Tom 2. Rozdział 1

En başından başla
                                    

- Taak. Jest na prawdę świetna. Jeśli pytasz, czy coś z tego będzie, to cię rozczaruję. Jesteśmy przyjaciółmi i tyle.

- Tak to się często zaczyna.

- Nie u nas. Ona dopiero co się rozwiodła. Mąż ją rzucił dla studentki. Teraz próbuje wrócić, bo tamta go olała, a ona go nie chce, bo ją skrzywdził. Nie jest w stanie mu wybaczyć. Zaprzyjaźniliśmy się. Długo gadaliśmy na siłowni. Potem lunche, albo kawy. Ot cała historia. Jest moją przyjaciółką, a jej przyjacielem.

- Cóż. Mimo wszystko, fajnie by było gdybyś i ty był szczęśliwy.

- Madison.. - spojrzała mi w oczy i położyła rękę na mojej klatce piersiowej na wysokości serca, na co zabiło szybciej.

- Nic nie mów, Liam. Domyślam się co chcesz mi powiedzieć. - Uśmiechnęła się słabo. - Musisz przestać, pójść dalej. Przykro mi, że tak wyszło. Jesteś na prawdę fajnym facetem. Inteligentny i wartościowy. Dlatego daj sobie szansę na miłość. Nie zamykaj się na nią, bo to między nami, nigdy nie miało prawa się udać.

- Kiedyś to zrobię.

- To już ponad dwa lata. Proszę. Zrób to dla siebie.

- Dobrze.

- Obiecaj mi to.

Patrzyła na mnie wyczekująco. Jej piękne oczy były smutne i to przeze mnie. Nie mogłem tego znieść.

- Obiecuję.

Rozpromieniła się. Wiedziała, że dotrzymuję obietnic. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Kiedyś. Niedługo wracam do Miami, do tamtejszej firmy. Reed sam daje sobie tutaj świetnie radę. Ja jestem potrzebny tam. Z pewnością wszystkim wyjdzie to na dobre. Ucieczka może i nie jest sposobem, ale tak będzie lepiej.

- Dziękuję za taniec, Maddy. Idź odpocznij. Mój bratanek albo bratanica, nieźle cię wykańcza.

- Taaaa. Zupełnie jak ich ojciec.

Zaśmiałem się.

- Reed bywa nadopiekuńczy..

- To niedopowiedzenie roku. - Zaczęliśmy się kierować w stronę stolika.

- Brzmi jak on. Ale chce dobrze. Ma na myśli tylko wasze dobro.

- Odkąd zaczęłam się tak słabo czuć, to gdyby mógł nosiłby mnie na rękach. A ja nie jestem kaleką. Już nie przynosi mi nawet pracy do domu, bo twierdzi, że jestem przeciążona. A dzieci są cudowne. Abby jest bardzo opiekuńcza wobec swojego młodszego braciszka. Jest jak taka kwoka. - Mogę to sobie wyobrazić. Pod tym względem jest podobna do Madison. Wszystkim chce pomagać i ułatwiać życie. - Chodzi za nim i pilnuje, czy nie dzieje mu się krzywda. To cudowne, ale dlatego mam mniej pracy przy nich. Zajmują się sobą sami. Są naprawdę grzeczni. Chcę pomóc Reedowi w firmie. Słyszałam, że jego nowy asystent jeszcze nie jest na bieżąco że wszystkimi sprawami.

- Martwi się o ciebie. Nie chce ci dokładać zmartwień. Sam na pewno daje sobie świetnie radę.

- Tak, wiem, ale powinnam być jego opoką. Stać u jego boku. Wspierać go.

- Na pewno nią jesteś.

- Maddy, gotowa? - podszedł do nas Reed.

- Tak. - zwróciła się do mnie. - Dziękuję za taniec i rozmowę.

- To ja dziękuję. Trzymajcie się. - Objąłem ją, a potem brata.

- Wy też.

Przy stoliku czekała już na mnie Ivy.

- Też się zbieramy?

- Jeśli chcesz. Śpisz dzisiaj u mnie, czy najpierw mam cię odwieźć?

- Jeśli to nie problem to skorzystam z twojego pokoju dla gości. Jestem wykończona. Świetna zabawa. - Dopiła drinka i wstała.

- Tak, to prawda. No to chodźmy.

Chwilę później byliśmy już pod moim apartamentem. W domu oboje padliśmy na sofę. Zdjęliśmy tylko buty.

- To co. Idziemy spać, czy oglądamy coś?

- Możemy coś włączyć. Ale nie obiecuję, że nie usnę.

- To co chcesz obejrzeć?

- Hmmmm. Może "i wciąż ją kocham"?

- Odezwała się w tobie romantyczna dusza, co? Jeden ślub i wracasz do starych schematów. - zaśmiałem się, na co ona pacnęła mnie ręką w ramię.

- Nie śmiej się. Śluby jakoś tak na mnie wpływają, że zaczynam się zastanawiać nad swoim życiem, związkami i tak dalej. Czy ta cała romantyczność nie jest złudzeniem.

- Wciąż o nim myślisz? - Spojrzała na mnie.

- Chyba już nie. To znaczy, jasne, boli mnie, że zostałam tak łatwo wymieniona na młodszą, chociaż sama mam dopiero trzydzieści jeden lat, ale myślę, że dobrze się stało. No wiesz, nie mieliśmy dzieci, a dom dopiero mieliśmy kupić. Rozwód był dzięki temu znacznie łatwiejszy. Czasem myślę, co ona miała, czego ja nie mam, ale z drugiej strony, nie chcę się zadręczać. Jest moim przeciwieństwem. - To prawda. Ivy i dziewczyna jej ex męża, nie mogą się bardziej od siebie różnić. Ivy jest śliczną brunetką o dużych brązowych oczach, natomiast ta druga blondynką z niebieskimi oczami.

- No tak. Kochasz go?

- Nie. Myślę, że to nie była prawdziwa miłość. Bo takiej bym pewnie tak łatwo nie przetrawiła. To było przyzwyczajenie. No wiesz, znamy się od liceum, zaczęliśmy się spotykać na studiach. Naturalną koleją rzeczy był ślub i cała reszta. Z jego strony to też nie była miłość, skoro tak łatwo przyszło mu ode mnie odejść.

- Rozumiem.

- Idę spać. Przegadaliśmy pół filmu, a ja padam że zmęczenia. Dobranoc Liam. Dziękuję za świetną zabawę.

- Dobranoc. Ja też dziękuję za cudowne towarzystwo.

Poszedłem wziąć szybki prysznic i spać.

Szansa na miłość (Zakończona)Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin