Rozdział 5.

436 44 12
                                    

– Co to za okazja? – bąknął Kornel i opadł na wysiedziane krzesło tuż obok Gracjana.

– Bielak ma podobno do przekazania ważne wiadomości – odparł kumpel.

Kornel rozejrzał się po sali. W niewielkim gabinecie czekało już sześć osób. Pod przeciwległą ścianą siedziała Paula. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Skinął jej głową.

– A wy co, macie jakąś kosę? – zapytał Gracu wlepiając w blondynkę ciekawskie spojrzenie.

Pracowali razem od dwunastu lat. Dotychczas Kornel nie miał przed nim żadnych tajemnic. Razem przechodzili przez związki, rozstania i życiowe zawirowania. Ale odkąd Wiktoria odeszła, właściwie nie rozmawiali na tematy niezwiązane z pracą. W zasadzie nie rozmawiali prawie w ogóle. Wymieniali się najbardziej istotnymi informacjami, a później każdy z nich szedł w swoją stronę.

Nigdy nie przypuszczał, że koniec małżeństwa okaże się także końcem wieloletniej przyjaźni.

Burknął coś wymijająco, ale Gracjan nie dał się nabrać.

– Nie – uciął. – Dobra, Bielak idzie – wskazał na drzwi i zerwał się z krzesła, jakby czekał na wizytę samego papieża.

Gracjan zmarszczył czoło, ale nic nie powiedział.

– Dobry – przywitał się naczelnik. – Sprowadziłem was tutaj, bo w jednym z milickich lasów znaleziono ciało młodej kobiety. Wszystko wskazuje na to, że chodzi o sto czterdzieści osiem.

Bezpośredni komunikat zwierzchnika wywołał krótkie poruszenie. Kornel zagwizdał i Bielak zgromił go wzrokiem.

Wzruszył niewinnie ramionami.

– Czy nie powinni się tym zajmować rejonowi z Milicza? – zapytał Gracjan.

– W Miliczu jest Komenda Powiatowa, Ćwiąkała – burknął Bielak.

– I nie mają kryminalnego?

Kornel szturchnął kumpla w żebra. Gracjan miewał problemy z wyczuciem, kiedy właściwie należało się zamknąć, a ich nowy przełożony nie tolerował gadulstwa, wchodzenia w słowo i niesubordynacji. To ostatnie bezpośrednio wiązało się z tym, że Kornel szczerze go nie znosił.

– Ćwiąkała, jak was nie interesuje, co mam do powiedzenia, możecie wyjść.

Bielak wskazał na drzwi, a Gracjan się zaczerwienił.

– Dobrze – naczelnik wznowił swój wywód. – Doktor Aleksandra Rudnicka, prokurator, która wszczęła śledztwo, poprosiła nas o pomoc – Bielak wypiął szeroką pierś do przodu, a sposób w jaki podkreślił stopień naukowy oskarżycielki kazał Kornelowi sądzić, że za altruistyczną chęcią wsparcia lokalnych władz kryło się coś więcej. – Wczoraj rano jakiś jajogłowy z uniwersytetu znalazł w lesie ciało kobiety. Podobno robił zdjęcia wilkom.

– Wilkom? W Miliczu?

Gracjan naprawdę nie potrafił trzymać gęby na kłódkę.

– Tak, takie szare, jak psy, na czterech łapach, tylko trochę większe – zniecierpliwił się Bielak. – Podobno pojawiły się na tym terenie już parę lat temu, ale dotychczas nikt ich nie złapał na kamerze.

Kornel zmarszczył czoło. Nie interesował się zbytnio stanem bioróżnorodności w województwie, ale wiadomość o pojawieniu się tych majestatycznych drapieżników w okolicy wprawiła go w dobry nastrój.

– Pozwolicie, Ćwiąkała, że wrócę do meritum?

Gracjan skinął łaskawie głową.

– Dzięki czujności młodszej aspirant Tyczyńskiej, udało nam się ustalić tożsamość ofiary jeszcze tego samego dnia.

Kornel posłał Pauli przelotne spojrzenie. Czy to właśnie o tym zaginięciu mówiła kilka dni temu tuż po tym, jak namiętnie pieprzyli się w jej mieszkaniu?

Bielak dał jej znak, żeby dołączyła do niego za biurkiem z przodu. Paula drgnęła i podbiegła do inspektora.

Zakasłała elegancko i Kornel domyślił się, że przygotowała się do wystąpienia już wcześniej. Wyglądało na to, że Bielakowi wyjątkowo zależało na wizerunku feministy, skoro wolał poinformować o zabójstwie młodą policjantkę z innego wydziału niż własnych śledczych.

Skarcił się w duchu. Czyżby przemawiała przez niego zazdrość? Paula była dobrą funkcjonariuszką, nie powinno go dziwić, że Bielak się nią zainteresował. Nawet jeśli myślał tylko o tym, co skrywała pod opiętą koszulą munduru.

Wrócił myślami do rzeczywistości.

Paula wyglądała na zdenerwowaną.

– W piątek, to jest jedenastego grudnia, dostaliśmy zgłoszenie zaginięcia Olgi Wójcik, dwudziestosześciolatki z Wrocławia – zaczęła drżącym głosem.

W gabinecie zapanowała totalna cisza przerywana tylko leniwym stukiem wskazówki zegara na ścianie.

– Zaginięcie zgłosili rodzice. Bardzo się niepokoili, bo dotychczas córce nie zdarzało się urywać kontaktu. Ostatni raz rozmawiali z nią w czwartek rano. Dziewczyna obiecała przyjechać do nich na długi weekend, dlatego kiedy ani nie pojawiła się w domu, ani nie odbierała telefonu, postanowili zgłosić sprawę u nas.

Kornel pokiwał głową z uznaniem. Z jednej strony, mieli do czynienia z takimi przypadkami na co dzień i większość z nich rozwiązywała się samoczynnie w ciągu pierwszych kilkudziesięciu godzin. 90 procent wszystkich zagubionych dorosłych odnajdywało się po maksymalnie dwóch tygodniach, dlatego policjanci musieli podchodzić do zawiadomień z dużą dozą sceptycyzmu. Jednak z drugiej, niecałe dziesięć procent zaginionych nigdy nie wracało do domu.

Biorąc pod uwagę statystykę, grupa tych, którzy przepadli bez wieści na zawsze, obejmowała nawet półtora tysiąca osób w skali całego kraju. W jednym roku. A to nie brzmiało już tak optymistycznie.

– Razem z sierżantem Plewą wszczęliśmy procedury i zaczęliśmy poszukiwania, niestety bez rezultatu. Potraktowaliśmy tę sprawę bardzo poważnie i od razu założyliśmy, że zaginiona mogła paść ofiarą przestępstwa.

Paula skinęła głową do naczelnika. Bielak przejął pałeczkę.

– Wczoraj doktor Aleksandra Rudnicka wszczęła śledztwo. Technicy z milickiej komendy pozbierali ślady, ale w związku z tym, że dziewczyna pochodzi... pochodziła z naszego miasta, pojedziemy tam osobiście – zakomunikował z poważną miną. – Ćwiąkała, Kuczyński będziecie współpracować z młodszą aspirant Tyczyńską – rozkazał. – Dowiecie się szczegółów, a później w drogę – zrobił pauzę, a Gracjan pokiwał głową. – Weźmiecie ze sobą Rybosza – zerknął na szefa techników ich wydziału. – Niech pogada z miejscowymi i rozejrzy się po terenie. Fiuk i Gronkiewicz wam pomogą tutaj.

Zapadła niewygodna cisza.

– Co z ciałem? – zapytał Kornel.

Jego umysł działał niczym wysokoprężny silnik i zaskoczył, gdy tylko zwierzchnik wymienił jego nazwisko, układając w myślach cały plan postępowania.

– Dwie godziny temu przyjechało do Wrocławia.

– Jaka jest wstępna przyczyna zgonu?

Bielak westchnął głośno i podrapał się po głowie.

– Dobre pytanie, Kuczyński. Dobre pytanie.


_________

Mam nadzieję, że rozdział Ci się podobał. Jeśli uważasz, że historia jest warta polecenia - zagłosuj! Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii.

Daj znać, co o tym myślisz!

Uściski, NW 

POLOWANIE  - kryminał (+18) [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now