Mevie (2)

99 9 4
                                    

Mal pov*
- Bądź dla niej miła jaszczuro.

- Miła? Po latach w moim domu, już nie jestem do tego zdolna kreweciu. - mruknęłam wydychając dym z papierosa, którego właśnie paliłam. Uma nie odpowiedziała od razu prawdopodobnie zastanawiając się co powiedzieć.

- Jesteś spoko. Naprawdę da się Ciebie lubić Feary. Tylko postaraj się nie przeklinać, nie obrażać innych ludzi, nie wdawać się w bójki i no ten... Nie palić, nie pić i nie ćpać.

- Alkoholiczką nie jestem, ćpunami gardzę a papierosy palimy teraz, żeby mnie nie kusiło.

- Mądrze... Jesteś inteligenta, pokaż jej to.

- Jak? Nie wiem nawet połowy tego co ona.

- A ona nie wie nawet połowy tego co Ty. Nie denerwuj się tak. - uderzyła mnie lekko w ramię widocznie chcąc dodać mi otuchy. Podziękowałam jej lekkim uśmiechem przenosząc wzrok na drzwi od szkoły. Na drzwi przez które za chwilę miała przejść Evie i zabrać mnie do swojego domu. Po tylu latach spędzonych z moją mamą straciłam jakąkolwiek nadzieję. Dlatego teraz nie miałam nawet jej cząstki. Nie łudziłam się, że Evie mnie polubi, albo nawet jej się spodobam. Nie łudziłam się także, że po bliższym poznaniu stwierdzę, że jest beznadziejna i przestanie mi się podobać. W ogóle się nie łudziłam. Ale Uma to robiła. Uma miała jeszcze nadzieję, a ja jako jej najlepsza przyjaciółka nie miałam prawa jej tego odbierać.
Nadzieja umiera ostatnia
To kolejny z dowodów, że wewnętrznie jestem martwa

°°°°°Evie pov*°°°°°

- Chcę żebyś jej pomogła więc, prawdopodobnie Cię nie zabije. - odezwał się Carlos. Przez całą drogę obejmował mnie ramieniem chcąc okazać mi swoje wsparcie.

- Nie zaprosiła Cię do siebie, tylko zaproponowała Twój dom. - dodał Jay.

- I co to znaczy? - zapytałam zdenerwowana.

- Że ani nie chcę Cię skrzywdzić ani nie planuje pochówku Twojego ciała. - wyjaśnił chłodno szatyn.

- Racja, wtedy wybrała by inne miejsce. Na przykład jej dom... - zgodził się Ben na co przeniosłam na niego oburzony wzrok.
- Ty mi tu nie mów, że wiesz jak myślą bandyci!

- Mal nie jest bandytką. - warknął Jay posyłając mi wściekłe spojrzenie. - Jest po prostu bardzo skrzywdzona... Nie chcesz jej rozłoscić? Nie wspominaj o jej rodzicach.
Problemy rodzinne?
Oh co mnie to obchodzi!?

Wyszłam na zewnętrz czując jak dłonie zaczynają mi się trząść. Przez chwilę miałam nadzieję, że Mal zapomniała o swojej wczorajszej obietnicy, ale się przeliczyłam. Było jak mówiła. Czekała na mnie na parkingu stojąc obok dwóch motorów. Jeden był jej a drugi bez wątpienia Umy, która w gruncie rzeczy też tam stała.

- Dasz sobie radę. - powiedzieli jednocześnie Ben i Carlos. Westchnęłam przytulając ich obu na pożegnanie poczym ruszyłam w kierunku Feary. Chciałam mieć to już z głowy.
Szybko się zacznie i skończy

Widziałam jak dwie dziewczyny żywo o czymś rozmawiają, ale gdy podeszłam na tyle blisko, że mogły mnie zauważyć obie zamilkły. Mal omiotła mnie krótkim wzrokiem prawdopodobnie oceniając mój wygląd. Uma za to ledwo co obdarzyła mnie spojrzeniem po to żeby sekundę później wyrwać przyjaciółce papierosa i włożyć go do swoich ust.

- Dzięki za potrzymanie Feary. Ja spadam, widzimy się jutro. Do poniedziałku Chemistay. - pożegnała się czarnoskóra klepiąc Mal po plecach i odchodząc. Obie odprowadziłyśmy ją wzrokiem nie wiedząc jak zacząć rozmowę.

- Nie wsiądziesz na mój motor prawda? - zapytała w końcu Feary wskazując głową na swój pojazd. Od razu pokręciłam przecząco głową na co ta wzruszyła ramionami. - Masz swoje auto?

- Mam.

- Pojadę za Tobą.

- Zgoda.
Przynajmniej sprawia pozory normalnej

°°°°°°°

Mama była u siebie w pokoju, co bardzo mnie uspokajało. Przynajmniej nie jestem sama. Mal nie rozglądała się po moim pokoju, nie wypytwała o wszystko, moją mamę powitała kulturalnym podaniem ręki. Prawdopodobnie chciała uszanować moją prywatność jak tylko się da za co byłam jej zaskakująco wdzięczna. Zaskakujące były też inne rzeczy.

Nigdy nie spodziewałam się po niej takiej bystrości i inteligencji. Mimo, że większość musiałam tłumaczyć jej od początku ta wyjątkowo szybko wszystko łapała. To świetnie pokazywało to jak bardzo zaniedbuje naukę. Gdyby uważała na lekcjach tak jak podczas spotkań ze mną prawdopodobnie miała by jeszcze lepsze oceny odemnie.

Nie spodziewałam bym się także, że Mal Feary będzie potrafiła mnie rozbawić. Przez te wszystkie lata od razu nygowałam wszystkie jej odpowiedzi i pyskówki z nauczycielami, odbierając je jako bezczelne odzywki zbuntowanej i obrażonej na cały świat dziewczyny. Lecz kiedy przestałam tak myśleć, nie zauważenie jak świetnie włada sarkazmem i krótkimi treściwymi odpowiedziami było nie możliwe.

Bo Mal Feary w żadnym wypadku nie była zbuntowaną i obrażoną na cały świat dziewczynką. Jay miał rację. Mimo jej obronnej maski podczas naszych rozmów nie raz natknęłam się na niezdrowe reakcje. I te jej oczy. Spojrzenie przesiąknietę bólem. Bólem i pustką. Jakby jej ciało było tylko skorupą za którą nic się nie kryło. Jakby jej dusza jej żyła. Jakby prawdziwa Mal Feary już dawno nie istniała.

Tak jak radził Jay nie poruszyłam ani razu tematu rodziców. Nie tylko jej, ale i żadnych. Mal też go nie poruszyła. Właściwie ona poruszała wyjątkowo mało tematów osobistych. To raczej ja opowiadałam o sobie. O moich przyjaciółach czy wakacjach. Ona tylko uważnie słuchała. Nie było by to dla mnie nic dziwnego gdyby nie było to powtarzalne. Za każdym razem gdy rozmawiałyśmy nigdy nie mówiła o sobie. Nawet gdy o to dopytywałam odpowiadała zdawkowo. To wyglądało jak swego rodzaju reakcja obronna, nie opowiadała nic o swoim życiu. Jakby w ogóle go nie miała.

Bo tak. Ja i Mal Feary spotkałyśmy się jeszcze kilka razy. Dokończyłyśmy projekt za który dostałyśmy najwyższą ocenę. Niedługo potem udało mi się namówić Mal na to żeby brała u mnie korepetytycje z różnych przedmiotów dzięki czemu zaczęła poprawiać swoje oceny. Przedstawiła mmie Umie i Harremu, który pod wpływem jej i krewety trochę się uspokoił. Już nie czepiał się ani mnie ani Carlosa. Ani nikogo kogo lubiłam. Dowiedziałam się, także, że kumplują się z Gilem, co wbrew pozorom nie zdziwiło mnie jakoś wybitnie.

Mijały dni, tygodnie a ja poznawałam Mal coraz lepiej. Zaczęłam ją lubić, prawdopodobnie nawet lekko się w jej dużyć. Ale spokoju nie dawała mi jedna myśl.
Dalej nie zaprosiła mnie do swojego domu

Co by było jeśli? - Mevie, Carvie, Jonnie, Jaylos itp...Where stories live. Discover now