Evie x Uma

134 8 1
                                    

Nienawidziła pogrzebów. Od zawsze nienawidziła pogrzebów. Za każdym razem gdy na jakimś była zbierało jej się na wymioty, nogi były jak z waty a policzki były całe mokre od łez. Nigdy nie umiała ich wtedy powstrzymywać. Widząc śmierć i jej konsekwencje. Ból najbliższych, szacunek i kondolencje pozostałych. Wspomienia. Na pogrzebie każdy człowiek był idealizowany jak tylko się da. Wszystkie jego błędy były wybaczane, każdy zły uczynek był zapominany jakby nigdy nie miał miejsca. Taki człowiek był całkowicie odkupiony. Ale co to zmieniało, skoro i tak jest żył? Skoro już nigdy nic nie powie? Nie zaśmieje się? Nigdzie nie pójdzie? Nic nie zrobi? Nic nie poczuje! Będzie już do końca życia zakopany pod ziemią, zimny i nieżywy. Nic już nie czuję, nic nie słyszy, nie rozumie. Jest martwy.

Śmierć ją przerażała. Myśl, że to kiedyś spotka ją była nie dozniesienia. Nie chciała umierać, chciała żyć najdłużej jak się da. Wierzyła, że jeśli poradziła sobie na Wyspie, to tutaj nic jej nie grozi. Wierzyła, że jest bezpieczna. Miała tutaj przyjaciół,  powodzenie u innych osób, rozwijający się biznes i mamę... Wreszcie zaczęły się dogadywać, wspierać i rozmawiać. Po raz pierwszy w życiu czuła, że jej mama naprawdę ją kocha. Teraz miała wszystko co mogła by chcieć... Była szczęśliwa. Przynajmniej do czasu.

Pogrzeb obcej osoby był dla niej naprawdę ciężkim przeżyciem. Ale pogrzeb jej najlepszej przyjaciółki był najgorszym przeżyciem w całym jej życiu. Nie czuła się tak źle, nawet kiedy się o tym dowiedziała. Dopiero dzisiaj, teraz - patrząc na ziemię pod którą zakopana była trumna... Nie czuła się dobrze, czuła się fatalnie. Jakby razem z jej przyjaciółką umarła część jej. Umarło jej szczęście, poczucie bezpieczeństwa i nadzieja. Teraz był tylko ból i strach. Słyszała, że to mija. Że musi być silna i w końcu sobie z tym poradzi. Wiedziała, że jej przyjaciółka kochała ją jak siostrę. Że chciała dla niej dobrze, nie chciała sprawić jej cierpienia. Ale to zrobiła. Ból i strach były niewyobrażalne.

Jej chwila ciszy i samotności została w końcu przerwana. Usłyszała swoje imię a potem poczuła dłoń na ramieniu. Nie musiała się odwracać. Wiedziała kto to. W ciągu sekundy rozpoznała perfumy kobiety. Ale nic nie powiedziała, nie wykonała żadnego roku. Jej przyjaciółka westchnęła ciężko poczym powiedziała:

- Chodźmy już... Chcesz iść do domu? - jej głos był łagodny. Nie sarkastycznie jak zazwyczaj, ani tym bardziej szyderczy. Musiała widzieć jej cierpienie.

- Musimy pozostać na stypie... Muszę ją pożegnać jak należy..
- Masz rację. Zasłużyła na to.

- Uma?...

- Tak?

- Powiedz, że wszystko będzie dobrze.

- Wszystko się zmieni... Ale damy sobie z tym radę.

~~~~~rok później~~~~~

- Evie... Proszę, umów się z nim... To naprawdę fajny koleś. - westchnęła Uma schylając się i łapiąc dłonie swojej przyjaciółki.

- Nie chcę. - odpowiedziała w końcu Evie podnosząc wzrok znad swojego talerza. Natknęła się na błagalny wzrok i męczęski wyraz twarzy Umy. Znowu poczuła się jakby była problemem.

- Minął już rok od śmierci Mal... Musisz wreszcie ruszyć, do przodu. Przecież wiesz, że ona by tego chciała.

- Teraz już nic niej chcę. Jest martwa.

- Fizycznie. Ale w naszych sercach i wspomnieniach będzie zawsze żywa.

- Nie chcę być z żadnym chłopakiem Uma...

- Ok, rozumiem. Doug jest trochę nudny, znajdziemy Ci kogoś innego.

- Uma, proszę przestań... Jeśli chcesz się mnie pozbyć to po prostu mi o tym powiedz. - westchnęła Evie ponownie spuszczając wzrok.

Nie chciała dalej niszczyć życia Umie. Ostatni rok był wyjątkowo ciężki. Chemistay codziennie śniły się koszmary i często budziła się z krzykiem. Wszyscy jej bliscy próbowali ją wspierać, ale najlepiej wychodziło to właśnie Umie. Przychodziła do niej w nocy, codziennie z nią rozmawiała, chodziła na cmentarz. Opłakiwały śmierć Mal razem. Obie cierpiały, Evie po stracie siostry a Uma po stracie przyjaciółki, którą dopiero do odzyskała. Córka Urszuli żałowała tych wszystkich lat nienawiści i kłótni. Żałowała utraconego czasu. Evie to wiedziała. Obie wiedziały już o sobie wszystko. O lękach drugiej, o wyrzutach sumienia, co każda z nich chciałaby jeszcze powiedzieć Mal. Nauczyły się czytać z siebie jak z otwartej księgi. Obie zaufały sobie absolutnie. Podjęły ryzyko, które się opłaciło. Inaczej nigdy nie podniosły by się po tej tragedi. Ale razem dały radę. Evie znowu zaczęła czuć radość z małych rzeczy. Znowu była szczęśliwa. Od nowa nauczyła się kochać. A to wszystko dzięki Umie.

- Nie mów tak. Wiesz, że Cię kocham. Chcę po prostu żebyś była szczęśliwa. - powiedziała czarnoskóra łapiąc przyjaciółkę za podbródek i zmuszaczjąc żeby ta spojrzała jej w oczy.

- Jestem szczęśliwa. Kiedy jestem z Tobą.

- Ale ja nigdy Cię nie uszczęśliwie tak jak mógłby zrobić to jakiś chłopak. - westchnęła Uma. Ciężko było jej to przyznać przed samą sobą. Ciężko było jej wyobrazić sobie Evie z kimś innym. Ale musiała jej na to pozwolić. Uma kochała ją zbyt mocno by ulec swoim egoistycznym pobudką.
- A co jeśli właśnie uszczęśliwisz?

- Nie. Nie zrobię tego.

- Odkąd... Odkąd Mal zmarła... - zamilkła na chwilę chcąc uspokoić oddech i pozbyć się wypełniających jej oczy łez. Uma od razu to spostrzegła i scisnęła dłonie ukochanej. - Codziennie oskarżam się o to, że nie powiedziałam jej wszystkiego co chciałam... Dlatego z Tobą nie popełnie tego błędu. - Evie sama dziwiła się swojej pewności siebie. Przecież właśnie wyznawała miłość swojej przyjaciółce. Ale była spokojna, jakby podświadomie miała absolutną pewność, że Uma to odwzajemnia.

- Co masz na myśli?

- Zakochałam się w Tobie... - wyznała Evie. Uma nie zareagowała od razu. Potrzebowała parunastu sekund żeby przyswoić tą informację.

- Poważnie?

- Poważnie.

- Ej... Ja chciałam powiedzieć to pierwsza. - zaśmiała się krótko Uma.

- Oj... Nie umiesz przegrywać Pirate.

- Akurat, taka przegrana mi nie przeszkadza.

~~~~~5 lat później~~~~~

- To tutaj mamusiu? - zapytała mała rudowłosa dziewczynką wskazując na wyjątkowo zadbany nagrobek. Jak zawsze było na nim pełno pięknych kwiatów i zniczy. Evie przez chwilę patrzyła tępym wzrokiem na napis.

Tu spoczywa królowa Mal Feary
(1999-2018)

- Tak, kochanie. To właśnie Twoja ciocia Mal. - odezwała się Uma całując malutką Mal w czubek głowy. Niedługo ślubie dziewczyny zdecydowały się na adoptowanie córeczki. Od razu zmieniły jej imię na Mal, na cześć córki Diaboliny. Dziewczynka miała trzy latka i dzisiaj po raz pierwszy przyszła na grób swojej imienniczki.

- Jestem szczęśliwa widzisz? Udało Ci się Mal! Mam żonę i córeczkę... Mam rodzinę. Ale nigdy Cię nie zapomnę, dziękuję za wszystko. - Evie położyła ulubione kwiaty fioletowłosej na nagrobku uśmiechając się przez łzy. Umie wystarczyło jedno spojrzenie, by przekonać swoją żonę. Evie wtuliła się w swoją żonę od boku powodując jeden wielki rodzinny przytulas. Wszystko się zmieniło, ale dały sobie z tym radę.

Co by było jeśli? - Mevie, Carvie, Jonnie, Jaylos itp...Where stories live. Discover now