Rudnicka, Bielak i Gracjan pojawili się na miejscu godzinę później. Ratownicy zdążyli odwieźć nieprzytomnego Piotrowiaka do szpitala. Kornel próbował go ocucić, ale jego wysiłki poszły na marne. Lekarz z karetki ocenił, że mężczyzna był w fatalnym stanie; wyziębiony, odwodniony i zagłodzony, miał typowe objawy hipotermii. Cios obuchem w czaszkę nie wspomógł jego kondycji.
Kornel wszedł do oświetlonego reflektorami mieszkania i popatrzył na doktora Rybosza odzianego w biały kombinezon i wpatrującego się niepewnie w klapę w podłodze, spod której dobiegały ich dźwięki rozjuszonych pum.
– Na twoim miejscu bym tego nie ruszał, Zenek – powiedział podchodząc do technika.
– Muszę sprawdzić, czy tam nie ma śladów.
Kornel wzruszył ramionami i przyklęknął na jednym kolanie. Na samą myśl o gęstym smrodzie robiło mu się niedobrze.
– Trzeba wezwać odpowiednie służby. Wejdziemy tam jak zabiorą zwierzęta.
Technik nie dawał za wygraną.
– Wszystko zniszczą – wychrypiał pod nosem.
– Ja drugi raz tam nie wchodzę – zaznaczył Kornel. – Po pierwsze, nie mam broni, a po drugie, nawdychałem się już wystarczająco gówna.
Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami. Kornel westchnął niecierpliwie.
– Na twoją odpowiedzialność – powiedział.
Podszedł do Gracjana czekającego na zewnątrz i pochylił się w jego stronę.
– Potrzebuję twojego gnata.
– Wiesz, że nie robi się takich rzeczy – upomniał go aspirant.
– Nie będę przecież mierzył do przechodniów – żachnął się Kornel. – Musimy mieć pewność, że to Leszczyński.
Gracjan wahał się przez chwilę, obejrzał się na naczelnika, a później z ociąganiem zdjął przypiętą do paska kaburę. Kornel przyjął ją z wdzięcznością i uśmiechnął się lekko czując znajomy ciężar u boku. Wrócił do drewnianej chałupy.
– Weź to – mruknął do Rybosza podając mu metalowy pręt. – Na wszelki wypadek.
Technik pokiwał głową, złapał za swoją magiczną walizkę pełną bezcennych sprzętów i wymierzył metalowy drąg przed siebie. Kornel otworzył klapę, wycelował do środka porządny reflektor i zszedł po schodkach kierując broń w stronę dźwięków. Tym razem miał do dyspozycji więcej światła i piwnica nie wydawała mu się aż tak makabryczna. Rybosz zeskoczył z ostatniego stopnia za nim i z ciekawością godną naukowca pospieszył do pomieszczenia z kotami. Przyjrzeli się w milczeniu rozwścieczonym pumom.
Oba zwierzęta miały płowe umaszczenie i jasnoniebieskie oczy. Z potężnych kłów skapywała im ślina. Rybosz omiótł je spokojnym spojrzeniem i przeszedł do eksploracji pozostałych powierzchni. Kornel nie odrywał wzroku od drapieżników nawet na sekundę, w napięciu czekając aż solidny metal puści i będzie musiał oddać strzał.
Po kilku minutach koty nieco się uspokoiły, ale wciąż krążyły po swoich klatkach niespokojnie. Kornel zastanawiał się jak ich właściciel nad nimi panował i jak zmusił je do posilenia się ofiarą z człowieka. Czy głodził je tak długo, aż rodzaj ofiary był dla nich obojętny? A może w jakiś inny sposób przyzwyczaił je do smaku ludzkiego mięsa? I dlaczego wybrał akurat pumy?
Z tego co pamiętał, zwierzęta nie występowały naturalnie w Europie. Musiały zostać przemycone do Polski przez ocean, bo zamieszkiwały rozległe rejony obu Ameryk. Najważniejsze pytanie dotyczyło jednak tego, kto właściwie je tu trzymał. Eugeniusz Piotrowiak bez wątpienia wiedział o istnieniu chaty. Jednak to kancelaria Leszczyńskiego posiadała kilka arów leśnej powierzchni.
YOU ARE READING
POLOWANIE - kryminał (+18) [ZAKOŃCZONA]
Mystery / ThrillerKomisarz Kornel Kuczyński nie ma łatwego życia. Po rozstaniu z żoną, wdaje się w romans z koleżanką z komendy i skupia wyłącznie na pracy, by nie wracać do pustego domu. Jego nowa rutyna zostaje brutalnie przerwana, gdy kilkadziesiąt kilometrów od W...