Marlos(2)

127 8 2
                                    

Minęło już kilka dni. Kilka dni od kiedy dwójka przyjaciół zrobiła coś... Coś co jest ponad przyjaźnią. Bo czy przyjaciele się całują? I to w tak otwarty sposób? Przy tylu ludziach? Jacy przyjaciele tak robią? Ale przecież oni nawet są przyjaciółmi. Bo czy na Wyspie Potępionych można się przyjaźnić? Albo być w związku? Może komuś na kimś zależeć? Ktoś może coś do kogoś czuć? Coś innego niż nienawiść? Lub obrzydzenie? Wstyd? Wstret? Żywić jakieś dobre uczucia? Jak?.... Miłość. To słabość. Brak kontroli. A przecież
Mal musi się kontrolować

Carlos tego nie zrozumie. Carlos nie jest Feary. Nie wie jak to jest.
Carlos nie musi się kontrolować

Mal już kolejny dzień siedziała zamknięta w swoim pokoju. Sama. Walcząc z samą sobą. Próbując poukładać sobie wszystko w głowie. Bezskutecznie. Nie była w stanie. Nic już nie rozumiała. Nie rozumiała tego co czuje. Tego co siedzi w jej głowie. Ale doskonale wiedziała co powinna czuć i co powinna zrobić.
Musi się kontrolować

Nie może się zakochać w swoim... Znajomym. Nie powinna była. Nie miała prawa. Nie mogła. Matka zabiła by ją jak i jej chłopaka. Chłopaka? Czy Carlosa można było tak nazwać? Nie. Nie można było. Tylko się całowali. Nic więcej nie było. Żadne z nich nic nie poczuło. Kolejne kłamstwo. Ale tam jest dużo łatwiej. Bezpieczniej.
Muszą się kontrolować

- Dziubek, czemu nie jesteś w szkole? - zapytała Diabolina.

- Źle się czuje.

- A co mnie to obchodzi?

- Skoro tak nie jest to po co mnie pytasz? - prychnęła Mal biorąc swoją torbę i zaczynając ją zapinać. Już wiedziała czego tak naprawdę Diabolina od niej oczekuję.

- Sugeruje Ci, że masz tami iść.

- Od kiedy jesteś taka miła?

- Mam dzisiaj dobry dzień.

- Więc nie będę Ci go niszczyć. - mruknęła wstając powoli z swojego łóżka i zarzucając torbę na swoje ramię.

- Mam nadzieję, że nie widujesz się z synem Cruelli.

- Gdyby tak było to już dawno temu byłam bym w szkole.

- Racja. - mruknęła pod nosem starsza Feary, kiedy jej córka wyminęła matkę z poważną miną. - Mam dzisiaj nie wracać?

- Możesz być po 18.

- Może się pojawię.

***

- Mal jest chora. - stwierdziła Evie chcąc bronić swoją przyjaciółkę. Carlos jak i Jay w odpowiedzi unieśli brew ku górze nie wierząc w kłamstwo niebieskowłosej.

- Mal jest chora. - powtórzył z przekąsem Jay za co został zdzielony w ramię przez Evie.

- Zachowuję się jak dziecko. To ona mnie pocałowała. I to tylko dlatego żeby zakryć nas przed Kierową. To nie było na serio, przecież wiem. - mruknął Carlos przejeżdżając po swoich włosach i patrząc na dwójkę przyjaciół. Evie odwróciła wzrok zaczynając bawić się swoimi włosami. Przecież nie zdradziła Mal. Nie zrobi jej tego. Już i tak ma wystarczająco na głowie. I tak już wyjątkowo cierpi, Chemistay nie będzie jej dowalać. Nawet Jay, który nigdy nie słynął z lojalności nie miał zamiaru nijak komentować słów białowłosego. Przecież są tu ludzie. Ktoś może to przecież usłyszeć.

- Feary co Ty robisz?! - rozmyślania całej trójki Potępionych przerwał głos dyrektora ich szkoły. Przenieśli wzrok w tą stronę(tak jak i większość osób w pobliżu) i zobaczyli wściekłego dyrektora tej zacnej placówki i jego ,,ukochaną i najulubieńszą" uczennice.

- Oddycham Dave, oddycham. - mruknęła Mal klepiąc go po ramieniu i poprawiając pasek od swojej torby. Córka Diaboliny przemiotła wzrokiem po korytarzu szkolnym chcąc sprawdzić czy gdzieś w pobliżu nie są przypadkiem jej ulubieni Potępiecy.

- HEJ MISIACZKI, TEŚKNILIŚCIE ZA MNĄ?! TE KLIKA DNI TO BYŁA TRAGEDIA, ALE JESTEŚMY ZE STALI! - zawołała zielonooka udając swój popisowy ,,Auredoński głosik". Większość uczniów, na czele z ,,przyjaciółmi" Mal, wybuchła gromkim śmiechem. Dyrektor tylko głośno westchnął zakrywając twarz dłońmi.

- A te kilka dni to było coś wspaniałego. Dlaczego wróciłaś?

- Ty wiesz, że mnie uwielbiasz! - zawołała Mal obracając się w taneczny sposób i ruszając w kierunku swoich znajomych. Serce Carlosa zabiło szybciej widząc ten ruch. Każdy jej ruch był idealny. Kochał ją. Kochał w niej wszystko. Każdy ruch, uśmiech, żart, spojrzenie, komentarze... Po prostu absolutnie wszystko. Dlaczego zrozumiał to dopiero teraz? Teraz kiedy Diabolina nigdy tak nim nie gardziła? Teraz kiedy ich matki najchętniej by się pozabijały? Ale szczerze. Mal i tak by na niego nie spojrzała. To, że w ogóle się z nim ,,przyjaźniła" było jakimś cudem. Po za tym Carlos wiedział o czymś, o czym wiedzieli tylko jej prawdziwi bliscy.
Wiedział, że Mal musi się kontrolować

- Co tam? Było coś zadane? Pożyczycie mi zeszyty? Albo książki? Albo notatki? Albo cokolwiek? Dacie mi czy mam od kogoś wziąć? Szybka decyzja.

- Masz smoku... - Carlos wystawił swój zeszyt w stronę stojącej obok Mal. Właśnie tym był w jej oczach. Kujonem do przepisania zadań. Dobrze, o tym wiedział, ale dalej dawał się jem wykorzystywać. Bo ją kochał. Ale ona nie mogła o tym wiedzieć. Uśmiech Mal widząc ruch jej... Znajomego?

- O Carlos, eee... Może lepiej nie, bo moja mam jeszcze zauważy, że mam Twój zeszyt... - wymyśliła szybko jakąś wymówkę fioletowłosa. Powiedzieć, że cała trójka była zaskoczona, to nie powiedzieć nic. Mal zignorowała ich miny, powtarzając sobie jak mantrę 3 słowa.
Kontroluj się Mal

- Masz Mal, ja Ci pożycze. - powiedziała chyba najmniej zdziwiona jej zachowaniem Córka Złej Królowej. Domyślała się o co tak naprawdę chodziło zielonookiej. Nie chciała wykorzystywać Carlosa, już nigdy więcej.
Mal traciła kontrole

- Evie moja ulubiona kujonico! - zawołała Feary siadając na schodach i biorąc zeszyt znajomej do ręki. Miny chłopaków w tym momencie były niedopisania więc sobie to odpuszczę. Mal za ta zaczęła przepisywać zadanie domowe od Evie wywołując chwilę ciszy.

- Smoku...

- Co tam Jay? - zapytała znad przepisywanego zeszytu Mal. Doskonale wiedziała o co zapytała i była na to przygotowana. Kolejne kłamstwo. Córka Diaboliny już powoli sama zaczynała się gubić co jest prawdą a co fałszem.

- Czemu nie było Cię w szkole?

- Źle się czułam. Wiedźmy też chorują wiesz?

- Kier nic nie powiedziała Twojej mamie?

- Nic. Nie musisz się tym martwić Carlos.

- Martwie się o Ciebie. - słysząc te słowa Jay i Evie wymienili poruzomawcze spojrzenia. Mal za to pokonała chęć uśmiechu i odpowiedziała powściągliwie:

- Bez powodu. Mam wszystko, pod kontrolą.

Co by było jeśli? - Mevie, Carvie, Jonnie, Jaylos itp...Where stories live. Discover now