rozdział 37

129 7 0
                                    

- Skończyłeś już z pożegnaniami?

Oderwałam się natychmiast od brata, stając koło Annabeth i Grovera.

Ares podszedł do chłopaka, powiewając czarnym płaszczem, z mieczem połyskującym w świetle poranka niczym ogień.

- Walka jest moim żywiołem od zawsze. Mam nieograniczoną siłę i nie mogę zginąć. A co ty masz?

Percy nie odpowiedział, ale zamiast tego cofnął się tak, by fale sięgały mu kostek.

- Już po nim. - mruknęłam sama do siebie.

Miałam nadzieję, że jednak Percy nie da się tak łatwo pokonać. Był moim jedynym rodzeństwem, które znałam i nie zamierzałam go stracić przy pierwszej lepszej okazji.

Bóg wojny ciął w dół, prosto w głowę bruneta, ale go już tam nie było.

Woda wypchnęła co w powietrze, dzięki czemu przeskoczył nad Aresem, tnąc w locie. Ale on był równie szybki. Obrócił się i cios, który powinien uderzyć co prosto w kręgosłup, odbił się od jelca jego miecza.

Uśmiechnął się.

- Nieźle, nieźle.

Uderzył ponownie, zmuszając Percy'ego do przeskoczenia ma suchy ląd. Chłopak usiłował zrobić unik i wrócić do wody, ale Ares najwyraźniej domyślił się, o co mu chodziło. Wyminął go i zaczął bardzo mocno na niego napierać. Zmuszał mojego brata do cofania się coraz dalej od morza. Jackson nie mógł jak zaatakować. Miecz Aresa był sporo dłuższy od Anaklysmosa.

Wreszcie Percy podskoczył z pchnięciem, ale Ares tylko na to czekał. Wytrącił mu miecz z ręki i kopnął w klatkę piersiową. Brunet wyleciał w powietrze - na jakieś dziesięć metrów. Upadek zamortyzował miękki piasek.

- Mamy przechlapane, Angel. - Annabeth pociągnęła mnie za rękę, wskazując na coś za nami.

Odwróciłam się, ale prędko tego pożałowałam.

Tuż za nami było widać policyjne auta, czerwone i niebieskie światła na bulwarze nabrzeżnym, a także słychać było trzaskanie drzwiczek samochodów.

- Percy! - krzyknęłyśmy równocześnie z dziewczyną. - Gliny!

- Tam, panie władzo! - krzyknął ktoś. - Widzi pan?

- Wygląda jak ten chłopak z telewizji. - odparł szorstki głos. - A tam stoi jeszcze ta dziewczyna. - dodał, a ja wiedziałam, że chodziło mu o mnie. - Co u diabła...

- Ten facet jest uzbrojony. - powiedział drugi gliniarz. - Wezwij posiłki.

W tym samym czasie Percy przetoczył się na bok i miecz Aresa uderzył w piasek.

Niebieskooki prędko pobiegł po swój miecz, chwycił go i zamachnął się w kierunku twarzy Aresa, tylko po to, żeby znów uderzyć w rękojeść.

Bóg wojny najwyraźniej znał wszystkie ruchy mojego brata ułamek sekundy przed tym, jak ten wykonał jakikolwiek ruch.

Percy cofnął się w kierunku wody, zmuszając go do pójścia za nim.

- Przyznaj się, dziecko. - powiedział Ares. - Nie masz żadnych szans. Ja się tylko z tobą bawię.

Nie trzeba było długo czekać na drugi radiowóz, który podjechał na sygnale. Zaczynał się też zbierać tłum gapiów, głównie ludzie, którzy włóczyli się po ulicach z powodu trzęsienia ziemi. Wydawało mi się, że wśród nich nich kilka osób porusza się tym dziwacznym, podobnym do kłusa krokiem satyrów w przebraniu. Gdzieniegdzie pojawiały się też migotliwe kształty duchów, jakby umarli powstali z Hadesu, żeby przyglądać się walce. Gdzieś nad nami rozległ się szelest skórzastych skrzydeł.

Angel - córka bogaWhere stories live. Discover now