ROZDZIAŁ 10.1

125 19 34
                                    

15.11.2015

- Harreh – Zayn mocno go uścisnął.

- Zee – poklepał go po plecach. – Gigi – przyjacielsko pocałował dziewczynę w policzek.

Harry miał problem. I to poważny.

- Co cię sprowadza w nasze progi? – Rzucił Malik i podał mu szklankę soku pomarańczowego, o który wcześniej poprosił. – Zgaduję, że chodzi o Louisa.

Młodszy zmarszczył brwi. Nie rozmawiał z nikim o sytuacji sprzed dwóch tygodni (nawet z samym Tomlinsonem nie poruszyli tego tematu) i jak na razie nie zamierzał tego zmieniać, ale Zayn miał rację. Jego problem częściowo dotyczył szatyna. Właściwie, to właśnie Louis był problemem.

- Tak jakby – zamilkł na chwilę i nerwowo przyciągnął bliżej plecak, który ze sobą wziął.

- Jeśli nie chcesz czegoś przy mnie mówić, to mogę wyjść – dziewczyna spojrzała na niego pytająco, a on pokręcił głową. Nie było to nic osobistego, więc jej obecność mu nie przeszkadzała. Szczerze mówiąc, mogła nawet pomóc.

- To głupie. Bardzo głupie – odetchnął głęboko. Nie bał się ich reakcji, tylko... stresowała go lekko ich możliwa odpowiedź.

- Dalej, Styles. Zaraz przyjdzie Niall, więc jeśli to coś poważnego, to radzę się pospieszyć – Harry zaśmiał się lekko. Informacja, że spotka również blondyna, podniosła go na duchu. Coś mu mówiło, że nawet jeśli Zayn i Gigi wybiją mu z głowy to co za chwilę miał im przekazać, Niall to pokocha.

Odpiął lekko plecak, który trzymał przy swojej piersi i zacisnął mocno oczy. Poczuł jak w środku coś się poruszyło, a na jego ustach pojawił się czuły uśmiech. Wiedział, że zrobił głupią rzecz. Naprawdę głupią. I to bez jakiejkolwiek wiedzy co o tym uważa Louis. Prawdopodobnie wyrzuci go z domu dzisiejszego wieczora, ale nie mógł postąpić inaczej.

- To ten... Wiecie może, czy Louis lubi koty?

Z plecaka wyłoniła się szara główka kotki, którą razem z Kendall znaleźli na ulicy kilka dni wcześniej. W tej chwili wyglądała zdrowo, czysto i uroczo, co nie do końca było jego zasługą, jednak cieszył się, że mógł jej w jakikolwiek sposób pomóc. Jego przyjaciel oraz blondynka siedzieli w milczeniu z szeroko otwartymi oczami, więc postanowił kontynuować.

- Erm... Jakieś cztery dni temu, szedłem na autobus z Kendall i um... padało i tak jakby znaleźliśmy Stacy – podrapał kotkę po głowie, na co zamruczała i wtuliła się w jego rękę. Para w dalszym ciągu się nie odzywała. – I była brudna i było jej zimno i mogła wpaść pod jakiś samochód, więc postanowiliśmy ją ze sobą zabrać. W sensie, zabraliśmy ją do znajomej Kendall, która jest weterynarzem i ona się nią zajęła – dalej nikt nie zareagował. – I z czystej ciekawości, zapytałem się, gdzie trafi kiedy już dojdzie do siebie i miała trafić do schroniska na nie wiadomo jak długo i nie chciałem, żeby siedziała sama, pewnie znowu by zmarzła, albo by jej dobrze nie karmili, a Kendall nie mogła jej wziąć, bo mieszka w akademiku i tak wyszło. Powiedzcie coś do cholery.

- Cześć wszystkim! – Do ich uszu dobiegł trzask drzwi wejściowych, a następnie kroki na korytarzu. – Cześć Haz... o mój boże kotek! – Blondyn praktycznie wyrwał zwierzę z rąk Stylesa i przyciągnął do piersi. Stacy raczej się to nie spodobało. W jednej chwili usłyszeli syk, a następnie cichy krzyk Horana. – Uhh.... weź go sobie.

- Nie masz za grosz podejścia do zwierząt, Niall – Harry zaśmiał się, kiedy kotka ponownie wskoczyła na jego kolana. – Zresztą, to nie kotek, tylko kotka. Stacy.

- Louis cię zabije – powiedział Zayn, ciągle wpatrując się w zwierzę. – Zdecydowanie nie lubi kotów, Harry.

- Nie lubi to mało powiedziane – parsknął blondyn i kucnął obok młodszego, ponownie próbując zaprzyjaźnić się z kotką. – Przygotuj się do życia na ulicy. Przynajmniej nie będziesz samotny, prawda, Stacy? – Zwrócił się do niej tonem, który zarezerwowany jest dla małych dzieci.

Hopelessness | l.sTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang