Rozdział 72.

208 27 2
                                    

Kornel wrócił do firmy kilka minut po dziewiątej. Zamierzał pójść bezpośrednio do gabinetu Rybosza, ale naczelnik zatrzymał go na korytarzu.

– Kuczyński, wszędzie was szukałem – zagadnął. – Aspirant Tyczyńska wycofała zeznania. Wracacie do służby – wymamrotał pod nosem.

Kornel skinął głową i ruszył w dalszą drogę.

– Kuczyński! – wydarł się za nim Bielak. – Nie macie nic do powiedzenia?

– Nazbierało mi się nadgodzin – rzucił i odwrócił się na pięcie.

Bielak zaczął krzyczeć w jego kierunku, ale Kornel go zignorował. Miał tylko jeden cel – zweryfikować swoje podejrzenia. Wpadł do otwartego pokoju Rybosza, ale nie zastał w nim nikogo. Poszedł sprawdzić co u Gracjana, a później do siebie. Do cholery, akurat teraz wszyscy rozpłynęli się w powietrzu.

Usłyszał gwar rozmów dochodzący z konferencyjnej, w której spotykali się na odprawy powiększonego zespołu śledczego. Nacisnął ze złością klamkę i popchnął drzwi. Stanął twarzą w twarz z co najmniej dziesięcioma funkcjonariuszami. W samym środku zamieszania siedział aspirant Ćwiąkała. Po jego prawej doktor Rybosz, a cała reszta w koncentrycznych kółkach wokół.

– Co wy robicie? – zapytał z pretensją w głosie.

Wyglądali, jakby oglądali zabawne filmiki w najpopularniejszej na świecie platformie streamingowej. Zmarszczył czoło.

– Musisz to zobaczyć – odezwał się Gracjan.

Kornel przepchnął się przed zebranych i podszedł do kumpla zerkając mu przez ramię. Wszyscy wgapiali się w malutki ekran kilkunastocalowego laptopa należącego do doktora Pietrzaka.

– Udało nam się zdobyć kilka godzin zapisów audio i video – poinformował go podekscytowany Gracjan. – Poprosiłem Zenka, żeby zorganizował kogoś do pomocy – rozejrzał się po zebranych i kilka osób uśmiechnęło się do niego ciepło. – Znaleźliśmy go.

Kornel otworzył szerzej oczy. Gracjan wskazał palcem na datę nagrania. Sobota, godzina 21:37. Ta sama, o której zmarł papież, pomyślał niespodziewanie. Na ekranie panowała ciemność. Chmury płynęły spokojnie po niebie. Kornel zamierzał zapytać, na co właściwie patrzył, ale przejęta atmosfera w pomieszczeniu udzieliła się i jemu. Po trzydziestu sekundach zza chmur wychynął księżyc i srebrny blask oświetlił połyskujący dach granatowego namiotu.

Kornel poruszył się niespokojnie, gdy dostrzegł przerażone napięcie w oczach pozostałych policjantów. Wbił spojrzenie w ciemny obraz. Po kolejnych kilku sekundach blade światło księżyca znów przygasło, ale poświata wystarczyła, by zarejestrowali kontury poszczególnych obiektów. Kornel drgnął, gdy w obraz kamery-pułpaki wkroczył człowiek. Ubrany w czarny kombinezon mężczyzna miał na sobie rękawiczki pod kolor całego stroju, twarz ukrytą pod ciemnym szalikiem przypominającym polarowy komin i czoło ukryte pod kaszkietem.

A przynajmniej tak Kornel interpretował niewyraźne krawędzie poruszającej się na ekranie postaci. Serce podeszło mu do gardła i pochylił się do przodu. Postać na ekranie rozejrzała się wokół, a później nachyliła obok namiotu i niemalże bez oporu przecięła materiał długim nożem. Morderca wsunął się do środka niczym cień i przez dwie minut absolutnie nic się nie działo.

Kornel uświadomił sobie, że dyszy. Podskoczył, gdy z głośników doleciał przeraźliwy krzyk. Wcześniej sądził, że nagranie jest nieme, bo żadne leśne stworzenie nie odważyło się odezwać. Doktor Pietrzak wyczołgał się z namiotu charcząc ciężko i łapiąc za łydki. Kornel zacisnął zęby. Dokładnie wiedział, co wywołało krzyk. Przeciętne ścięgna musiały wywoływać paraliżujący ból.

POLOWANIE  - kryminał (+18) [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now