rozdział 40

166 11 2
                                    

Piętnaście minut później znajdowaliśmy się na Manhattanie.

Wsiedliśmy w taksówkę i pojechaliśmy do mieszkania mamy Percy'ego - chłopak chciał przedstawić mnie jej, co nieco mnie zdziwiło. Nie protestowałam jednak. On w końcu moją też już poznał.

Chłopak zaprowadził mnie pod odpowiednie drzwi, po czym zadzwonił dzwonkiem - i wtedy ją zobaczyłam. Jej długie brązowe włosy zdobiło kilka srebrnych nitek, ale nie wyglądała na starą. Jej uśmiech był ciepły, a oczy błyszczały. Pachniała miętą i marcepanem. W chwili, gdy zobaczyła swojego syna, zmęczenie i niepokój znikły z jej twarzy.

- Percy! Och, bogom niech będą dzięki! Moje dziecko.

Nie miałam jej za złe, że nie zwróciła na mnie większej uwagi. Rozumiałam ją, że chciała nacieszyć się swoim synem.

Omal nie udusiła mojego brata. Staliśmy w przedpokoju, a ona, płacząc, gładziła Percy'ego po włosach.

- Och, przepraszam. Nie zauważyłam cię wcześniej. - powiedziała skruszona, w końcu mnie zauważając.

Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Nic nie szkodzi. Rozumiem.

- Mamo, to jest Angel Rossi, jest moją siostrą. - wtrącił Percy, wskazując na mnie dłonią. - Angel, to jest moja mama, Sally Jackson.

Wyciągnęłam w stronę kobiety dłoń, którą ta natychmiast uścisnęła.

- Miło mi w końcu poznać.

- Mnie również.

Sally - bo kazała mi mówić do siebie po imieniu, choć i tak dziwnie mi z tym było - opowiedziała nam, że właśnie tego ranka zjawiła się w mieszkaniu, co niemal śmiertelnie wystraszyło ojczyma Percy'ego. Nie pamiętała nic od spotkania z Minotaurem i nie mogła uwierzyć, kiedy Gabe Uligano powiedział jej, że jej syn jest ściganym przestępcą, podróżującym po całym kraju i rozwalającym zabytki. Zamartwiała się cały dzień, ponieważ nie znała najnowszych wiadomości, jako że Gabe zmusił ją do pójścia do pracy. Powiedział, że ma do nadrobienia miesięczną pensję i powinna od razu zacząć.

Miałam w tamtej chwili ogromną ochotę przywalić temu kolesiowi i Percy też prawdopodobnie musiał z tym wewnętrznie walczyć. Żadne z nas jednakże nic nie zrobiło.

Opowiedzieliśmy kobiecie o naszych przygodach. Oboje staraliśmy się, by opowieść brzmiała jak najmniej przerażająco, ale było to dość trudne do wykonania. Właśnie mieliśmy powiedzieć o pojedynku z Aresem, kiedy z pokoju obok rozległ się głos mężczyzny.

- Ej, Sally! Gdzie te steki?

Kobieta zamknęła oczy.

- Ojczym nie ucieszy się na twój widok, Percy. A już szczególnie na widok ciebie, Angel, on wie, że byłaś razem z Percy'm. Miał dziś chyba milion telefonów w sklepie, wszystkie z Los Angeles... W sprawie jakichś prezentów...

Percy spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem.

- Aha. Jeśli o to chodzi...

Na jej twarzy zagościł cień uśmiechu.

- Postarajcie się nie rozgniewać go jeszcze bardziej, dobrze? Chodźcie.

Nie wiedziałam, jak wyglądało tutaj wcześniej, ale z całą pewnością było czyściej niż teraz. Na dywanie zalegała gruba po kostki warstwa śmieci. Kanapa zyskała nową tapicerkę z puszek po piwie. Na lampach wisiały brudne skarpetki i gacie.

- Wybacz za bałagan. Nie wiedziałem. - szepnął do mnie Percy.

- To nie ty go zrobiłeś, tylko on. - odszepnęłam.

Angel - córka bogaWhere stories live. Discover now