Rozdział 29.

263 35 1
                                    

Doktor Witold Pietrzak nie mógł się pogodzić z tym, że uniwersytet anulował jego projekt eksploracji milickiej puszczy. W związku ze skandalem, który wybuchł po tym, jak odnalazł ciało tamtej nieszczęsnej dziewczyny, uczelnia uznała, że przeczesywanie lasu na nowo byłoby marketingowym strzałem w kolano.

Witold nie znał się na pijarze. Nie interesował go również wizerunek szkoły w mediach. Dlatego mimo wyraźnej decyzji rektora, zamierzał wrócić do swojego zadania i udokumentować populację wilków zamieszkującą malownicze tereny Doliny Baryczy.

Poświęcił dwa tygodnie na przygotowania do wyprawy, a spędził w podróży tylko dwa dni. Nie lubił rezygnować z raz podjętego wyzwania. A poza tym potrzebował materiału do książki. Musiał zrobić zdjęcia, nagrać filmy. Chciał zobaczyć na żywo zachowanie tych pięknych zwierząt w naturalnym środowisku.

Nie mógł pozwolić na to, by względy wizerunkowe pozbawiły go tej niepowtarzalnej szansy. Dlatego wziął kilka dni wolnego, przepakował plecak i wyjechał na północ.

Tym razem zaczął wycieczkę od innej strony. Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz, gdy przypomniał sobie zmasakrowane szczątki tamtej młodej kobiety. Miał po prostu pecha, trafił szansę jedną na milion. Na początku nie mógł się pozbierać, a podczas przesłuchania nerwy zupełnie mu puściły.

Ale teraz wiedział już, że dziewczyna pracowała jako dziwka, więc nie mogła mieć pretensji, że ktoś ją skrzywdził. Sama wystawiała się na niebezpieczeństwo kupcząc ciałem w internecie.

Witold nie popierał przemocy, ale uważał, że nieroztropność współczesnych kobiet wołała o pomstę do nieba. Studiował behawior zwierząt od prawie czterdziestu lat i uznawał większość zachowań przestępców seksualnych za zupełnie naturalną. Nieakceptowalną społecznie, ale naturalną, dlatego nie mógł zrozumieć wiecznych pretensji feministek i pseudonaukowych bzdur o toksycznej męskości.

Wkroczył między drzewa i odetchnął świeżym, wilgotnym powietrzem. Otoczyła go cisza, świergot ptaków i odległe buczenie silnika samolotu mknącego tak wysoko, że nawet nie mógł go dostrzec przez grubą warstwę chmur. Poprawił szelki plecaka i zniknął w gęstwinie. Niepokój sprawiał, że co chwilę rozglądał się wokół w poszukiwaniu kolejnych zwłok.

Opanuj się, na Boga, skarcił się w duchu.

Strach co chwilę o sobie przypominał, przez co Witold płoszył wszystkie zwierzęta i nawet ptaki przestały wydawać z siebie jakiekolwiek odgłosy. Musiał wziąć się w garść. Pomyślał o wilkach. Pomyślał o książce. Pomyślał o wymarzonej podróży na safari. W końcu nie robił się coraz młodszy, a choroba postępowała coraz szybciej.

Musiał zrealizować swoje marzenia. Musiał.

W końcu znalazł już jedno ciało w tym przeklętym lesie. Zabójca, kimkolwiek był, raczej nie rozrzucał beztrosko zwłok w różnych miejscach. Witold zacisnął zęby, pogłaskał drogocenny aparat i skupił się w stu procentach na swojej misji. 


_________

Mam nadzieję, że rozdział Ci się podobał. Jeśli uważasz, że historia jest warta polecenia - zagłosuj! Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii.

Daj znać, co o tym myślisz!

Uściski, NW 

POLOWANIE  - kryminał (+18) [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now