję ci życie. Nie ufam ci, Percy Jacksonie. Nie podoba mi się to, do twoje przybycie oznacza dla przyszłości Olimpu. Jednak ze względu na zgodę w rodzinie pozwolę ci żyć.

- Yyy... Dziękuję, panie.

- I nie wyobrażaj sobie, że wolno ci latać. Tobie również. - dodał, wskazując na mnie.

- Wolę chyba wodę i statki, wuju. - odparłam z uśmiechem.

Dostrzegłam ledwo widoczny uśmiech na twarzy Zeusa, ale on szybko znikł. Posejdon za to uśmiechnął się znacznie szerzej.

Angel - córka bogaWhere stories live. Discover now