ROZDZIAŁ 4.2

141 14 10
                                    

- Harry – poczuł dłoń na ramieniu, która lekko nim potrząsnęła. Zerwał się gwałtownie. – Whoa, whoa, whoa, spokojnie, Styles.

Jego wzrok szybko wyłapał ciemne tęczówki Zayna. Odetchnął głęboko i rozejrzał się dookoła. Słońce za oknem zaczynało chować się już za horyzontem, co oznaczało, że przespał kilka dobrych godzin. Ciepła pościel delikatnie opadała na jego ciało, jednak szybko się z niej wygrzebał, ponieważ było mu zdecydowanie za gorąco. Czuł jak koszulka lepi się do jego spoconego ciała i zapragnął jak najszybciej się jej pozbyć. Oddychał płytko, co było dość dziwne, zważając na fakt, że nic mu się nie śniło. A przynajmniej nic sobie nie przypominał. Kolejnym co dotarło do niego, było to, że znajdował się na łóżku, a wyraźnie pamiętał, że odleciał znajdując się na podłodze, jednak nie przejął się tym za bardzo. Zayn musiał go na nim położyć, kiedy zasnął.

- Chyba musimy porozmawiać, nie uważasz? – Zapytał łagodnie Malik, a on niechętnie przytaknął.

- Pytaj o co chcesz, tylko najpierw pozwól mi wziąć prysznic. Zaraz się ugotuję – odpowiedział i gwałtownie stanął na nogach, jednak przed jego oczami zagościły mroczki, przez co szybko usiadł ponownie. 

Odczekał kilka sekund i tym razem wolniej, podniósł się ponownie. Wyjął z szafy pierwsze lepsze dresy i udał się do łazienki. Chciał już mieć z głowy pogadankę z przyjacielem, dlatego po dziesięciu minutach był z powrotem. Nie przejmując się skapującą z jego włosów wodą, usiadł na swoim poprzednim miejscu. Zayn wpatrywał się w niego, a w jego brązowych oczach dostrzegł pewną obawę.

- Mógłbyś chociaż założyć koszulkę, rozpraszasz mnie – rzucił starszy, a Harry wiedział, że powiedział to aby rozluźnić atmosferę. – Możesz mi powiedzieć, co to było?

Młodszy odchrząknął i spojrzał na swoje złączone na kolanach dłonie. Nie wiedział dokładnie co to było, chociaż nie był to pierwszy raz, kiedy przechodził przez coś takiego. Nie sądził, żeby mógł to nazwać atakiem paniki, a oprócz tego prawie nic nie przychodziło mu do głowy.

- Nie wiem, Zee – westchnął po chwili. – Podejrzewam, że ma to związek z... - zawahał się. Nienawidził mówić o tym na głos. – Wiesz z czym. Nie wiem jak się tego pozbyć.

- To nie był pierwszy raz, tak? – Oczywiście, że nie, a Malik był tego świadomy. Pokręcił przecząco głową.

- Przecież wiesz, że nie. Może piąty, albo szósty. Nie wiem, nie liczę – nie podobała mu się ta rozmowa, ale z drugiej strony niczego innego się nie spodziewał.

Zauważył, jak mulat objął się ramionami. Też nie czuł się komfortowo.

- To zawsze wygląda w ten sposób? – Cichy głos rozbrzmiał po dłuższej chwili ciszy. Ponownie pokręcił głową.

- Teraz miałem szczęście, tak mi się wydaje – parsknął cicho, jednak nie było w tym humoru. – Zazwyczaj byłem wtedy sam i nie kończyło się szybką drzemką.

Mógł zauważyć jak mięśnie Zayna napinają się pod cienkim materiałem koszulki. Nie chciał go niepokoić, ale zdawał sobie sprawę, że musi być szczery. To był jeden z warunków, który ustalili z mulatem, kiedy ten usłyszał jego historię. Cokolwiek by się nie działo, musiał być szczery. Dla własnego bezpieczeństwa.

- Harry, mówiłeś o tym komuś, kto faktycznie mógłby pomóc? Wiesz, mam na myśli jakiegoś psychologa, terapeutę...

- Mówiłem – przerwał mu. – Przypisali mi dość silne tabletki na uspokojenie, ale sam uznałem, że to nie jest dobry pomysł. Nawet ich nie kupiłem. I zanim zaczniesz się kłócić – Zayn już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale Harry skutecznie je zamknął. – Pomyśl, jakby to mogło zadziałać. Jak ja bym mógł zadziałać – dodał ciszej, mając nadzieję, że drugi zrozumie.

Hopelessness | l.sحيث تعيش القصص. اكتشف الآن