Rozdział 34.

292 37 1
                                    

O siedemnastej redakcja opustoszała. Maja zrobiła krótkie podsumowanie swojego dnia. Zero napisanych słów, zero przeczytanych stron, zero minut poświęconych na naukę i zero obecności na zajęciach. Wartość dodana: zamówienie na nowy telefon zostało złożone. Straty: rachunek za lunch z Feliksem i czas.

Przez kilka godzin krzątała się bez celu po biurze, rozmawiała ze współpracownikami i parzyła kolejne kubki kawy zerkając co rusz w stronę gabinetu Ernesta. Zarejestrowała w głowie wszystko, co tego dnia udało mu się zrobić i oceniła, że praca naczelnego nie była wcale tak skomplikowana, jak mogłoby się niektórym wydawać.

Ostatecznie uznała, że Ernest nie zrobił absolutnie nic, co mogłoby zasiać ziarno podejrzeń. Wydawało jej się, że był trochę podenerwowany, choć każdy od czasu do czasu miewał dziwne tiki czy odruchy. Z drugiej strony, nie wezwał jej do siebie ani razu, ba, powiedziałaby, że raczej jej unikał, a to już był wystarczający powód do niepokoju.

W przypływie paranoi, znów zalogowała się na anonimowe konto i od nowa przejrzała historię polubionych przez niego stron. Nic się nie zmieniło. W końcu, gdy z pracy odebrała go narzeczona, odpuściła sobie dalsze śledzenie i opadła bezsilnie na fotel. Kilka godzin spędzonych w stanie najwyższej czujności oraz nadprogramowe porcje espresso sprawiły, że czuła się wykończona psychicznie i pobudzona fizycznie. Nie miała żadnych planów na weekend, ale perspektywa powrotu do mieszkania nie brzmiała zachęcająco.

Pomyślała o Leszczyńskim. Ale profesor spędzał wszystkie soboty i niedziele z żoną. Bez wyjątków. Zagryzła wargę. Potrzebowała chwili relaksu, odprężenia, czasu tylko dla siebie, w którym mogłaby przestać myśleć o zabójstwie Olgi Wójcik. Ale nie potrafiła. Śledztwo zżerało ją od środka, a domysły względem Ernesta nie pozwalały skupić się na niczym innym.

Wybrała numer brata. Zazwyczaj, gdy nie miała co ze sobą zrobić, wychodziła z nim na piwo lub odwiedzała w eleganckim mieszkaniu niedaleko Sky Tower. Zdążyła się już stęsknić za widokiem bratanka i bratanicy.

– Cześć Freddy, masz jakieś plany na wieczór? – zapytała prosto z mostu.

– Wyjeżdżamy z dzieciakami na weekend... dlaczego pytasz?

Maja poczuła ukłucie rozczarowania.

– Tak tylko, myślałam, że zaprosisz mnie na piwo i pogaduchy po starej znajomości.

Fryderyk zaśmiał się gardłowo.

– Może innym razem, Majek. Zarezerwowaliśmy już domek.

– Dokąd w ogóle jedziecie?

– Lidka wybrała jakąś dzicz... – zrobił pauzę i coś zaszeleściło. – Lapońska wioska w sercu Karkonoszy – wyrecytował najpewniej czytając z kartki.

– Brzmi...

– Doskonale wiem, jak to brzmi – przerwał jej w pół słowa. – Ale dzieciakom przyda się trochę świeżego powietrza.

– Dzieciakom? Czy tobie? Od ośmiu lat nie wychodzisz ze swojej jamy czytając te wszystkie durne kodeksy.

– Bez przesady, zacząłem biegać! – oburzył się.

Maja pokiwała ze śmiechem głową.

– Na twoim miejscu wybrałabym jakiś inny ekstremalny sport – mruknęła i zerknęła na zegarek. – Nie będę ci więcej marudzić. Bawcie się dobrze. I pozdrów ode mnie familię – dodała jak zawsze.

– Pozdrowię – zapewnił.

Maja usłyszała urywany sygnał. Odsunęła telefon od twarzy i popatrzyła nieufnie na ekran. Tuż po tym, jak zjadła lunch w towarzystwie Feliksa, wstąpiła do podrzędnego lombardu i kupiła najtańszy dostępny aparat. Miał jej służyć zaledwie kilka dni, ale i tak irytował ją trzeszczący głośnik, porysowana obudowa i niemożność sprawdzenia podstawowych informacji z użyciem internetu.

POLOWANIE  - kryminał (+18) [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz